Dziesięć dni emocji za nami. To zapamiętamy najbardziej z Tour de Ski

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Tegoroczny Tour de Ski przeszedł już do historii. Jubileuszową dziesiątą edycję wygrali Norwegowie Therese Johaug i Martin Johnsrud Sundby. Fani biegów z pewnością będą długo wspominali najciekawsze wydarzenia.

1
/ 7

Wspaniały triumf Therese Johaug

Reprezentantka Norwegii wcześniej już raz wygrała Tour de Ski - była najlepsza w 2014 roku. Tym razem Johaug była uznawana za faworytkę już przed startem i nie zawiodła oczekiwań. Zgodnie z przewidywaniami nie dała nikomu szans szczególnie na ostatnim etapie. Alpe Cermis pozostaje królestwem Norweżki - co roku jest tam zdecydowanie najszybsza, dzięki czemu prawdopodobne są także jej kolejne triumfy w Tour de Ski w następnych latach.

2
/ 7

Wyjątkowy Tour de Ski Martina Johnsruda Sundbyego

Król męskich biegów jest w tym roku tylko jeden. Martin Johnsrud Sundby biega w zupełnie innej lidze niż jego rywale. Tegoroczny Tour de Ski był tego doskonałym przykładem - w konkurencjach dystansowych Norwegowi przytrafiła się wprawdzie jedna wpadka, ale nawet ona nie miała żadnego wpływu na końcowe wyniki. Sundby triumfował z przeszło trzyminutową przewagą nad kolejnym biegaczem - to rezultat, jakiego do tej pory nie było.

3
/ 7

Postawa Ingvild Flugstad Oestberg

Therese Johaug nie przypuszczała, że będzie miała tak mocną rywalkę. Tymczasem Ingvild Flugstad Oestberg spisywała się fantastycznie i miała jeden z trzech pierwszych czasów na każdym etapie z wyjątkiem ostatniego. Druga z Norweżek potrafiła błyszczeć nie tylko w sprintach, ale i w konkurencjach dystansowych. Jeszcze przed Alpe Cermis to właśnie Oestberg prowadziła w klasyfikacji generalnej, jednak tam musiała już uznać wyższość rodaczki. Nie zmienia to faktu, że za 25-latką jest kapitalny Tour de Ski. Oestberg powoli wkracza w najlepszy wiek dla biegaczki, więc z roku na rok może być jeszcze mocniejsza.

4
/ 7

Ostatni Tour de Ski Justyny Kowalczyk

To już koniec pięknej przygody Polki. Justyna Kowalczyk potwierdziła, że więcej w Tour de Ski startować już nie będzie. Tegoroczny Tour okazał się bardzo trudny. Nasza zawodniczka w kolejnych etapach zmagała się nie tylko z rywalkami, ale przede wszystkim z własnym organizmem. Symbolicznym zwycięstwem nad swoimi słabościami było pokonanie Alpe Cermis i ukończenie Tour de Ski. Teraz przed Polką inna wizja kariery w jej dwóch ostatnich latach - maratony zamiast zwykłych startów pucharowych.

5
/ 7

Upadek i radość Finna Haagena Krogha

Długo wydawało się, że Finn Haagen Krogh będzie wspominał tegoroczny Tour de Ski tylko źle. W poszczególnych etapach Norwegowi przytrafiały się rozmaite przygody - upadał, potykał się, nawet gubił narty. Końcówka była jednak wyśmienita - wygrał w Toblach, a na Alpe Cermis okazał się na tyle mocny, że awansował z piątego miejsca na drugie w klasyfikacji końcowej. W połowie Touru w trakcie jednego z wywiadów Krogh z trudem powstrzymywał łzy smutku. Na mecie pojawiły się łzy szczęścia.

6
/ 7

Dziesiąty ukończony Tour de Ski Pettera Northuga

W tym roku Tour de Ski obchodził jubileusz - rozegrana została okrągła, dziesiąta edycja. Zaledwie jeden zawodnik, biorąc pod uwagę zarówno kobiety jak i mężczyzn, ukończył wszystkie rozegrane biegi. Petter Northug, bo o nim mowa, do tej pory nie ma na koncie zwycięstwa w klasyfikacji generalnej imprezy. W 2016 roku zajął czwarte miejsce, ale jednocześnie zapisał się w historii jako jedyny klasyfikowany we wszystkich dziesięciu edycjach.

7
/ 7

Etapowe zwycięstwo Heidi Weng

Heidi Weng od kilku lat walczyła o pierwsze w karierze zwycięstwo w Pucharze Świata. Do soboty miała na koncie trzydzieści cztery miejsca na podium, ale ani jednego na jego najwyższym stopniu. Niezwykle zasłużona wygrana przyszła w końcu w Val di Fiemme, gdzie Weng była najlepsza w biegu na 10 kilometrów stylem klasycznym ze startu wspólnego. Początkowo nie cieszyła się bo myślała... że znowu jest druga. Sukces Norweżki na długo zapadnie w pamięci kibiców.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)