To był bokserski debiut Marcina Sianosa, który zostanie w pamięci na długo. A wszystko przez jego zachowanie w ringu, które rozwścieczyło nie tylko obóz Artura Bizewskiego, ale i jego fanów.
Więcej pisaliśmy o tym tutaj -->> Potężny skandal na gali boksu zawodowego w Polsce
Sianos dobrze wszedł w pojedynek, dominował w pierwszej rundzie, ale w drugiej... pomylił zasady.
Zawodnik, którego podstawową dyscypliną jest MMA, wszedł w nogi rywala, obalił go, a gdy Bizewski leżał już na macie, to "poczęstował go" dwoma uderzeniami z łokcia. Walka została momentalnie przerwana.
ZOBACZ WIDEO: "Awaria transmisji". Ludzie przecierali oczy ze zdumienia
Na trybunach i w narożniku Bizewskiego natychmiast zawrzało. - Frajerski numer. Do tej pory miałem do niego szacunek, ale tak się k***a nie robi - powiedział po wszystkim poszkodowany.
Po akcji Sianosa zrobiło się bardzo gorąco, a pełne ręce roboty mieli ochroniarze. Sympatycy Bizewskiego chcieli wtargnąć na ring, żeby "wymierzyć sprawiedliwość". W stronę sprawcy skandalu poleciały różne przedmioty (m.in. krzesło), a na trybunach niosło się głośne "wy*********, wy*********"...
Sianos ostatecznie w asyście ochrony uciekł z ringu, a sędzia nie miał wyboru - podjął jedyną słuszną decyzję ogłaszając jego dyskwalifikację.
W sieci pojawiło się nagranie z całego zamieszania. Zaznaczamy jednak, że pada w nim wiele wulgarnych słów i okrzyków.
Zobacz także:
Zobaczył dziennikarza i nie wytrzymał. Gorąco po walce Kownackiego
"Diablo" rzuca wyzwanie Adamkowi. Niecodzienne zasady