Młodszy z braci Kliczko nadal nie ma sobie równych. Niekwestionowany król wagi ciężkiej tak zdominował swojego przeciwnika, że jego zwycięstwo nie było zagrożone nawet przez chwilę. Co prawda Kubrat Pulew zasłużył na to, żeby powalczyć o mistrzowski pas federacji IBF, ale nie był równorzędnym rywalem dla 38-letniego pięściarza, który w królewskiej dywizji jest bezkonkurencyjny.
Gra sam we własnej lidze i nikogo do niej chce wpuścić. Kibice, którzy obserwowali widowisko nie mieli wątpliwości, że ich idol jest w absolutnie topowej formie. Mogli mieć nawet wrażenie, że oglądali najlepszego "Doktora Stalowego Młota" w dotychczasowej karierze. Pomimo zaawansowanego wieku ulubieniec publiczności ciągle robi postępy i zaskakuje swoimi umiejętnościami.
[ad=rectangle]
Dla Ukraińca zwycięstwo nad Pulewem było siedemnastą z rzędu obroną tytułu mistrza świata. To trzeci rekord w historii zawodowego boksu. Najdłużej panującym czempionem w historii był Joe Luis, który dwadzieścia pięć razy bronił mistrzowskiego tytułu. Po pokonaniu bułgarskiego pretendenta Kliczko zbliżył się natomiast do osiągnięcia Larry'ego Holmesa, który dwudziestokrotnie bronił mistrzowskiego pasa.
Triumf w Hamburgu miał dla słynnego mistrza również charakter sentymentalny. - Zadebiutowałem tutaj na zawodowym ringu, a teraz pokazałem, że jestem mistrzem. Udowodniłem ponownie, że jestem najlepszy. Uwielbiam to miasto - powiedział jeszcze w ringu bohater walki wieczoru, który sobotni występ zadedykował swoim rodakom, przeżywającym ostatnio trudne chwile.
- Trudno było trafić go tym sierpem, ponieważ on zachowywał dystans. Próbowałem kilka razy i w końcu się udało. Dla fanów Pulewa chcę powiedzieć, że wasz idol dał dobrą walkę, był świetnie przygotowany i był dla mnie trudnym rywalem - zakończył Kliczko, dla którego było 63. zwycięstwo w zawodowej karierze.
Nieco niższy i dysponujący nieco mniejszym zasięgiem ramion Bułgar halę O2 World Arenę opuszczał w dużo gorszym humorze. Nic w tym dziwnego, była to bowiem jego porażka w karierze.
- Władimir jest naprawdę dobrym przeciwnikiem, ale miał szczęście. Wobec mnie zachowywał się niesportowo, stosował wiele trików. Chcę rewanżu, następnym razem wygram - odpowiedział 33-letni bokser o ringowym przydomku "Kobra".