Justyna Kowalczyk przez lata podnosiła problem braku miejsca do treningów w Polsce. "Słyszałam, że nie ma sensu naśnieżać takiej pętli w Polsce, bo przyda się dziesięciu osobom" - napisała była biegaczka na łamach "Gazety Wyborczej".
Okazuje się, że sytuacja jest zupełnie inna. Z tras korzystają nie tylko biegacze czy biathloniści, ale także kadra niepełnosprawnych, kajakarze, wioślarze czy alpiniści.
W tym sezonie doszło do zmian. Kowalczyk przyznała, że wystarczyły zaledwie dwa mroźne dni, aby w Centralnym Ośrodku Sportu w Zakopanem została przygotowana kilometrowa trasa.
ZOBACZ WIDEO: Skoki. Maciej Kot wróci do dobrej formy? "Bardzo mocno został poprawiony element, który powodował krótkie skoki"
"W Zakopanem też się zdarzył cud. Gdy już nam się wydawało, że pod Tatrami zupełnie skreślono biegi narciarskie, w COS powstała znakomita baza. (...) Trasy wciąż nie mają ani Słowacy, ani Czesi, ani Niemcy, ani Ukraińcy, ani Estończycy, Litwini i Łotysze, ani Białorusini, ani Słoweńcy. (...) Dziękuję za tę trasę! Jestem dumna" - dodała dwukrotna mistrzyni olimpijska.
"O te trasy stoczyłam niejeden bój, i medialny, i w zaciszu różnych gabinetów. Cieszę się ogromnie, że COS w końcu postanowił je zrobić, nie bacząc na narciarskie środowiska Zakopanemu wrogie" - skomentowała Kowalczyk.
Czterokrotna zdobywczyni Kryształowej Kuli jest zdania, że nawet jeżeli żadnemu z trenujących na tych trasach dzieci nie uda się osiągnąć mistrzostwa świata, to widok, który zastała w Zakopanem jest budujący.
Czytaj także:
- Kwota już robi wrażenie. W tym sezonie tylko jeden skoczek zarobił więcej niż Dawid Kubacki
- Zasłynął skokiem nago, pogubił się sportowo. Odbudował się w wielkim stylu