Zmartwychwstanie wagi ciężkiej. Coraz więcej hitów w "królewskiej" dywizji wagowej

Zdjęcie okładkowe artykułu: East News
East News
zdjęcie autora artykułu

W ostatniej dekadzie wiele mówiło się o kryzysie wagi ciężkiej w boksie zawodowym, ale wszystko wskazuje na to, że "królewska" dywizja wagowa wraca na właściwe tory. Powoli dobiega końca monopol jednego pięściarza, a konkurencja nie śpi.

W tym artykule dowiesz się o:

Przez lata powtarzał się slogan, że walki wagi ciężkiej bywają nudne jak ręczne liczenie głosów wyborczych. Wygląda jednak na to, że czasy przewidywalności wśród najpotężniejszych gladiatorów coraz śmielej odchodzą w niepamięć. Władimir Kliczko nieuchronnie zbliża się do emerytury, za kilka miesięcy skończy 40 lat i siłą rzeczy trzeba rozglądać się za jego następcami. Wybuchowych pretendentów, jak i coraz szerszego zaplecza nie brakuje. A to pierwszy sygnał dający nadzieję na przyszłość.

"Ciężkie" ostatki

21 czerwca 2003 roku dobiegła końca pewna era, czas starej wagi ciężkiej. W Staples Center w Los Angeles Lennox Lewis rozbił przez techniczny nokaut w 6. rundzie Witalija Kliczkę, obronił pas mistrza świata federacji WBC i IBO i odszedł na definitywną emeryturę. Wokół tamtego starcia było mnóstwo kontrowersji, mnóstwo niedopowiedzeń i wątpliwości, ale przede wszystkim był pokaz boksu naszpikowany emocjami. Poraniony Ukrainiec, dzisiaj już wyłącznie polityk nie myślący o ponownym włożeniu rękawic, nie krył rozczarowania, bo przegrał z fatalnie wyglądająca kontuzją, pomimo, że na kartach punktowych wszystkich trzech sędziów nieznacznie prowadził. Po krwawej wojnie w L.A nastąpiła susza, która zabijała "królewską" wagę. Czy po ponad dwunastu latach od tamtego wydarzenia możemy mówić o tak wyczekiwanym rozkwicie?

Amerykański bodziec z Alabamy 

Koniunktura na zawodowy boks wciąż najbardziej nakręca się w Stanach Zjednoczonych, czyli kolebce tej dyscypliny. Z rorzewnieniem wspominamy Muhammada Alego, Mike'a Tysona i resztę plejady wielkich. Niektórzy tłumaczyli kryzys wagi ciężkiej XXI wieku brakiem prawdziwego amerykańskiego mistrza, który byłby magnesem za oceanem. Taki narodził się w Alabamie i dziś siedzi na tronie federacji World Boxing Council. Zielony pas ma wspaniałą historię, wisząc niegdyś na biodrach wspomnianego Witalija Kliczki, Lennoxa Lewisa, Mike'a Tysona, Larry'ego Holmesa, Muhammada Alego, George'a Foremana czy Joe Fraziera.

Deontay Wilder, bo o nim mowa, po tytuł sięgnął na początku tego roku, pewnie pokonując na punkty Bermane'a Stiverne'a. To był 33 zawodowy triumf, pierwszy na pełnym dystansie. Król nokautu udowodnił tym samym, że potrafi również racjonalnie boksować i myśleć w ringu. "Brązowy Bombardier" ma już na koncie dwie udane obrony, a szerokim echem odbiła się zwłaszcza potyczka z niedocenianym Francuzem Johannem Duhaupasem. Komentując tę walkę w TVP Sport, momentami nie dowierzałem, ile ciosów może znieść przybysz z Europy, słusznie potem określany mianem współczesnego Rocky'ego. Koniec końców do ostatniego gongu nie dotrwał, ale transmitująca ciekawy bój amerykańska stacja NBC (w ramach cyklu gal Premier Boxing Champions) mogła być zachwycona z tak twardego przebiegu pojedynku. Zgodzić się można, że klasa ostatnich oponentów Wildera była rozczarowująca, ale niebawem czekają na niego już o wiele większe wyzwania. I jeszcze większy splendor.

Armia pretendentów 

Są głodni sukcesów, często niepokonani, kreowani na przyszłych mistrzów. Czasem przesadnie, ale otoczka medialna jest potrzebna. Z dużym zainteresowaniem śledzić możemy rozwój takich pięściarzy jak Anthony Joshua (14-0, 14 KO), prawdziwa perła pozbawiona rys i słusznie uważana za następcę Kliczki. Choć do tej pory jeszcze niezweryfikowany, między linami prezentuje dynamit demolujący przeciwników. Obok brytyjskiego mistrza olimpijskiego (kolejna analogia do Władimira Kliczki) prężnie rozwija się Joseph Parker (16-0, 14 KO), ale zapomnieć nie należy także o Tysonie Furym (24-0, 18 KO), Luisie "King Kongu" Ortizie (23-0, 20 KO) czy Andym Ruizie Juniorze (26-0, 17 KO). Akurat ostatni z nich, Meksykanin, być może na wyrost uznawany jest za Mesjasza boksu, a dużą chrapkę na konfrontację z nim ma Artur Szpilka (20-1, 15 KO). "Szpila" wcale nie stałby na straconej pozycji.

Dobry finisz roku

Emocje związane z wagą ciężką czekają nas już w tym tygodniu, bowiem w piątek dojdzie do ciekawego spotkania na amerykańskim rynku. 44-letni weteran Tony Thompson (40-5, 27 KO) postara się o sprawienie kolejnej niespodzianki i pokonanie Malika Scotta (37-2-1, 13 KO). W Polsce galę Premier Boxing Champions pokaże TVP Sport. W listopadzie zacierać ręce będą polscy fani, bowiem Mariusz Wach (31-1, 17 KO) postara sie pójść śladami Krzysztofa Głowackiego i utrzeć nosa skazującym go na porażkę bukmacherom. "Wiking" w Rosji skrzyżuje rękawice z Aleksandrem Powietkinem (29-1, 21 KO). Dużym zainteresowaniem cieszy się kolejne wyzwanie Władimira Kliczki (64-3, 53 KO). Dodajmy wielkie wyzwanie, bowiem Tyson Fury (24-0, 18 KO) mierzy aż 206 cm wzrostu. Piękny będzie również grudzień za sprawą dwóch starć - Anthony'ego Joshuy z Dillianem Whytem (16-0, 13 KO) i Bryanta Jenningsa (19-1, 10 KO) z Luisem Ortizem.

Data
30 październikaTony ThompsonMalik Scott
4 listopadaAleksander PowietkinMariusz Wach
14 listopadaBermane StiverneDerrick Rossy
28 listopadaWładimir KliczkoTyson Fury
12 grudniaAnthony JoshuaDillian Whyte
19 grudniaBryant JenningsLuis Ortiz
19 grudniaErkan TeperRobert Helenius
Źródło artykułu: