Wystartowała w wyborach z ramienia Konfederacji. A teraz takie słowa

PAP / Wojtek Jargiło / Na zdjęciu: Julia Szeremeta
PAP / Wojtek Jargiło / Na zdjęciu: Julia Szeremeta

Za srebrny medal olimpijski Julia Szeremeta otrzymała 200 tysięcy złotych z PKOl oraz 100 tysięcy złotych z Polskiego Związku Bokserskiego. Do tego doszły kontrakty reklamowe. - Nie wydałam tych pieniędzy na głupoty - przyznaje nam zawodniczka.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Trener Tomasz Dylak przyznał, że nie masz u niego żadnej taryfy ulgowej po igrzyskach, a wręcz przyznał się, że najmocniej krytykuje cię z całej grupy. Jest aż tak źle?

Julia Szeremeta, wicemistrzyni olimpijska w boksie: Bywa, że obrywam za innych, bo trener chce, byśmy się cały czas rozwijali i dalej szli do przodu. Nie mam taryfy ulgowej, więc ci, co są takim oczkiem w głowie trenera i odnoszą sukcesy, nie mają lekko. To samo dotyczy naszej Kingi Krówki, czyli mojej sparingpartnerki i wychowanki trenera.

Czy czujesz czasami, że trener przesadza z krytyką? Zdarzało się, że miałaś ochotę się obrazić?

Faktycznie zdarzało się, że nie rozmawialiśmy. Ale były to stosunkowo krótkie momenty. Nigdy nie było tak, byśmy byli obrażeni na siebie kilka dni. Gdy jesteśmy na zgrupowaniu, to faktycznie czasem jest nerwowa atmosfera, ale zaraz się wszystko wyjaśnia.

Jak reagujesz na mocną krytykę ze strony trenera?

Mam dużą wytrzymałość, a trener doskonale mnie zna i wie, jak podejść do mnie, by odpowiednio mnie zmotywować. Czasem jednak jest bardzo trudno. Na sali padają bardzo ostre słowa.

ZOBACZ WIDEO: Szef KSW wskazał powód porażki Pudzianowskiego. "Nie spodziewał się tak szybko zemsty"

Kiedy jest najgorzej?

Zdarza się, że trener wymaga od nas treningów na granicy wytrzymałości. Ja nie daję rady, a trener jeszcze mnie nakręca i każe dawać z siebie jeszcze więcej. Podczas treningów w Czarnogórze było tak ostro, że z sali postanowili wyjść dziennikarze, którzy przyglądali się temu wszystkiemu. Po wszystkim powiedzieli mi, że mieli nadzieję, że dzięki temu będę miała trochę łatwiej. To wszystko jest jednak do przeżycia.

To co trzeba zrobić, żeby doprowadzić cię do kresu wytrzymałości?

Akurat wtedy miałam już za sobą sparingi z innymi dziewczynami, ale trener uznał, że to nie będzie dla mnie koniec treningu. Nie podobała mu się moja postawa podczas walk. Weszłam więc do ringu z trenerem i normalnie boksowaliśmy. Pokazał mi, co to znaczy dostać mocny cios. To był mój sparing z trenerem. Wyszłam z ringu, a potem musiałam zrobić jeszcze sto powtórzeń "padnij, powstań". Przyznam, że ze zmęczenia ciekły mi łzy.

Aż tak?

Jestem bardzo mocno dociskana, a wystarczy, by jakiś sparing nie spodobał się mojemu trenowi i muszę robić kolejny. Zdaję sobie sprawę, że w naszej dyscyplinie tak właśnie trzeba. Trzeba to przeżyć na treningach, bo wychodząc na ring na zawodach przeciwniczki nie są w stanie mnie zniszczyć ani fizycznie, ani psychicznie.

Wygląda więc na to, że wasza współpraca nie jest jednak tak kolorowa, jak to się wydawało.

Od razu zaznaczam, że tak nie wygląda każdy trening. Po prostu trener czasami uznaje, że musi pokazać całej grupie, że czas się wziąć do roboty i wtedy faktycznie mocniej mnie dociska. Są momenty, w których jest bardzo trudno, ale na szczęście trener wie też, kiedy należy odpuścić i nieco nam zluzować. Nigdy jednak nie zniesie samowolnego odpuszczania na treningach, nieprzestrzegania zasad, czy niewykonywania jego poleceń.

A jak wyglądają wasze relacje poza salą treningową?

Na treningu skupiamy się tylko na robocie i tam musimy być w stu procentach posłuszni. Nie ma żadnych żarcików i chwili rozprężenia. Na co dzień jest jednak zupełnie inaczej i mamy fajne relacje.

Czy w porównaniu do igrzysk olimpijskich czujesz się teraz lepszą zawodniczką?

Mam dużo większą pewność siebie, co akurat w naszej dyscyplinie jest bardzo ważne. Wiem też więcej o boksie i wydaje mi się, że boksuję lepiej. Najbardziej cieszę się jednak, że praktycznie z każdym miesiącem czuję progres.

Przy okazji igrzysk olimpijskich cała Polska usłyszała o twoim zaangażowaniu politycznym. Startowałaś w wyborach samorządowych jako kandydatka Konfederacji. Czy teraz wspierasz Sławomira Mentzena?

18 maja idę na wybory. Ale tak ogólnie to ja się nie interesuję polityką i zresztą nigdy się nią nie interesowałam. Nigdy nie chodziłam na wiece, w moim mieszkaniu nie wisi baner żadnego polityka. Przyznam, że nawet nie śledzę kampanii. Nawet nie chodzi o brak czasu, ale mnie te sprawy nie interesują. Mam inne zainteresowania.

Żałujesz tamtego startu w wyborach?

Nie ma to teraz żadnego znaczenia. Niektórzy chcieli zrobić ze mnie fanatyczkę polityczną. Przełknęłam to, bo takie po prostu są media. Dla mnie nie ma to wielkiego znaczenia, bo skupiam się na karierze sportowej. Polityka to nie moja bajka.

Od igrzysk w Paryżu wciąż jesteś na świeczniku. Czy miałaś już momenty, w których miałaś dość presji i zainteresowania twoją osobą?

Nie czuję tej presji. Robię to, co kocham i nie przejmuję się opiniami innych. Ułożyłam już sobie swoje życie na tyle dobrze, że mam czas na trening, ale też odpoczynek, czy relacje z mediami. Wszystko jest zbilansowane. Dzięki większej popularności sporo zarobiłam i mogłam zainwestować trochę pieniędzy w swoją przyszłość.

To znaczy?

Kupiłam mieszkanie, które będę wynajmować. Nie interesuje mnie trwonienie kasy na głupoty, ale zamiast tego chcę odkładać finanse na przyszłość. Kupiłam 42 metrowe mieszkanie w Lublinie. W wakacje odbiorę klucze i zacznę je wykańczać. Sama mieszkam w innym mieszkaniu.

Czy to prawda, że niedługo będziesz twarzą ogólnopolskiej kampanii?

Faktycznie. Jedna z polskich firm wprowadza na rynek wody witaminowe i zdecydowali, że to właśnie ja będę twarzą tego produktu. Bardzo się z tego cieszę, bo to kolejne ciekawe doświadczenie. Podpisaliśmy umowę na dłuższy czas, więc to kolejne wyzwanie w moim życiu.

Pod koniec 2026 roku będziesz mogła się także wprowadzić do mieszkania w Warszawie, które otrzymałaś za srebrny medal olimpijski. Jesteś zła, że budowa aż tak mocno przeciągnie się w czasie?

Przyznam, że nie mam czasu tego śledzić aż tak uważnie. Czas w moim życiu biegnie bardzo szybko, a nawet nie wiem, jak od igrzysk zleciało już dziewięć miesięcy. Zanim się obejrzę, to osiedle już będzie wybudowane.

Mówisz o inwestowaniu i zabezpieczaniu się na przyszłość. Dlaczego więc tak stanowczo odmawiasz udziałowi w gali freak-fightowej? Przecież w ten sposób łatwo mogłabyś zabezpieczyć się na lata.

Porozmawialiśmy o tym z trenerem i podjęliśmy taką decyzję. Będę odmawiała każdej takiej propozycji. Wybrałam inną ścieżkę kariery. Interesuje mnie kolejny medal na igrzyskach w Los Angeles, a potem być może pójście na zawodowstwo. Jedno drugiego nie wyklucza i tak właśnie widzę swoją przyszłość.

Wcześniej przez dłuższy czas trenowałaś także karate. Robicie czasem z trenerem inne techniki ze sportów walki?

Jeszcze jako 17-latka trenowałam karate i mam nawet zielony pas. Czasem brakuje mi kopnięć i po zajęciach czasem kopnę sobie w worek. Nie mam jednak wielkich ambicji powrotu do karate. Dla mnie jest tam za mało walki, a za dużo trenowania samych uderzeń.

Jak więc najlepiej się odprężasz poza treningami bokserskimi?

Gdy trenujemy u trenera w klubie w Gostyniu, to często wychodzę na konie. W domu miałam stadninę, więc umiem jeździć całkiem dobrze. Gdy więc tylko mam chwilę wolnego, to chętnie biorę konia i skaczemy przez przeszkody.

To nie jest niebezpieczne?

Kiedyś poszedł ze mną trener i po wszystkim przyznał, że "jestem niemożliwa". Trochę adrenaliny faktycznie przy tym jest, bo nigdy nie wiesz, jak zachowa się zwierzę, a przecież przeszkody są całkiem wysokie. Nigdy jednak nie zdarzył mi się poważniejszy wypadek. Największy stres przeżywają osoby, które przypatrują się temu z boku. Moja trenerka przed igrzyskami miała dość po kilku minutach, bo tak bała się, że coś może mi się stać. Ja jednak lubię tę adrenalinę, ale nie boję się tego.

Cały czas zdarza ci się uprawiać pole dance?

Ostatnio nawet chciałam pójść potańczyć na rurce, ale uznałam, że nie ma sensu, bo i tak musiałabym mieć przerwę. Po zawodach Pucharu Świata będę miała więcej czasu i wtedy wrócę do regularnych treningów. Początki po przerwie są trudne, bo skóra musi się przyzwyczaić, a do tego czasu zawsze na ciele pojawia się sporo siniaków. Czasem wyglądam naprawdę dziwnie, bo mam mnóstwo siniaków na udach i bicepsach.

Jakie masz plany na najbliższe tygodnie?

Od 12 maja odbywa się w Polsce Puchar Świata, a potem czeka mnie miesiąc roztrenowania. Być może uda mi się pojechać na jakieś wakacje i poleżeć tydzień na plaży. Potem wracam na salę treningową i ruszamy z przygotowaniami do mistrzostw świata, które odbędą się we wrześniu w Liverpoolu. To będzie najważniejszy start w tym sezonie.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (25)
avatar
Karbid
9.05.2025
Zgłoś do moderacji
37
13
Odpowiedz
Bania nieźle obita, skoro startuje w wyborach ale polityką się nie interesuje. W dodatku z ramienia konfederosji, która to partia sprowadza kobiety do roli dobytku porównywalnego z pralką lub Czytaj całość
avatar
ryś szyszki
9.05.2025
Zgłoś do moderacji
28
14
Odpowiedz
Dobrze, że choć w taki sposób wycofije się z KonfedeRuSSji! 
avatar
Jacek wojciechowski
9.05.2025
Zgłoś do moderacji
11
2
Odpowiedz
Nie ma jak sportowcy biora sie za polityke bez zadnego doswiadczenia// polskie
Realia 
avatar
Grzegorz Świątek
9.05.2025
Zgłoś do moderacji
16
8
Odpowiedz
Niesamowite.
Trenuja za nasze pieniadze jako mlodziez (to ok), dalej jako dorosli (tego jak juz zrozumiec nie potrafie) I jeszcze dostaja kase od nas (czy tego chcemy czy nie) patrz: nagrody, e
Czytaj całość
avatar
Barbara Hakert
9.05.2025
Zgłoś do moderacji
13
4
Odpowiedz
A co ona sobą przedstawia, że chce się mieszać do polityki ??? chociaż tam wszyscy idą tylko dla kasy ... 
Zgłoś nielegalne treści