Narciarzem podejrzewanym o sportowe oszustwo jest Harald Wurm, mistrz świata juniorów w sprincie z 2006 roku, znany sprinter potrafiący zajmować miejsca w czołowej dziesiątce Pucharu Świata. Śledztwo przeciwko Austriakowi toczy się już od sierpnia, a teraz został on zawieszony jako sportowiec i nie może występować w żadnych zawodach.
Sam Wurm zaznaczył, że nie czuje się winny. - Nigdy nie zostałem przyłapany, nie było żadnego pozytywnego testu. Mimo to moje nazwisko wymienia się w tak czarnym kontekście dopingu - powiedział Austriak. Sprawa dotyczy nie tylko niego, ale i trenera kadry Gerarda Heigla, którego nazwisko przejawia się w kontekście zainteresowania ze strony prokuratury. Szkoleniowiec sam zdecydował, że zawiesza swoje obowiązki i oddaje się do dyspozycji krajowej federacji narciarskiej.
Jeśli informacje o dopingu Wurma potwierdzą się, będzie to kolejny skandal w austriackim narciarstwie. Podejrzenia ciągną się już od końca lat 90-tych, a szczytowym momentem były igrzyska w Turynie, gdy na wieść o kontroli austriaccy biathloniści wyrzucali z okna hotelowego torby ze strzykawkami, a następnie w połowie zawodów opuścili Włochy.
W kolejnych latach sytuacja nie polepszyła się znacząco. W kontekście afer pojawiały się kolejne nazwiska, w tym Christiana Hoffmanna i Johannesa Duerra. Ten ostatni był objawieniem Tour de Ski 2013/2014. Niestety, czas pokazał, że metodą na formę Duerra był doping, a sam zawodnik został zdyskwalifikowany.
Łukasz Kruczek: praca z Małyszem nie była dla mnie łatwa