Artur Szpilka zawiódł na całej linii swoich kibiców, gdy w ostatnią sobotę przegrał przez techniczny nokaut z Adamem Kownackim na gali w Nowym Jorku. Pięściarz był faworytem do zwycięstwa, jednak w ringu nie zaprezentował nic z tego, czym imponował choćby w walce z Tomaszem Adamkiem.
W ostatnich dniach w polskich mediach pojawiło się kilka opinii, że winę za fatalną postawę Szpilki między linami ponosi jego trener Ronnie Shields. Zdaniem m.in. Janusza Pindery czy Andrzeja Wasilewskiego, "Szpila" zaprezentowałby się zdecydowanie lepiej, gdyby w jego narożnik nadal był Fiodor Łapin.
Teraz pięściarz odniósł się do tych słów. Na Twitterze ogłosił, że Shields nie ponosi winy za jego porażkę.
— Artur Szpilka (@szpilka_artur) 20 lipca 2017
Dodajmy, że Shields został trenerem Szpilki w styczniu 2015 roku, tuż przed jego przeprowadzką do Stanów Zjednoczonych. Z nim w narożniku polski pięściarz wygrał trzy kolejne pojedynki, jednak dwa ostatnie kończyły się porażkami.
Przed Kownackim Szpilkę pokonał jeszcze Deontay Wilder.
ZOBACZ WIDEO Justyna Żełobowska: Boks jest dla mnie świętością, nie pójdę w stronę MMA