Do tej pory częstym zjawiskiem na galach grupy Knockout Promotions był fakt, że kibice znali wyniki większości walk jeszcze przed pierwszym gongiem. Obijanie bumów, nawet z przyzwoitymi rekordami, było częstą praktyką, choć i zdarzały się takie walki jak Wach - Szpilka, będące hitem na rodzimej scenie pięściarstwa. Do tej pory były to jednak wyjątki od reguły.
I kiedy, przynajmniej mi, dość było bumobicia, o czym napisałem kilka słów, nagle nastąpił przełom. Starcie Ugonoha z Różańskim trzeba tak określić i należy zachwalać na każdym roku. Z jednej strony dla Różańskiego to skok na głęboką wodę i jednocześnie szansa na życiowy sukces. Z drugiej, w przypadku niepowodzenia zaprzepaszczenie solidnego rekordu. Taka sama sytuacja tyczy się Ugonoha, z tym że na stole trzeba było położyć dużą sumę, aby pojawił się on w Rzeszowie. Warto pamiętać, iż jeszcze dwa lata temu czarnoskóry Polak był o krok od wielkich walk i znokautowania Dominika Breazeale.
Na pojedynek wieczoru Knockout Boxing 7 będę czekał z dużym zaciekawieniem. Fakt, Andrzej Wasilewski będzie musiał się sporo się namęczyć, aby galę spiąć finansowo. Jeśli jednak zdecydował się na ten krok, to mam nadzieję, że nie przyniesie on wielkich strat, bo uciecha dla kibica powinna być na najwyższym, przynajmniej w Polsce, poziomie.
ZOBACZ WIDEO KSW 49. Akop Szostak załamany po porażce. "Nie wiem co dalej z moją karierą"
Zobacz także: Mocne słowa Fury'ego o Wilderze
Nie jest też tak, że do tej pory pan Wasilewski był znany tylko z gal z nastawieniem na bumobicie. Po prostu taka formuła gal, gdzie reprezentanci Polski z góry wychodzą do ringu wygrani, wyczerpała się w obecnych czasach. Za granicą również nie chce oglądać się już pojedynków do jednej bramki. Na rynku jest za duża konkurencja, jeśli chodzi o sporty walki, gdzie nie brakuje emocji, sensacji - a to chcą zobaczyć kibice.
Walki z tzw. kelnerami to sposób na doprowadzenie naszych, ale i nie tylko, bokserów do mistrzowskich starć - zgoda. Jednak do momentu takiej szansy promotor z reguły dokłada. Tylko po co? Nie lepiej szybciej poddawać ich weryfikacji, niż liczyć na jednorazowy skok na kasę?
Ja jestem w stanie uwierzyć w to, że pan Wasilewski więcej zainwestował, niż wyciągnął z boksu. To fanatyk, o dużej wiedzy, który już kilka razy poważnie przeinwestował również swoich podopiecznych, jak choćby będącego na "wakacjach" Dawida Kosteckiego. Z drugiej strony nie ma i długo nie będzie w naszym kraju osoby, która miałaby takie kontakty i takie rozeznanie w tym biznesie jak on.
Jestem pod wrażeniem dotychczasowej karty walk w Rzeszowie. Już starcie Matyji ze Stępniem oraz Czerkaszyna z Capperem zapowiadało zmiany na lepsze. Czasami może lepiej poddać pięściarza weryfikacji, niż doprowadzić go do walki o pas, a potem wstydzić się za jego postawę.
Waldemar Ossowski
Inne teksty autora>>>