Fonfara: Powiedziałem "nie" i do ringu jako zawodnik już nie wejdę

Getty Images / Na zdjęciu: Andrzej Fonfara
Getty Images / Na zdjęciu: Andrzej Fonfara

- Mogę w tym wywiadzie obiecać, że już na ring nie wrócę - powiedział były pretendent do tytułu mistrza świata Andrzej Fonfara. "Polski Książę" w wieku 30 lat zakończył sportową karierę.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Mateusz Hencel, WP SportoweFakty: Z samego rana nadeszła zaskakująca informacja, dla wielu osób szok, postanowił pan zakończyć bokserską karierę. Skąd taka decyzja?[/b]

Andrzej Fonfara, były pretendent do tytułu mistrza świata: Na pewno to był szok, dla mnie to też nie jest łatwa decyzja. Całe życie to robię, to wciąż moja pasja i kocham boks, ale od teraz już w trochę innym wydaniu. Zakończyłem karierę dlatego, że mogę to zrobić i chciałem już tego. Boksuję od 20 lat, to ciężki sport. Jeżeli nie jestem w stanie tego robić na 100 proc., to nie warto wchodzić do ringu i oszukiwać ludzi dookoła i samego siebie. Lepiej skończyć trochę wcześniej niż za późno. Jest w tym wszystkim nostalgia, myślenie, że może mogłem zostać. Cieszę się jednak ze swojej decyzji, jestem szczęśliwy. Powiedziałem nie i do ringu jako zawodnik już nie wejdę.

Jest pan zabezpieczony finansowo?

Te pieniądze, które zarobiłem przez boks, a nie były to małe pieniądze, zainwestowałem z bratem w różne firmy i interesy, zarówno w Stanach Zjednoczonych jak i Polsce. Mogłem zrobić taki krok. Nie walczyłem cały życie tylko dla pieniędzy. To moja pasja, dlatego może przyszedł mi ten zarobek trochę łatwiej, ze względu na to, że kocham boks.

ZOBACZ WIDEO: Maciej Kawulski o Mamedzie Chalidowie: może w jego sercu coś pęknie

Kończy pan w momencie, gdy tak naprawdę już nic nie musi. Niewielu pięściarzy potrafi podjąć taką decyzję.

Boks to bardzo niebezpieczny sport. Jeżeli nie jest się gotowym mentalnie, to nie ma po co wchodzić do ringu, oszukiwać bliskich, trenerów, siebie. Rozmawiałem m.in. z moim bratem podejmując tę decyzję i wiem, że dziwił się. Mam teraz wszystko, fajne mieszkanie, nowego trenera. Coś po prostu jednak zgasło, nie mam już tych samych emocji, tej samej chęci rywalizacji i zwycięstwa co przed poprzednimi pojedynkami. Powiedziałem dziękuję i cieszę się, że robię to w takim momencie. Mam syna, w przyszłości pewnie będę miał kolejnego potomka, więc na pewno będę miał co robić. Nudzić się nie będę.

Zobacz także: Krzysztof Głowacki spotkał się z Mairisem Briedisem. "Nadchodzi czas Główki" (wideo)

Długo dorastała w panu ta decyzja?

Trwało to już jakiś czas. Na pewno pojawiły się wątpliwości po drugiej porażce z Adonisem Stevensonem. Wróciłem jeszcze na walkę w Polsce z Siłłachem, zmieniłem kategorię wagową, poszedłem w nowym kierunku, ale już wtedy coś chodziło z tyłu głowy. Po tej drugiej porażce z Adonisem były na pewno takie myśli. W późniejszym czasie trochę nie boksowałem, były inne obowiązki. Następnie wróciłem do treningów, ale dochodziły do tego zmiany terminu walki, zmieniłem również trenera. Miałem nadzieję, że nowe otoczenie pobudzi mnie do działania, ale im bliżej było walki, tym bardziej nie czułem tego wszystkiego. Po prostu podjąłem męską decyzję, być może wielu ludzi by takiej nie podjęło. Przemyślałem wszystko podczas pobytu w Los Angeles, postanowiłem stanąć i powiedzieć, że to koniec. To było dla mnie trudne, ostatni tydzień przysporzył mi wielu emocji. Wszystkie myśli i decyzje trzymałem w sobie zanim poinformowałem o tym moich najbliższych, trenerów i promotorów. Miałem podpisany kontrakt na trzy walki za bardzo dobre pieniądze. Może wyszło trochę nieprzewidywalnie, ale ja już taki jestem (śmiech).

9 marca miało dojść do walki z Edwinem Rodriguezem. Jak przebiegały zatem przygotowania?

Wszystko było fajnie, początkowo byłem w Los Angeles, ale przekładali termin walki i zjawiłem się w Chicago. Może to też miało swoją małą cegiełkę w tym wszystkim. Przygotowania były naprawdę dobre, trener widział, że daję z siebie wszystko, sparingi idą ok, dlatego też był trochę zdziwiony. W ostatnim tygodniu trener zauważył, że jestem trochę małomówny, że zacząłem się troszeczkę inaczej zachowywać. Już wtedy coś przeczuwał. Jeżeli nie jest się gotowym na maksa, to nie ma co ryzykować. Ostatni przypadek Adonisa Stevensona to dobitnie pokazuje. Można sobie wyobrazić, co teraz przeżywa jego rodzina. Gdy nie ma pewności, zarówno mentalnie jak i fizycznie, to należy usiąść w domu i przejść na emeryturę.

W Polsce kategoria junior ciężka jest z pewnością najmocniej obsadzona. Nie było propozycji, bądź nie kusiło, aby zmierzyć się z którymś z Polaków?

Większość tych zawodników to moi koledzy, nie było takiej propozycji ani ja nie z taką inicjatywą nie wychodziłem. Chciałem boksować w Stanach Zjednoczonych i rozwijać swoją karierę dalej tutaj. Decyzja zapadła jednak inna, mogę w tym wywiadzie obiecać, że już na ring nie wrócę. Jak się zrobi jeden krok, to nie można robić kolejnego wstecz. To definitywny koniec, mam co robić, na pewno znajdę sobie nowe zajęcia, mam masę pomysłów w głowie. Jeszcze o mnie usłyszycie.

Zobacz także: JJ McDonagh chce pokonać przed czasem Czerkaszyna. "Wszyscy przybyli zobaczą nokaut"

Usłyszymy o Andrzeju Fonfarze w boksie? 

Na pewno tak. Może nie od razu, nie dziś, nie jutro. Mam w Chicago swój gym, salę treningową, na którą przychodzi wielu ludzi i ciężko trenują, więc jest czym się zajmować.

Zakończenie kariery, to również czas podsumowań. Jakie momenty uważa pan za najważniejsze?

Na pewno wygrana nad Glenem Johnsonem. To było otwarcie do wielkich walk. Pierwszy pojedynek ze Stevensonem, który przegrałem, ale miałem go na deskach i była to świetna potyczka. Z pewnością starcie z Julio Cesarem Chavezem Jr. czy Nathanem Cleverleyem. Ważna była również rywalizacja z Chadem Dawsonem, gdzie przegrywałem i musiałem postawić wszystko na jedną kartę. Finalnie udało się znokautować Amerykanina. Mam wiele pięknych wspomnień, dzięki pięściarstwu poznałem wielu wspaniałych ludzi, przyjaciół oraz miłość mojego życia. Gdyby nie boks, nie byłbym w Stanach Zjednoczonych. Moja kariera to nie tylko walki, to właśnie świetni ludzie i ta cała otoczka, tego też będzie trochę brakowało. Nikt mi nie zabierze tego, co zyskałem przez wszystkie lata spędzone w boksie, mogę się tylko tym cieszyć.

Komentarze (7)
avatar
--iki--
15.02.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Fanfara nie zdobyl pasa ale dla wielu tych co go zdobyli ale nie potrafili przestać na czas to właśnie on będzie prawdziwym mistrzem ! ps. np ex sutener adonis s. przyjmował ciężkie ciosy przez Czytaj całość
avatar
Gregory62
15.02.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To też jest mistrzostwo powiedzieć dość w odpowiednim czasie!!! 
avatar
Romuald Kasprzyk
14.02.2019
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Brawo za decyzję!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 
avatar
Krystyna Karska
14.02.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Lepiej zejść, niż czekać, aż zniosą. 
avatar
urodzony w bloku silnika
13.02.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Super facet .Trzeba isc tam gdzie serce wola.Powodzenia Andrzej w nowej roli .