Talarek to jeden z najefektowniej walczących polskich pięściarzy. Jego wizytówką są krwawe ringowe wojny. W zawodowej karierze nie unikał wyzwań i często podejmował walkę z wyżej notowanymi rywalami na obcym terenie. Ale trudno się dziwić - charakter hartuje na co dzień w kopalni Bielszowice, pracując w nieludzkich warunkach kilometr pod ziemią. Dlatego nie powinien dziwić fakt, że wirusa pokonał łatwo i szybko. Teraz myślami jest już w ringu.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: Kiedy się pan zaraził?
Robert Talarek: Tego pewien nie jestem. Pierwsze objawy pojawiły się 11 lub 12 maja. Poczułem się źle po powrocie z szychty (zmiana robocza w kopalni - przyp. red.). Ale nie jakoś mocno. Tak normalnie, bo szychta wykańcza człowieka i jeszcze nigdy nie wróciłem do domu wypoczęty. Tam na dole jest ogień. Specyficzne warunki tlenowe, duże zawilgocenie. To utrudnia pracę. Tego dnia było takie lekkie zmęczenie, delikatny ból stawów. Można powiedzieć: dzień jak co dzień.
Czy pojawiła się gorączka?
Stan podgorączkowy. Jakieś 37 stopni. Może dwa dni mnie tak trzymało. Ale wypiłem gorące mleko z czosnkiem i masłem. I mi przeszło. Wróciłem do pracy. Dopiero po tygodniu dowiedziałem się, że to był koronawirus.
ZOBACZ WIDEO: Klatka po klatce (online). Akop Szostak trafi do FAME MMA? "To bardzo sympatyczni goście"
On chyba po prostu nie wiedział, z kim przyszło mu walczyć.
Chyba nie do końca wiedział, bo żadnej szkody nie wyrządził.
A jak przeszła przez to rodzina?
Żona też się zakaziła. U córeczki test wyszedł negatywny. Ale nie wykluczam, że też się zaraziła i przechorowała całego wirusa bezobjawowo.
Czy mocno przetrzebiło kopalnię, w której pan pracuje?
W Bielszowicach pracuje około 2500 tysiąca osób. Nie wiem, ilu dokładnie pracowników się zakaziło. W najbliższym otoczeniu na szybko przychodzi mi do głowy siedmiu kolegów. Ogólnie nie była to jakaś duża liczba.
Od czego się zaczęło?
Koronawirusa miał jeden z kierowników oddziału. Biorąc pod uwagę sytuację na Śląsku, zapadła decyzja o przeprowadzeniu masowych testów w naszej kopalni. Ja byłem badany 18 maja.
Wydobycie zostało wstrzymane?
Był przestój. Trwał tydzień, ale był zarządzony właśnie po to, żeby wykonać testy u załogi.
Pan przeszedł wirusa w zasadzie bez szczególnych objawów. Czy były gorsze przypadki wśród kolegów?
Niektórych trochę mocniej połamało. Mieli większe bóle mięśni. Najgorzej wirusa przeszedł wspomniany kierownik. Leżał w łóżku, miał problemy z oddychaniem, duszności. Bardzo nieprzyjemna sprawa. Ale też wyszedł z tej walki zwycięsko.
Kiedy będzie pan mógł wrócić do pracy?
Dopiero wtedy, kiedy u każdego z domowników wynik testu będzie negatywny dwukrotnie. W moim przypadku testy potwierdziły, że zostałem wyleczony. W przypadku żony pierwszy test był pozytywny i teraz czekamy na wynik drugiego. Mam nadzieję, że na trzecim się zakończy.
Cała Polska spogląda na Śląsk z niepokojem. Czy ten niepokój jest widoczny u was?
Szczerze powiem: nie wiem, bo nie wychodzę z domu. A na doniesieniach z telewizji nie chcę się opierać, bo w zależności od kanału mówią co innego. Od razu jak wykryto u mnie wirusa, skierowano mnie na trzy tygodnie kwarantanny. Mam dozór policji, nie mogę się nigdzie ruszać. Musiałem poinformować, z kim miałem kontakt w ostatnim czasie. Ci ludzie, z którymi się kontaktowałem, też mają kwarantannę. Właśnie dlatego nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
Jak pan sobie radzi z kwarantanną? Co z takimi prozaicznymi rzeczami jak zakupy?
Głównie opróżniamy zapasy. Przed kwarantanną zamrażalnik był pełny. Prawie cały został opróżniony.
A jak pan sobie radzi w tym czasie? Dla sportowca siedzenie w domu może być trudne.
Staram się trenować. Kiedy dziecko śpi, mam też możliwość regeneracji. Oprócz tego stawiam na dobre jedzenie. Oczywiście z zamrażalnika. Mam też ambitny cel. Ćwiczę za pomocą ciężarków typu kettlebell i chcę zdobyć czerwoną koszulkę Top Ten StrongFirst Kettleball. Mało ludzi ją ma. Żeby ją zdobyć, trzeba wykonać dwieście "snatchy" z ciężarem ważącym 24 kg w ciągu 10 minut. Cały czas trenuję. Przy tej okazji mocno poprawiam swoją wytrzymałość siłową i wydolność. A poza tym jest fajnie, bo mogę spędzić trochę czasu z rodziną. Nie zawsze był na to czas.
A czy zastanawiał się pan już nad datą powrotu do ringu?
Jeśli w lipcu mój promotor Tomasz Babiloński znajdzie dla mnie walkę, to chętnie skorzystam z propozycji. Od razu uspokajam, zdążę się przygotować bez żadnego problemu.
Robert Parzęczewski i Fiodor Czerkaszyn. Na papierze często jest pan zestawiany z tymi zawodnikami. Nie byłby pan faworytem w tych pojedynkach.
Na razie są prowadzone jakieś luźne rozmowy. Nie ma żadnych kontraktów na stole. Ale ja jestem otwarty na walkę z którymś z tych chłopaków. Nigdy nie odmawiałem wyzwań. Teraz też tego nie zrobię.