Podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro Wayde van Niekerk zaszokował świat lekkiej atletyki. Południowoafrykański lekkoatleta był faworytem do złotego medalu i nie miał sobie równych na dystansie 400 metrów, ale dodatkowo wielki sukces okrasił rekordem świata, pokonując linię mety w czasie 43,03.
W 2017 roku van Niekerk zdobył drugi w karierze tytuł mistrza świata na tym dystansie, potwierdzając swoją klasę. Później rozpoczęły się jego problemy. Jesienią 2017 wystąpił w pokazowym meczu rugby, w którym nabawił się bardzo poważnej kontuzji. Lekkoatleta zerwał więzadło krzyżowe przednie i pauzował przed ponad dwa lata. Na początku roku w końcu pojawił się na bieżni, ale później jego powrót pokrzyżowała pandemia koronawirusa.
28-latek ma za sobą trudny czas, ale mierzy bardzo wysoko. Chce przejść do historii sportu i pokonać 400 metrów w czasie poniżej 43 sekund. - Mam głębokie pragnienie, aby być poza zasięgiem. Po wyjściu z tego okresu, czuję się jeszcze bardziej głodny. Bieg poniżej 43 sekund jest moim priorytetem - powiedział w rozmowie z BBC Sport.
Van Niekerk wrócił także do momentu, w którym doznał feralnej kontuzji. Udział w meczu rugby nazwał najgłupszą decyzją w życiu. - Wiedziałem, jak grać w rugby, ale nie dotknąłem piłki od ośmiu lat. Moje ciało było przystosowane do biegania na wprost, a nie do zygzaków - przyznał.
Czytaj także:
- Lekkoatletyka. Niespodziewany pogromca Konrada Bukowieckiego, Piotr Lisek drugi w Niemczech
- Lekkoatletyka. Najpierw Gateshead, teraz Szanghaj. Kolejny mityng Diamentowej Ligi odwołany
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie tylko świetnie skacze o tyczce. Akrobatyczne umiejętności Piotra Liska