Wilder - Parker: szokujące rozstrzygnięcie

Twitter / Na zdjęciu: Joseph Parker i Deontay Wilder
Twitter / Na zdjęciu: Joseph Parker i Deontay Wilder

Walka Deontaya Wildera z Josephem Parkerem obiecywała być pięściarskim spektaklem, lecz rzeczywistość przyniosła coś zupełnie innego. Starcie to zdominował wyłącznie jeden zawodnik.

W tym artykule dowiesz się o:

Pojedynek Deontaya Wildera z Josephem Parkerem to bez wątpienia wydarzenie, które mogłoby być główną atrakcją na wielu dużych galach bokserskich. Obydwaj, jako byli mistrzowie świata wagi ciężkiej, walczyli o możliwość szybkiego powrotu do rywalizacji o mistrzowski pas.

Na papierze faworytem był Deontay Wilder, który już planował walkę z Anthonym Joshuą na marzec 2024 roku. Te plany chciał jednak pokrzyżować twardy Nowozelandczyk, Joseph Parker.

Pierwsza runda była, delikatnie mówiąc, rozczarowująca. Dużo taktyki i przyruchów, ale bardzo mało ciosów. Od drugiej rundy inicjatywę przejął Parker, który skracał dystans do Wildera bez większego respektu. Amerykanin polował na pojedyncze, nokautujące ciosy, lecz w pierwszych rundach nie podejmował wielu prób, a jeszcze mniej trafiał czystymi uderzeniami.

W środkowej części pojedynku obraz walki się nie zmienił. Parker kontrolował rytm i tempo starcia, podczas gdy Wilder nie miał wyraźnego planu na walkę. Jego strategia polegała na polowaniu na jeden nokautujący cios, ale tym samym "oddawał" rywalowi kolejne rundy.

W 8. rundzie nastąpiło coś, czego nikt się nie spodziewał. Kiedy Wilder nieco się otworzył, nadział się na mocną kontrę Parkera. Nowozelandczyk poszedł za ciosem i zasypał Wildera gradem uderzeń. Amerykanin przetrwał te ataki, a gong kończący rundę prawdopodobnie uratował go przed porażką.

ZOBACZ WIDEO: Poruszające słowa mistrza KSW. Musiał wybrać: ogrzać dom, czy kupić jedzenie

Ostatnie rundy były już zdecydowanie bardziej spokojne. Po udanej 8. rundzie, Parker nie dążył do skończenia walki przed czasem, kontynuując mądrą taktykę. Wilder w ostatnich dwóch rundach próbował bardziej aktywnie, ale jego działania nie przynosiły skutku.

To oznaczało tylko jedno. Sędziowie w Rijadzie nie mieli wątpliwości - jednogłośnie orzekli zwycięstwo Parkera. Nowozelandczyk, mimo że przez wielu był skreślany, udowodnił, że nadal posiada "to coś" i może z powodzeniem włączyć się do walk o najwyższe trofea. Czyżby to on miał być bohaterem wielkiej walki w marcu 2024 roku?

Zobacz także: Jake Paul wspiera młodych olimpijczyków
Zobacz także: Grymas bólu na twarzy Błachowicza

Komentarze (0)