Najważniejsza walka tego roku w polskiej wadze ciężkiej w skrócie wyglądała następująco: Dziesięć pełnych emocji rund, niezwykle ciekawy, toczony w szybkim tempie pojedynek i zakończenie, które zepsuło świetne wrażenie, jakie zrobili w ringu Artur Szpilka i Mariusz Wach.
Obaj zawodnicy mieli w trakcie walki lepsze i gorsze momenty, co chwila wymieniali się rolami młotka i gwoździa. Postawili sędziów punktowych przed bardzo trudnym zadaniem i nic dziwnego, że werdykt nie był jednogłośny.
Eugeniusz Tuszyński punktował 97-93 na korzyść Szpilki, Arkadiusz Małek 97-93 dla Wacha, a Przemysław Moszumański 95-94 dla "Szpili". Takie wskazania arbitrów oznaczały, że zwycięzcą został ogłoszony młodszy z pięściarzy.
Duża część widzów werdykt skwitowała głośnymi gwizdami. Ich zdaniem lepiej prezentował się w ringu Wach, który zadał więcej mocnych ciosów, kilka razy wstrząsnął rywalem, a w ostatniej rundzie posłał go na deski. Styl "Wikinga" podobał im się bardziej, niż mniej efektowny, ale w opinii sędziów skuteczniejszy sposób walki Szpilki.
Niektórzy kibice podeszli pod ring i najwyraźniej powiedzieli coś, co sprowokowało pięściarza z Wieliczki, bo kiedy Bogusław Solecki z TVP Sport zaczynał z nim wywiad, Szpilka odszedł w trakcie zadawania pytania i ruszył w kierunku lin. Choć przed walką wielokrotnie podkreślał, że przestał zwracać uwagę na to, co mówią o nim inni, że hejterzy nie robią na nim wrażenia, pod wpływem emocji pokazał swoje stare, temperamentne do przesady oblicze. Przed opuszczeniem ringu i rozprawieniem się z nieprzychylnymi mu osobami z wielkim trudem powstrzymali go jeden z jego sekundantów oraz narzeczona Kamila Wybrańczyk.
Takie obrazki były tłem dla rozmowy Soleckiego z Mariuszem Wachem. - Zabrakło mi jednej rundy. Mam nadzieję, że Szpilka i jego promotor dadzą mi szansę w przyszłym roku. Na pewno znowu damy bardzo dobry pojedynek. Artur bardzo wysoko zawiesił mi poprzeczkę, nie dał się sprowokować. Jedna runda, jeden cios, i byłoby zupełnie inaczej - tłumaczył Wach, zanim... też odszedł od dziennikarza TVP, by uspokajać wzburzonych werdyktem kibiców.
Kiedy już Szpilka stanął do rozmowy z Soleckim, jego słowom towarzyszyły gwizdy, okrzyki "złodzieje, złodzieje!" i skandowanie nazwiska Mariusza Wacha. - Ostatnią rundę wygrał Mariusz, ale poza tym kontrolowałem pojedynek. Wygrałem tę walkę, to są jakieś jaja - skomentował "Szpila" rozmowy w ringu, który momentami wyglądał na zmieszanego postawą części widzów.
Kilka godzin później Wybrańczyk opublikowała na Facebooku post, który może wyjaśniać przyczynę silnego wzburzenia Szpilki. Zdradziła, że po walce w jej stronę rzucano krzesełka, a także ostro skrytykowała takie zachowanie.
W późniejszych wywiadach Szpilka przyznał, że starcie z "Wikingiem" było najtrudniejszym w jego karierze, ponieważ mocno przeżywał je emocjonalnie. Zapytany o możliwy rewanż z Wachem odparł, że jest jak najbardziej za takim pojedynkiem.
Biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich zakończyła się najważniejsza walka 2018 roku w polskiej wadze ciężkiej, doprowadzenie do starcia Szpilka - Wach 2 jest wręcz obowiązkiem dla promotorów obu zawodników, zarówno z punktu widzenia sportowego, jak i biznesowego. Pod względem zainteresowania taka walka zapewne przebije pierwszy pojedynek dwóch najlepszych polskich pięściarzy w królewskiej kategorii wagowej.
ZOBACZ WIDEO Zobacz, co się działo po walce Marcina Helda na ACB w Moskwie