Zdobywała złote medale mistrzostw świata młodzieżowców i brąz na uniwersjadzie. Jej największym sukcesem jest jednak brązowy medal wywalczony wspólnie z Kowalczyk na mistrzostwach świata w Falun. I... tyle! Biegaczka z Myślenic, przez kłopoty zdrowotne, podjęła decyzję o zakończeniu sportowej kariery. W marcu obchodziła 32. urodziny.
Dawid Góra, WP SportoweFakty: Kto teraz będzie odnosić sukcesy w polskich biegach narciarskich?
Sylwia Jaśkowiec: Bardzo się cieszę, że miałam swój czas w sporcie. Trwał aż dwadzieścia lat. To jest dla mnie nie do uwierzenia. Coś pięknego! Zważywszy, że doświadczyłam w sporcie łez szczęścia, a także bólu i dramatów. Nie ma co przeżywać. Jedni kończą przygodę, a na ich miejsce przychodzą młodsi, zdrowsi, z zapasem sił i energii. Wierzę i mocno kibicuję moim koleżankom i męskiej drużynie biegaczy.
Jednak po zakończeniu kariery przez Kowalczyk i Jaśkowiec, polskie biegi kobiet straciły to, co miały najlepszego. Kibice muszą się przygotować na chude lata.
Z takim podejściem nasi kadrowicze faktycznie nie znajdą motywacji do podejmowania trudów życia sportowca, czyli wyrzeczeń i pokonywania własnych słabości na ciężkich treningach. Dajmy naszym reprezentantom to, co jesteśmy w stanie, czyli wsparcie i wiarę w ich możliwości.
Powodem zakończenia kariery były problemy zdrowotne. Co to oznacza w praktyce?
Mało sprawne kolano, które nie pozwala mi biegać ani chodzić po górach. Muszę nauczyć się je podziwiać z doliny.
Kłopoty z kolanem to jedyny powód?
Nie wiem, co pan insynuuje.
Jaka była atmosfera w kadrze w momencie pani odejścia?
Toczyłam walkę sama z sobą w związku z koniecznością zamknięcia tego rozdziału. Odchodziłam w samotności i sama musiałam podjąć trud przepracowania tej trudnej dla mnie emocjonalnie decyzji. Dziękuję mojej kochanej rodzinie, że towarzyszyła mi w tym czasie. I dziękuję tobie Boże!
Pojawił się cień ulgi, że to już koniec? Koniec wykańczających treningów i potwornie obciążających startów.
Mogę zapewnić, że walka się nie kończy. Tylko przeniosłam ją z areny sportowej na przestrzeń życia.
Justyna Kowalczyk, po zakończeniu kariery zawodniczej, zajęła się pracą trenerską.
W normalnym życiu założyłam sobie plan, że będę pracować tam, gdzie po prostu będzie praca. W sumie tak właśnie jest. W głównej mierze chciałabym dzielić się tym, co sama doświadczyłam w sporcie - nie zatrzymywać tego dla siebie, tylko przekazywać dalej.
Były propozycje z Polskiego Związku Narciarskiego?
PZN wspierał mnie w rozmowach z Tatrzańskim Związkiem Narciarskim. Przyszłość pokaże, jak będą układać się plany związane z pracą trenerską.
Jakie możliwości mają obecnie polskie biegi narciarskie? Kiepska infrastruktura, brak większych sukcesów od paru lat nie przyciągają następczyń i następców Kowalczyk i Jaśkowiec.
Faktycznie, z trasami biegowymi i systemem szkoleniowym nie jest w Polsce najlepiej. Dopóki sytuacja się nie zmieni na lepsze, to cała nadzieja w sile serca i ciałach naszych reprezentantów. Bądźmy wsparciem i radością dla nich jako kibice i jako Polacy!
ZOBACZ WIDEO Artur Szalpuk po zdobyciu złota MŚ: będzie kurą domową, liczy na tydzień wolnego, ale mógłby jeszcze grać