Dla "Diablo" był to bardzo ważny pojedynek. Krzysztof Włodarczyk wyszedł do ringu z myślą, że znowu musi powoli wspinać się w hierarchii kategorii junior ciężkiej, aby myśleć o walkach z najlepszymi. Taki był efekt porażki z Muratem Gassijewem w ubiegłym roku. W lutym, "na przetarcie", wygrał z Adamem Gadajewem, a teraz zmierzył się z dużo wyżej notowanym przeciwnikiem.
W Olanrewaju Durodoli kibice upatrywali solidnego przeciwnika dla byłego polskiego mistrza świata. 37-letni pięściarz z Nigerii to zawodnik, którego nie można lekceważyć. Wygrał 27 walk i tylko dwie kończyły się decyzją sędziów, a w pozostałych zwyciężał przed czasem. Nie dziwiło, że zapracował tym na przydomek "Boska Siła".
Pojedynek był bardzo spokojny i rozgrywany technicznie. Reprezentant Polski mądrze boksował i miał dużą przewagę nad Nigeryjczykiem, realizował swój plan taktyczny. Po ostatnim gongu można było mieć jednak pewien niedosyt. Były mistrz IBF i WBC miał kilka szans na znokautowanie oponenta, jednak ten był odporny na jego uderzenia i pozostawał w grze.
Po dziesięciu rundach nie było żadnych wątpliwości, mimo że zwycięzcę wybierać musieli sędziowie. Ich werdykt był jednogłośny. Punktowali 98-92 i dwukrotnie 97-93 na korzyść reprezentanta Polski.
- Dawno nie boksowałem z tak mocnym rywalem jak Durodola. Starałem się znaleźć u niego lukę, ale tylko się uginał. To nie jest zawodnik z przypadku, tylko światowa czołówka. Nie jest bardzo szybki, ale strasznie silny - przyznał "Diablo" tuż po pojedynku.
Prawie 37-letni Włodarczyk ma nadzieję, że otrzyma wkrótce kolejną szansę na odzyskanie pasa mistrza świata wagi junior ciężkiej. Na tę chwilę w matematycznym rankingu Boxrec jest notowany na 22. miejscu na świecie, ale dzięki temu zwycięstwu powinien zanotować awans o kilka pozycji.
ZOBACZ WIDEO Dominic Guinn kończy karierę po porażce z Arturem Szpilką. "Chcę dać innym coś, czego nie umiałem dać sobie"