Kiedy w pewnym momencie brakowało mu pieniędzy na życie, jak wielu rodaków, wyjechał szukać pracy w Norwegii. - Chwytałem się różnych zajęć - opowiada. - Pracowałem w dużym gospodarstwie, potem na budowach. To tam właśnie doszło do groźnego wypadku - wspomina. Wrzesiński stracił czucie w lewej ręce. Nie tylko zdrowie, ale i kariera zawisły na włosku. - Rozciąłem nerw, który odpowiada za poruszanie dużą częścią dłoni od strony małego palca. Na szczęście rozpocząłem rehabilitację. Szczęście w nieszczęściu, że udało mi się z tego wykaraskać - cieszy się.
Rewanż w "Wojnie Domowej"
Walkę o pas mistrza Polski w wadze super lekkiej Damian Wrzesiński stoczy w sobotę, 22 grudnia, podczas pięściarskiej gali "Wojna Domowa" w Radomiu. Rywalem 30-latka będzie Michał Chudecki, z którym Wrzesiński zmierzył się już wiosną w Częstochowie. Podczas imprezy, której hitem było starcie Tomasza Adamka z Joeyem Abellem, sędziowie orzekli remis.
"Wrzos" zapewnia, że jest dobrze przygotowany i chce zdobyć pas. Twierdzi, że jego forma i umiejętności ciągle idą w górę i ma przed sobą jeszcze kilka lata w ringu. Jego celem pozostaje walka o europejskie trofeum i rywalizacja z najlepszymi pięściarzami na świecie. - Muszę sobie stawiać ambitne cele, jeśli chcę coś więcej osiągnąć - mówi. - W przyszłym roku chciałbym walczyć o tytuł mistrza Europy. Jeżeli uda spełnić się to marzenie, to stanąć na przeciw kogoś z czołówki światowej - śmiało deklaruje wuefista ze Złotowa.
Większy nie znaczy lepszy
Fascynacja sportami walki rozpoczęła się banalnie, jak u wielu chłopaków. - Od dziecka oglądałem filmy takie jak "Rocky" z Sylwestrem Stallonem, czy wszelkie produkcje Bruce’a Lee czy Jeana Clauda Van Damme'a - wyjaśnia. - A że zawsze byłem małych rozmiarów, za to z buńczucznym charakterem, to chciałem udowodnić starszym od siebie kolegom, że większy nie znaczy lepszy - wspomina "Wrzos". I przyznaje, że zdarzały się bijatyki. Później rozpoczął treningi w klubie, gdzie skupił się tylko i wyłącznie na sporcie.
Najpierw w Złotowie, osiemnastotysięcznym miasteczku w Wielkopolsce, był klub kickboxingu, potem powstała sekcja boksu. Tam narodził i ukształtował się boksersko zawodowy mistrz Polski. Na początku nie było jednak łatwo. Zawodnik studiował na Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu. Chwytał się rozmaitych zajęć, także za granicą, żeby związać koniec z końcem. Nie zostawało wiele czasu na poważny trening.
- Od momentu, gdy dostałem pracę nauczyciela, udało mi się tak zorganizować czas, że mogę regularnie trenować - opowiada pięściarz. - To idealny system, odnajduję czas na swoje przygotowania, nie zaniedbuję lekcji w szkole. Do tego dochodzi rodzina, dwójka dzieci - cieszy się pięściarz.
ZOBACZ WIDEO: Izu Ugonoh zdradza swoje marzenia. "W pierwszej rundzie walę na deski Joshuę!"