MŚ Seefeld 2019: Monika Skinder zaszczycona wspólnym startem z Justyną Kowalczyk. "Nawet o tym nie marzyłam"

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Monika Skinder
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Monika Skinder

- Start w duecie z Justyną Kowalczyk to ogromny zaszczyt. Gdy oglądałam jej sukcesy, nawet sobie nie wyobrażałam, że kiedyś pobiegnę z nią w parze - mówiła o sprincie drużynowym na MŚ w Seefeld Monika Skinder. Polki zajęły 10. miejsce.

Z Innsbrucka - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

- O rany! Chyba muszę zrobić zdjęcie - rzuciła Skinder, gdy zatrzymała się przy licznej grupie polskich dziennikarzy, by po chwili głośno się roześmiać. Dla zaledwie 17-letniej biegaczki duże zainteresowanie mediów było taką samą nowością, jak występ na seniorskich mistrzostwach świata.

- Były nerwy i stres, bo nigdy nie startowałam na tak ważnych zawodach i nigdy nie biegłam w parze z Justyną Kowalczyk, ale myślę, że poszło całkiem nieźle. Nogi piekły na podbiegach, ale trzeba było wytrzymać ból i dać z siebie wszystko. Po półfinale czułam duże zmęczenie, ale nie pozostało mi nic innego, niż walka. Celem był awans do finału i to się udało - mówiła młodziutka zawodniczka.

Czytaj także: Duże zainteresowanie powrotem Justyny Kowalczyk. "Naprawdę nic dziś nie zrobiłam"

W finale duet Skinder-Kowalczyk zajął ostatnie, dziesiąte miejsce. Biegaczka z Tomaszowa Lubelskiego stwierdziła, że dla niej ten wynik i tak jest dużym osiągnięciem. - Tak samo jak możliwość wystartowania razem z Justyną. Gdy byłam małą dziewczynką i oglądałam w telewizji jej sukcesy, nawet sobie nie wyobrażałam, że kiedyś pobiegnę z nią w parze. Wielki zaszczyt i dobry prognostyk na przyszłość. Nic tylko się cieszyć i pracować dalej - oceniła.

ZOBACZ WIDEO Trzeci weekend PŚ w skokach w Polsce? Hofer ocenił szanse

Skinder przyznała też, że czuje zmęczenie sezonem, w którym jej głównym celem był medal mistrzostw świata juniorów. W styczniu w Lahti Polka rywalizowała ze starszymi o dwa lata rywalkami, a mimo to w sprincie stylem klasycznym wywalczyła srebro. W biegowym środowisku nie jest już postacią anonimową. Komentatorzy jednej z norweskich telewizji w czasie niedzielnej transmisji nazwali ją młodą "supergwiazdą". Z kolei w Polsce 17-latka jest uważana za zawodniczkę, która w przyszłości może nawiązać do sukcesów Kowalczyk.

- Staram się nie myśleć, że jestem przez niektórych uważana za wielką nadzieję polskich biegów narciarskich. Skupiam się na treningach, na jak najlepszym przygotowaniu do kolejnych zawodów. Na pewno marzeniem jest medal igrzysk olimpijskich czy mistrzostw świata. Wiem, że osiągnięcie takiego celu oznacza ogrom cieżkiej pracy, ale myślę, że jestem w stanie ją wykonać - podkreśliła.

- Jeżeli chodzi o zainteresowanie zagranicznych mediów (po sprincie drużynowym Skinder udzielała wywiadów nie tylko polskim dziennikarzom - przyp. WP SportoweFakty), to trochę mnie ono zaskoczyło. Myślę jednak, że norweska telewizja może mnie kojarzyć, bo na zawodach juniorskich wielokrotnie rywalizowałam z Kristin Skistad, ich podwójną mistrzynią świata juniorów z tego roku z Lahti - wyjaśniła.

Czytaj także: Justyna Kowalczyk dumna z Izabeli Marcisz. "Nieziemski postęp"

Zdolna sprinterka wychwalała też trenerskie zdolności Kowalczyk, która od tego sezonu jest asystentką trenera głównego Narodowej Kadry Kobiet Aleksandra Wierietielnego.

- Dzięki współpracy z Justyną nasze rezultaty bardzo się poprawiły. Wszystkie zrobiłyśmy duży postęp. Ja czułam to, gdy sięgałam po srebro MŚ juniorów. Udowodniłam sobie, że można, że dzięki ciężkiej pracy da się osiągać dobre wyniki. Czasem zdarzają się trudne momenty, jest ciężko, ale jakoś sobie z nimi radzę. Myślę sobie wtedy, że nie haruję na próżno, że wykonuję tę pracę w konkretnym celu - zdradziła Skinder.

Źródło artykułu: