W 2012 roku na definitywny rozbrat z boksem zdecydował się Witalij Kliczko, starszy z braci. "Doktor Żelazna Pięść" zmagał się z problemami zdrowotnymi, zwłaszcza doskwierał mu kręgosłup i po znokautowaniu Manuela Charra w Moskwie odszedł ze sportu. W następnych latach miał multum propozycji powrotu, w powietrzu unosił się zapach gigantycznych pieniędzy, ale dawny czempion WBC mówił stanowcze "nie". 41-letni Władimir, który w czwartek ogłosił koniec kariery, też nie da się namówić na jeszcze jedno tango. Bo bracia znają siłę słowa.
W ten sposób końca dobiegła istotna karta historii królewskiej dywizji wagowej. Władimir na tronie zasiadł po raz pierwszy w 2000 roku, a przecież wcześniej, na igrzyskach olimpijskich w Atlancie, sięgnął po złoty krążek. Przez lata zdominował najcięższą dywizję i był niedoścignionym wzorem profesjonalizmu, kultury osobistej i chłodnej realizacji taktyki. Aż 18 razy z rzędu bronił mistrzowskich skalpów, goniąc nieśmiertelny wydawało się rekord Joe Louisa. Zachował status niepokonanego przez ponad 11 lat, co wśród najcięższych gladiatorów jest arcyrekordem.
Ostatni rozdział kariery dominatora to starcie z Anthonym Joshuą. 29 kwietnia na stadionie Wembley, przy akompaniamencie ponad 90 tysięcy widzów, Kliczko przegrał przez nokaut z brytyjskim królem mocnych ciosów. Poległ w 11. rundzie, choć sam miał rywala na widelcu i był o krok od zastopowania Brytyjczyka w szóstym starciu. Zabrakło wtedy tego lwiego pazura i to się straszliwie na nim zemściło. Cios podbródkowy, którym "AJ" zastopował "Doktora", był pięściarskim dziełem sztuki.
Wiele mówiło się o rewanżu, ale weteran z Kijowa przytomnie zdał sobie sprawę, że lepszy już nie będzie. W kwietniu wypracował, na ten moment eksploatacji organizmu, formę życia. "Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy" - drugi raz Kliczko nie byłby już tak dobry. Kolejna porażka przez KO byłaby wielce prawdopodobna, dlatego odwlekanie emerytury mogłoby się zemścić. Racjonalna decyzja, bo bokser o takim statusie nie powinien rozglądać się za sztucznymi wyzwaniami.
ZOBACZ WIDEO Adam Kownacki: Artur dużo się odkrywał. Byłem w szoku (WIDEO)
Z jednej strony pamiętamy pięściarzy, którzy zdecydowali się zawiesić rękawice na kołku po spektakularnym triumfie. Jednak odejście po przegranej, która stała się jedną z największych wojen wagi ciężkiej ostatnich piętnastu lat, też piękną klamrą wieńczy bogate dzieło. Po porażce z Joshuą pisałem, że Kliczko zmartwychwstał jako wielki wojownik (tekst przeczytasz tutaj). I z takim orderem pamięci opuszcza ring. Raz na zawsze. A wraz z tą decyzją kończy się pewna epoka.
Władimir Kliczko zdobył złoty medal olimpijski w 1996 roku w Atlancie. Po pierwszy pas zawodowego czempiona sięgnął cztery lata później, pokonując Chrisa Byrda. W szczytowym momencie kariery dzierżył aż cztery trofea - IBF, WBA, IBO i WBO. Wygrał 64 walki (54 przez nokaut), notując 5 porażek.
Przeczytaj inne teksty autora >>>