"Nie lubię mrozów, bo od zawsze sprawiają mi ból, choć doszłam do takiej doskonałości w jego eliminowaniu, że wygrałam wiele biegów w tak trudnych warunkach. Rok temu, gdy już miałam w końcu czas na emeryturze, wybrałam się do lekarza, by te dłonie i stopy ogarnąć. Okazało się, że cierpię na objaw Raynauda" - napisała w swoim felietonie dla "Gazety Wyborczej" Justyna Kowalczyk.
Objaw Raynauda to skurcz tętnic w obrębie rąk (czasem także stóp), wywołany przede wszystkim chłodem. Gdyby lekarze zdiagnozowali tą przypadłość u Justyny Kowalczyk wcześniej, to z pewnością polska narciarka, co sama przyznała, częściej słyszałaby głosy o zakończeniu profesjonalnej kariery.
"Z tą przypadłością uprawiam wyczynowo biegi narciarskie. Dobrze, że wcześniej czasu na lekarzy nie miałam, bo pewnie by mi te nartki z głowy wybić chcieli" - napisała dla "Gazety Wyborczej" dwukrotna mistrzyni olimpijska.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Iga Baumgart-Witan o końcu kariery: Nie mówię sobie "stop"
W swoim najnowszym felietonie Justyna Kowalczyk opisała również, jak na początku kariery trenowała bez specjalistycznej, zimowe odzieży. "Mam szesnaście lat. Jestem w kadrze narodowej w biegach narciarskich. Nie mam pieniędzy na dobre ubrania. Na żadne w sumie nie mam. Używam takich czarnych materiałowych cieniutkich rękawiczek. Jestem w Tauplitzalm. Jest bardzo zimno. Na dłoniach robią mi się bąble od mrozu. Każdego dnia więcej. Boli. Nic nikomu nie mówię. Przebijam je tylko".
Dopiero, gdy przyszły dobre wyniki sportowe, najwybitniejsza polska biegaczka w historii mogła zaopatrzyć się w specjalistyczną odzież, która pomagała radzić sobie z bardzo niskimi temperaturami powietrza. Dzisiaj, dzięki sukcesom Justyny Kowalczyk, biegaczki w polskiej kadrze mają już odpowiedni sprzęt i na starcie kariery nie muszą martwić się o kwestie odzieżowe, a w pełni mogą skupić się na przygotowaniu do sezonu.
Czytaj także:
Kim jest partner Justyny Kowalczyk? Kacper Tekieli wchodzi tam, gdzie inni boją się nawet spojrzeć
Justyna Kowalczyk pokazała noc polarną. Srogie mrozy nie dają za wygraną