Rafał Jackiewicz poszedł na wojnę po walce w Niemczech. "Oszukano mnie jak nikogo wcześniej"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Rafał Jackiewicz
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Rafał Jackiewicz

Rafał Jackiewicz poszedł na wojnę po sierpniowej walce w Niemczech i zmianie werdyktu, która kosztowała go zwycięstwo. Jego prawnicy już wysłali pismo do niemieckiego wydziału boksu zawodowego. Niewykluczone, że sprawa skończy się w sądzie.

W tym artykule dowiesz się o:

Przypomnijmy, 29 sierpnia na gali boksu zawodowego w Braunlage 43-letni Polak sprawił sensację, pokonując na punkty faworyta gospodarzy Rico Muellera. Radość Jackiewicza nie trwała jednak długo. Kilka dni później Niemiec złożył protest, po którym to właśnie jemu przyznano zwycięstwo. W międzyczasie Jackiewicz stoczył kolejną, zakończoną decyzją sędziów walkę, po której również zawrzało. W rozmowie z WP SportoweFakty Jackiewicz potwierdził, że w sprawie starcia z Niemcem podjął już kroki prawne.
 
Artur Mazur, WP SportoweFakty: Nie było obaw, że przegrasz walkę Rico Muellerem bez względu na wszystko, co stanie się w ringu?

Rafał Jackiewicz: No pewnie, że były. Przecież wzięli mnie nie po to, żebym wygrał. Miałem tylko dać dobrą walkę i to wszystko. W europejskim boksie wszyscy o wszystkich wiedzą wszystko. Zawodnicy dobierani są pod gospodarza tak, żeby ten nie przegrał.

Jak trafili do ciebie?

Przez Facebooka. Przypadkowo się "jarnąłem", że mogą wyjść z propozycją walki, kiedy Mueller zaprosił mnie do grona znajomych. To było w poniedziałek na dwa tygodnie przed galą. Patrzę, a tu jakieś dziwne zaproszenie. Już chciałem skasować, bo pomyślałem, że znów ktoś chce mnie na kasę zrobić, ale spojrzałem na nazwisko. Patrzę: "Mueller". Skojarzyłem, że miałem z nim walczyć o tytuł mistrza świata IBO. Zaakceptowałem to zaproszenie i od razu poleciałem na salę zrobić trening. We wtorek i środę to samo. Byłem przekonany, że zaraz będzie akcja pod tytułem "mamy dla ciebie ofertę walki".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: odważna pasja Karoliny Kowalkiewicz

Kiedy ją złożyli?

W środę zaczęły się negocjacje. Ja już byłem w treningu od trzech dni i chciałem tylko dopiąć szczegóły: waga, kasa i tak dalej. Pod koniec tygodnia wszystko klepnęliśmy. Po dwóch tygodniach przygotowań wyszedłem do ringu. Byłem przygotowany jako tako.

A czy to prawda, że do walki mogło nie dojść?

Tak, bo na miejscu promotorzy zaczęły się szopki z kasą, z opuszczeniem pokoju. Jak zobaczyłem, co się dzieje, powiedziałem krótko: pieniądze przed walką, albo nie wychodzę do ringu. Na początku dałem im czas do godziny 15, później do 18. Chciałem nawet wsiadać w auto i wracać do domu. Ostatecznie poszliśmy na halę, ale promotorzy zapadli się pod ziemię. Jeden z nich odnalazł się po godzinie 19. Powiedziałem do kumpla, że ta walka nie ma sensu i spadamy do Polski. No bo kto normalny na 45 minut przed walką się rozgrzeje, zabandażuje i wyjdzie do ringu?

Jednak zostałeś. Co takiego się stało?

Gość wyjął kopertę wypełnioną euro. Chciałem go pogonić, ale uznałem, że przecież przyjechałem tam po kasę. Przeliczyliśmy pieniądze, rozgrzaliśmy się i wyszliśmy do ringu. Byłem tak wk...y, że chciałem zwyczajnie tego Muellera i chyba dlatego tak dobrze zawalczyłem.

Na tyle dobrze, że sędziowie wypunktowali twoje zwycięstwo. Nie było obaw, że ten sen się szybko skończy?

Uważam, że przeważałem przez cały pojedynek. Obijałem go, a on trafił mnie może ze trzy razy. Kiedy ogłaszali werdykt, bałem się, że mnie przekręcą i będzie jakiś remis. Przecież znam realia w boksie. A tu zaskoczenie. Sędziowie punktowali na moją korzyść w stosunku dwa do remisu. Myślę sobie: elegancko.

Kiedy pojawił się niepokój?

Dwa dni później kumpel napisał do mnie na Facebooku. "Ty, Rafciu, widziałeś? Na Boxrecu zmienili zieloną kratkę oznaczającą zwycięstwo na szarą, która oznacza brak decyzji". Patrzę k...a i nie wierzę! Taka sytuacja zdarzyła się chyba po raz pierwszy w historii. Po kilku dniach kratka szara została zmieniona na czerwoną. Za wszystkim stał związek boksu zawodowego w Niemczech (BDB - red.). Nagle pięciu niezależnych sędziów obejrzało walkę i stwierdziło, że przegrałem dwoma punktami. W grudniu 2019 roku jako pierwszy człowiek na świecie stoczyłem trzy walki jednego wieczoru: w boksie, kickboxingu i MMA. A teraz oszukano mnie jak nikogo wcześniej.

Z czymś takim w historii boksu chyba się nie spotkałem.

Redaktor Janusz Pindera gdzieś powiedział, że coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy. Zdarzały różne "wałki": zamieniali karty, punktację, dopisywali coś, albo ktoś się zwyczajnie mylił. Ale takich jaj nie było. Zmieniano werdykt w walce Dawida Kosteckiego, ale tam były inne okoliczności i błędy proceduralne. W moim pojedynku nie było liczenia, fauli, kar, niczego, co mogło wpłynąć na werdykt. Była tylko prośba od sędziego, żebym sobie nie żartował, bo trochę "gadałem" z publicznością.

Czy dostałeś jakieś pismo? Ktoś dzwonił?

A skąd! O wszystkim dowiedziałem się z Facebooka.

Kabaret.

W pierwszej chwili chciałem to wszystko olać. Zgodnie z hasłem "mam wyj...e na wszystko", które jest mi bliskie od kilku lat. Ale któregoś wieczoru sobie leżę i myślę: nie k..a, nie odpuszczę! Zadzwoniłem do Krzysztofa Kraśnickiego z Polskiego Wydziału Boksu Zawodowego i poprosiłem go o wyjaśnienie tej afery. Napisałem też na Facebooku, że szukam kancelarii adwokackiej, która może się tą sprawą zająć. Odezwała się kancelaria Lex Sport i oni już zajęli się tematem.

Na jakim etapie jest cała sprawa?

Adwokaci z Lex Sport wysłali już pismo do BDB. Poprosili o przywrócenie pierwotnego werdyktu i wyjaśnienia. Jeśli to się nie stanie, kierujemy sprawę do sądu. Ale czekamy na odpowiedź. Bez niej nie możemy wykonać kolejnych kroków.

Co zrobisz, jeśli wygrasz?

Połowę pieniędzy oddam kancelarii, a połowę przekażą na cele charytatywne. Ale tu w ogóle nie chodzi o kasę! Dawno nie zrobiłem czegoś dla sportu, dlatego uznałem, że to jest idealny moment.

Miałeś jakiś kontakt z Rico Muellerem po tym całym zamieszaniu?

Pisałem do niego na zasadzie: co wy tam za akcje odwalacie? Ale odezwał się tylko jego menadżer. Chyba chciał mnie przekupić. Zaproponował mi walkę 31 października pod warunkiem, że dam Rico spokój i nie będę do niego pisał. Powiedział, że na pewno ją wygram, że gość, z którym mam się zmierzyć od jakiegoś czasu już nie walczy, i że wszyscy będą zadowoleni. Niezła akcja, co?! Ale na tym kontakt się skończył.

Zaraz po walce z Muellerem zmierzył się pan z Bartłomiejem Grafką. Werdykt również wzbudził emocje.

Nie ujmując nic Bartkowi, on tej walki nawet nie zremisował. Przecież to nie są Mikołajki, że się komuś daje prezenty za chęci i ambicję. Nie, k...a! To jest walka bokserska, w której decydują czyste, celne ciosy. A co Grafka w tym starciu zrobił? Nap...ł po gardzie i pruł powietrze. Raz mnie trafił "na schaby" w czwartej rundzie i wtedy odpuściłem. To wszystko. A ja pokazałem technikę, ciosy, zbicia, uniki, zejścia na nogach. Pokazałem ABC boksu i go trafiałem. No przepraszam, za co on dostał ten remis?

Jeden sędzia punktował remis 57-57, drugi 58-56 na twoją korzyść, a trzeci 60-54 dla Grafki. Zastanawiam się jak to jest możliwe, że jeden sędzia widział kompletnie inną walkę?

Eugeniusz Tuszyński dał wszystkie rundy Bartkowi. Przecież to jest skandal! Moim zdaniem już remis był naciągany. Uważam, że 4 rundy wygrałem, a dwie mogłem przegrać. Ale wszystkie rundy dla mojego rywala? Nie róbmy sobie jaj! To był taki niemiecki akcent w Rudzie Śląskiej. Z jednej strony mi to wisi, a z drugiej mi jest przykro, bo na to patrzą młodzi ludzie. Patrzą chłopaki, którzy wiążą z boksem przyszłość. Jak oni będą oglądać takie akcje, to gdzie będzie ich motywacja? Odpowiem: w d...e! Taka jest prawda.

Czy to jest powód kryzysu polskiego boksu? Kiedyś pięściarze wypełniali największe hale w Polsce. Teraz o to trudno.

No bo jak ludzie widzą takie "wały", to później zamiast pójść na galę obejrzeć dobrą bitkę, wolą wyjść na miasto i się napić.

Będziesz się jeszcze bawił w boks po tym wszystkim?

Już w lutym, po walce z Kewinem Gruchałą miałem skończyć karierę. Okazało się, że on złapał kontuzję. Później na przeszkodzie stanęła pandemia. Teraz nie chce walczyć, bo "coś tam". Niby mamy wyjść do ringu na wiosnę, ale domyślam się, że on i jego obóz poczekają, aż mnie zmumifikują. Ale tak się nie stanie. O, nie! Odżyłem i jeszcze parę walk stoczę. I chcę namieszać, bo okazało się, że jeszcze mogę!

Komentarze (4)
avatar
olo1
22.09.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nieprawda. W Niemczech nie takie numery się robi z boksem. Wszyscy to wiedzą. Żaden szanujący się amerykański mistrz nie chce tam walczyć więc nie takich jak Ty tam oszukiwano 
avatar
A my swoje
22.09.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Taka jest oficjalna wersja Marcina Dańca. A iile to już razy el testosteron został oszukamy? Ale on to lubi. Kubicę też oszukują w kółko i na okrągło. 
avatar
Y3322
22.09.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
To Niemcy. To u nich normalne , a pewnie tam jeszcze jakis Turek lapy maczal bo oni pchaja sie w te rzeczy. Tylko sad - i trzeba walczyc do upadlego z dziadostwem !!! Trzymam kciuki! 
avatar
Szef na worku
21.09.2020
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
"A teraz oszukano mnie jak nikogo wcześniej." Jak nikogo? Gołotę też Mike oszukał. Wyszli na ring,Gołota myślał,że pogadają czy coś,a On zaczął go bić od razu...