Ta walka byłaby pięściarskim trzęsieniem ziemi. Hit coraz bliżej

East News / Na zdjęciu: Giennadij Gołowkin
East News / Na zdjęciu: Giennadij Gołowkin

Ta walka byłaby prawdziwym pięściarskim trzęsieniem ziemi. Jeden z najlepszych zawodowców na świecie Giennadij Gołowkin może zmierzyć się w ringu z kanadyjską sensacją, Davidem Lemieuxem.

W tym artykule dowiesz się o:

Król nokautu z Kazachstanu uważany jest za najbardziej ekscytującego pięściarza na świecie bez podziału na kategorie wagowe. Gołowkin (33-0, 30 KO) legitymuje się wspaniałym bilansem, znokautował ostatnich dwudziestu rywali i zaczyna głośno domagać się wielkich konfrontacji, a za taką uznaje potyczkę z wyrastającym na bohatera Kanady David Lemieux (34-2, 31 KO). Za pośrednictwem Twittera wyzwał już na pojedynek gościa z Ameryki Północnej, a jego menadżer Tom Loeffler ma rozmawiać w tej sprawie z promotorem Oscarem de la Hoyą.

Skalp zdobyty po wojnie

Część obserwatorów i kibiców miała wątpliwości co do Lemieuxa, ale zostały one rozwiane 20 czerwca, gdy na gali w Montrealu rozbił on cenionego Hassaana N'Dama N'Jikama, zdobywając wakujący tytuł IBF w wadze średniej. Sama walka była demonstracją siły gospodarza, który w mojej ocenie stoczył jedną z największych wojen tego roku. 26-latek czterokrotnie posyłał Francuza o kameruńskich korzeniach na deski, bił z impetem wściekłego byka, a kibice przez dwanaście rund na stojąco oglądali krwawą łaźnię. Jak N'Dam wstawał po takich bombach? Nie mam pojęcia.

Gołowkin w swojej gablocie posiada tytuły WBC, IBO i WBA, więc gra szłaby o cztery pasy. Lemieux poza naturalnymi walorami fizycznymi ma też niezłą defensywę, pozostaje w ruchu i wcale nie byłby łatwy do trafienia. Pierwsza połowa walki z "GGG" byłaby sensacyjna i intuicyjnie czuję, że to mogłyby być najlepsze minuty ostatnich lat w dywizji średniej.

Lemieux byłby wymarzonym rywalem Gołowkina
Lemieux byłby wymarzonym rywalem Gołowkina

Powstał z kolan 

Kariera Lemieuxa nie przebiegała idealnie i choć na początku odprawiał kolejnych rywali z nadludzką wręcz łatwością, to schody pojawiły się w 2011 roku. Najpierw była zupełnie niespodziewana porażka przed czasem z Marco Antonio Rubio, następnie punktowa lekcja od Joachima Alcine'a, który do wąskiego grona wybitnych nigdy nie należał. Co złe daleko za nim, druga wpadka najwyraźniej go zmobilizowała, bo teraz chwali się serią dziewięciu kolejnych triumfów (7 przez KO). W 2013 roku z dynamitem osiłka zapoznał się nasz Robert Świerzbiński, przegrywając w niespełna trzy minuty.

Według ostatnich doniesień amerykańskich dziennikarzy, do elektryzującej konfrontacji może dojść 17 października w Madison Square Garden. Legendarne miejsce wydaje się być idealnym na ugoszczenie super zestawienia. Jeżeli na ostatniej prostej negocjacji żadna ze stron nie będzie stawiała oporów, to niebawem kontrakty zostaną parafowane.

Źródło artykułu: