Dwa lata temu głośno zrobiło się o sprawie Imane Khelif i Lin Yu-Ting. Obie nie zaliczyły testów płci i wystartowały w mistrzostwach świata, ale potem decyzją MKOl mogły wystąpić na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Algierka i Tajwanka zdobyły złote medale. Lin Yu-Ting dokonała tego, pokonując w finale Julię Szeremetę.
W ostatnich miesiącach MKOl pozostawał w konflikcie z organizacją IBA, która zarządzała światowym boksem. Tą federacją kierował Rosjanin Umar Kremlow, mocno powiązany z Władimirem Putinem. Ostatecznie funkcję IBA przejęła nowa federacja, World Boxing, do której zdecydował się dołączyć także Polski Związek Bokserski.
ZOBACZ WIDEO: Nie tylko Świątek. Zobacz, co gwiazda tenisa wyczynia z piłką
World Boxing wprowadził wymóg uzyskania certyfikatu płci. Według Polskiej Agencji Prasowej dokumenty wydane przez Centralny Ośrodek Medycyny Sportowej są konieczne, aby zawodniczki mogły wystąpić w mistrzostwach świata w Liverpoolu (4-14 września). Brak certyfikatu oznaczałby dyskwalifikację.
W rozmowie z PAP wiceprezes PZB Maciej Demel przekazał, że polskie pięściarki otrzymały takie certyfikaty. Każdy z dokumentów został wydany indywidualnie, jednak przy zgłoszeniu kadry całość przekaże szef delegacji.
- Naprawdę do uporządkowania tych spraw tak niewiele potrzeba. Sensacji i być może niesprawiedliwości można było uniknąć. Niesprawiedliwości, która wynika z pomówień - powiedział Demel.
Dodał także, że nie ma możliwości fałszowania badań, gdyż "byłoby to bardzo niebezpieczne dla krajowych placówek naukowych, a co za tym idzie dla poszczególnych federacji".