"Polski Wojownik" z Kanady odgryzał się w mediach przed pierwszym gongiem i zapowiadał, że "wykolei" Zimnocha. Ring napisał inny scenariusz, bowiem 38-latek przez długie fragmenty walki był bezradny i ewidentnie wolniejszy.
Pierwszą rundą Binkowski zaczął spokojnie, a sygnał do ataku dał Zimnoch. Niepokonany 30-latek ustawiał rywala lewym prostym. Od następnej odsłony Zimnoch nastawił się na prawy podbródkowy, a olimpijczyk z Sydney ratował się klinczami.
W kolejnych minutach nakreśliła się wyraźna przewaga pięściarza promowanego przez Babilon Promotion. Można było odnieść wrażenie, iż lada moment Zimnoch znokautuje Binkowskiego i raz na zawsze zamknie usta "Brzydkiemu Emigratnowi".
Dość niespodziewanie Binkowski odrodził się w piątej rundzie, jednak był to tylko chwilowy zryw. Zimnoch stracił pomysł na skuteczne obijanie Arta, który nic nie robił sobie z ciosów przeciwnika. Niecodzienna sytuacja miała miejsce w szóstej odsłonie - Binkowski próbował wytrącić z równowagi Zimnocha i… ugryzł go w ramię.
Najwięcej ekscytujących zdarzeń oglądaliśmy w ostatnich trzech minutach. Zimnoch za wszelką cenę chciał powalić Binkowskiego na deski i zebrał się do huraganowego ataku. Dynamiczne uderzenia nie zdołały skosić z nóg twardziela z Bielawy. Po ośmiu rundach, jednogłośną decyzją sędziów (79:74, 80:71, 80:71), zwyciężył Zimnoch.
Przyleciał z Kanady popajacowł, obraził kogo tylko się dało, zgarnął forsę i wyjechał.
Tylko czekać aż zobaczymy go wzorem Pudziana w jakimś tańcu z gw Czytaj całość