Były mistrz świata już trzykrotnie tracił prawo jazdy. Mimo jego braku prowadził pojazdy mechaniczne. Gdy złapała go policja, litości nie było. Krzysztof Włodarczyk trafił do więzienia, gdzie ma spędzić pięć miesięcy. Bokser stara się o tzw. dozór elektroniczny i czeka na decyzję sądu penitencjarnego.
Swoim zachowaniem zawiódł wiele osób. Miał szansę na stoczenie kolejnej mistrzowskiej walki, ale plany te prysły niczym mydlana bańka. Zawiedziony jest m.in. Paweł Skrzecz.
- Widocznie rozum dziecka nadal w nim pozostał. To bardzo nieodpowiedzialne zachowanie, ale trzeba uczciwie przyznać, że pracował na ten wyrok latami - powiedział srebrny medalista igrzysk olimpijskich z Moskwy (1980) i mistrzostw świata 1982.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tego talentu Chalidowa nie znaliśmy. Co za umiejętności!
Obaj w przeszłości wspólnie trenowali. Skrzecz zauważył, że już wtedy "Diablo" miał tego typu problemy. Medalista igrzysk olimpijskich nie chce słyszeć tłumaczeń Włodarczyka. Sam przyznał, że gdyby sam miał zakaz prowadzenia pojazdów, to wszędzie przemieszczałby się piechotą. - Myślałem, że zmądrzał - dodał.
Włodarczyk w areszcie przebywa od 8 stycznia. Spędzić w nim pięć miesięcy, co oznacza, że opuści go w czerwcu. Wtedy kolejną walkę mógłby stoczyć dopiero w drugiej połowie 2021 roku.
Krzysztof Włodarczyk stoczył do tej pory 63 walki. 58-krotnie zwyciężał, w tym 39 razy przez nokauty. Ponadto poniósł cztery porażki i raz zremisował. To były mistrz świata organizacji WBC i były mistrz świata organizacji IBF w kategorii junior ciężkiej.
Czytaj także:
Bunt w branży fitness? Piotr Piechowiak: Przede wszystkim powinniśmy być solidarni
MMA. Wiemy, kto będzie kolejnym rywalem Jona Jonesa. Dana White potwierdza