27 czerwca Rosjanie przeprowadzili atak na centrum handlowe "Amstor" w Krzemieńczuku. To kolejny bestialski akt podczas trwającej od 24 lutego agresji na Ukrainę. W wyniku ataku śmierć poniosło 21 osób, rannych zostało 66 osób. Liczba ofiar może się zwiększyć, gdyż ratownicy odnaleźli 29 fragmentów ciał niezidentyfikowanych osób.
Jednym z pierwszych, którzy przybyli na miejsce tragedii, był Władysław Gela. Kibicom boksu znany jest z występów na zawodowych ringach (jego rekord to 12 zwycięstw i 4 porażki). Trzykrotnie walczył w Polsce. Teraz jednak pochodzący z Połtawy 22-latek ma inne priorytety.
Gela jest strażakiem. Jego brygada otrzymała zgłoszenie po ataku na "Amstor". Strażacy zaczęli gasić pożar, a jednocześnie starali się wyciągnąć z płonącego budynku jak najwięcej osób.
Słyszał głosy, nikogo nie widział
- Natychmiast próbowaliśmy wyciągnąć ofiary spod gruzów. Wyjaśnili nam z grubsza, gdzie mogą być ludzie. Kiedy wszedłem, słyszałem głosy wzywające pomocy, ale nie widziałem tych ludzi - wspomina pięściarz w rozmowie z Iryną Koziupą z portalu tribuna.com.
Strażacy ręcznie odkopywali gruzowisko. W końcu dotarli do pierwszej poszkodowanej osoby. - Najpierw zobaczyłem kobietę. Krzyczała, że ją boli, kiedy ją podnieśliśmy, a następnie wynieśliśmy - relacjonuje.
Inna kobieta nie miała tyle szczęścia. Gela i jego koledzy z brygady robili wszystko, by jej pomóc. Musieli jednak skapitulować.
Najpierw zobaczyli tylko włosy i głowę kobiety. Gdy dokopaliśmy się do ciała, okazało się, że zostało zmiażdżone przez płytę. W trójkę próbowali ją podnieść. Bezskutecznie. - Krzyczała z bólu i bardzo chcieliśmy jej pomóc, ale nie mogliśmy. Kosztowało nas to dużo sił. Dwóch kolegów naderwało sobie plecy - dodaje Gela.
"Alarm lotniczy? To nic, sprzedawaj dalej"
Ukrainiec twierdzi, że można było nie tyle zapobiec tragedii, co zmniejszyć jej skalę. Gdyby tylko każdy przestrzegał zasad ewakuacji podczas nalotu... Zdaniem Geli administracja centrum handlowego miała przekazać pracownikom, że "Amstor" nie będzie zamykany podczas nalotów.
- W trakcie nalotu pracownicy mieli zakaz opuszczania swojego miejsca pracy. Po prostu zaniedbali ich życie. Powiedziano im: "Alarm lotniczy? To nic, sprzedawaj dalej". Chcieli zarobić więcej pieniędzy - mówi.
Akcja w Krzemieńczuku była pierwszą tak poważną w pracy Władysława w roli strażaka. Gdy w jeden z następnych dni wracał do domu w mundurze, podchodzili do niego ludzie. Chcieli uścisnąć mu dłoń, podziękować.
Na poniższym zdjęciu: Władysław Gela z lewej
- Jestem dumny, że pomogłem i uratowałem przynajmniej jedno życie. Strażacy mawiają "Żyj jednym życiem, by uratować tysiące". Będę nadal pomagał ludziom - podkreśla.
W Polsce przegrał, ale pokonany się nie czuje
O boksie nie zapomina, wciąż ma wielkie plany. - Mam nadzieję, że osiągnę coś w tym sporcie. Na razie jednak jestem przede wszystkim strażakiem. Zarabiam na życie w tym zawodzie - zauważa Władysław Gela.
Po raz ostatni Gela stoczył pojedynek w październiku 2021 r. - z Adrianem Szczypiorem na gali w Kościerzynie. Była to walka o międzynarodowe mistrzostwo Polski w kategorii średniej.
Niejednogłośną decyzją sędziów zwyciężył Szczypior. - Przegrałem 1:2, choć nie sądzę, żebym został pokonany. Można obejrzeć tę walkę na wideo i wszystko tam widać - dodaje bokser-strażak z Połtawy.
Wcześniej na galach w Polsce Gela uległ Tomaszowi Nowickiemu i Michałowi Leśniakowi.
Czytaj także: Dramatyczny apel po ataku na Krzemieńczuk. "Zwracam się do naszych przyjaciół"
Czytaj także: Ukraińska tenisistka zwróciła się do Rosjan. "Su*i, dlaczego kłamiecie"
ZOBACZ WIDEO: Ojciec zgubił dziecko na plaży. Niewiarygodne, co zrobił później