Mieszkająca na co dzień w Stanach Zjednoczonych Aleksandra Magdziak-Lopes wyszła do ringu z biało-czerwonym szalikiem. 36-letnia pięściarka urodziła się w Gliwicach, ale w wieku szesnastu lat wyemigrowała do USA. Można więc uznać, że był to pojedynek "polsko-polski".
Ewa Piątkowska dominowała przez całe starcie. Była szybsza od swojej przeciwniczki i częściej atakowała. W szóstej rundzie sędzia policzył nawet nokdaun reprezentantki USA, ale wynikał on raczej ze złego ustawienia nóg gliwiczanki.
Ostatecznie oficjalna punktacja wynosiła 96-93, 97-93, 96-93 na korzyść 32-latki z Radomia. Spełniło się marzenie "Tygrysicy" - zdobyła długo wyczekiwany prestiżowy tytuł.
- Dziękuję polskiej publiczności za świetne przyjęcie. Nie żałuję walki w Polsce. Ewa była szybsza i miała większy zasięg niż myślałam. Zaskoczyła mnie tym. Świetnie sobie poradziła. Nadziewałam się na jej ciosy. Przykra to dla mnie porażka, ale świat się nie skończył - powiedziała zaraz po pojedynku Magdziak-Lopes.
- Ola to bardzo inteligentna pięściarka, świetna technicznie. Zaskoczyła mnie, że jest aż tak dobra. Ciosy były mocniejsze niż się spodziewałam. Ta walka dała mi duże doświadczenie na przyszłość - stwierdziła nowa mistrzyni świata WBC.
ZOBACZ WIDEO: Niemiec mówił, że wytrze ring Polakiem. Głowacki i Łapin odpowiadają