- Co byś pomyślała, gdyby wiosną ktoś powiedział, że w tym roku zajmiesz piąte miejsce w finale mistrzostw świata i będziesz niezadowolona z wyniku 4:01 s? - zapytaliśmy Polkę. - Kazałabym tej osobie puknąć się w głowę! - odpowiedziała.
Gdy przed mistrzostwami Europy rozmawialiśmy z Sofią Ennaoui, powaliła nas swoją szczerością. Widać było po niej ogromną ambicję i świadomość wysokiej formy.
Piąte miejsce na mistrzostwach świata w Eugene dodało jej ogromnej porcji energii. Już podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej w Chorzowie chciała na 1500 metrów złamać cztery minuty. Nawet gdy na początku roku jej dalsza kariera stanęła pod znakiem zapytania.
Niepewny powrót do sportu
26-latka wróciła z bardzo dalekiej podróży. Kolejne kontuzje sprawiły, że pauzowała przez 20 miesięcy. Gdy polska lekkoatletyka święciła triumfy na igrzyskach olimpijskich w Tokio, ona zastanawiała się, czy w ogóle uda się jej wrócić do sportu.
Nie ukrywa, że miała momenty zwątpienia. Ale dzięki przerwie zrozumiała, że to lekkoatletyka jest tym, co lubi robić w życiu najbardziej. I całe szczęście, dzięki niej mogliśmy przeżywać tak wspaniałe emocje. Wiosną wróciła do startów, a w piątek Polka zdobyła drugi w swojej karierze medal mistrzostw Europy.
- Nie chciałam grzać na 100 procent na ostatnich 100 metrach, chciałam oszczędzić sporo sił - mówiła już po półfinale, który wygrała. Osiągnęła też najlepszy czas ze wszystkich zawodniczek biegnących w eliminacjach do finału. Potwierdziła tym, że zamierza walczyć o medal.
- Trzeba się przygotować na rekordowe bieganie i złamanie magicznej bariery czterech minut. Bardzo dobrze się czuję, ale nie chcę niczego obiecywać - dodawała dziennikarzom.
Choroba mogła pokrzyżować plany
Widać było jednak po niej, że do Monachium przyjechała, aby stanąć na podium. I cel zrealizowała, zdobywając brąz. Lepsze okazały się jedynie Brytyjka Laura Muir i Irlandka Ciara Maggean. Jednocześnie podtrzymała świetną passę - to trzecie mistrzostwa Europy z rzędu, na których nasze biegaczki sięgają po krążek na dystansie 1500 m.
Na mecie promieniała uśmiechem i ujawniła, że przez moment jej start na ME był zagrożony. Wszystko przez chorobę.
- Na obozie w Zakopanem mocno się przeziębiłam i start w Monachium był pod lekkim znakiem zapytania - przyznała na antenie TVP Sport. Tym większa była jej radość z wywalczonego medalu. - Jestem przeszczęśliwa. Nie ma chyba na stadionie drugiej tak szczęśliwej osoby, jak ja. Po tylu perypetiach, po tym co przeżyłam, ten medal jest dla mnie jak złoto - dodawała.
Co dalej? Po takim sukcesie jej nogi aż same rwą się do biegania.
- Jeśli zdrowie dopisze, to w kolejnym sezonie będę mogła biegać jeszcze lepiej i przełamywać swoje bariery. Przecież w tym roku tak naprawdę nie przeszłam pełnego okresu przygotowawczego! - przekonywała.
Oto jej najważniejszy cel
Choć cztery lata temu zdobyła na ME medal z cenniejszego kruszcu, to w tym roku Sofia Ennaoui osiągnęła największy sukces w karierze. Kolor medalu się nie liczy. Przede wszystkim udowodniła sobie, że na dystansie 1500 metrów wciąż jest jedną z najlepszych biegaczek na świecie i może być jeszcze lepsza.
Już w przyszłym roku dwie duże imprezy halowe (mistrzostwa świata i Europy), latem mistrzostwa świata na otwartym stadionie w Budapeszcie. Coraz bliżej też igrzyska olimpijskie w Paryżu i udany występ tam będzie dla Polki celem nadrzędnym.
W stolicy Francji zamierza celować w medal. - Wtedy będę spełniona - zapowiedziała.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
ZOBACZ WIDEO: Na ten dzień czekaliśmy. Tylko spójrz, co zrobiła Anita Włodarczyk