Gdy Władimir Kliczko przegrał walkę o mistrzostwo świata z Anthonym Joshuą, długo spekulowano o rewanżowej walce. Taki zapis zawarty był w kontrakcie i wydawało się, że Ukrainiec z niego skorzysta. Drugie starcie tych bokserów miało odbyć się w listopadzie w Las Vegas. Ostatecznie nie dojdzie do konfrontacji Kliczki z obecnym mistrzem świata.
Ukrainiec zaskoczył środowisko bokserskie swoją decyzją. Przez wiele lat był niepokonany na zawodowych ringach i zdominował rywalizację w wadze ciężkiej. Decyzja Kliczki była przemyślana, a swojemu menadżerowi zdradził ją już podczas środowej kolacji.
- Nie mam w sobie już tego ognia. To jest to, czego potrzebujesz, by odnieść sukces - miał powiedzieć Kliczko menadżerowi Berndowi Boente. Ukrainiec doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w walkach z młodszymi rywalami będzie mu trudno odnosić sukcesy. Dlatego wolał odejść w glorii chwały.
- Po walce z Joshuą potrzebowałem dużo czas do podjęcia decyzji. Udało mi się osiągnąć wszystko, jako amator i profesjonalista. Jestem zdrowy i szczęśliwy, a teraz jestem gotów, aby sprostać wyzwaniu, jakim jest kariera po karierze. Nigdy nie myślałem, że będę miał tak długą i pełną sukcesów karierę sportową. Dziękuję tym wszystkim, którzy zawsze mnie wspierali. Zwłaszcza rodzinie, mojemu zespołowi i licznym fanom - przekazał Kliczko w oficjalnym oświadczeniu.
Kliczko w swojej karierze wygrał 64 walki (53 przez nokaut) i zanotował pięć porażek.
ZOBACZ WIDEO Artur Szpilka: Nie wiem, co będzie dalej (WIDEO)