Gdy w listopadzie 2012 roku Mariusz Wach dzielnie walczył z Władimirem Kliczką, przeboksował pełne dwanaście rund i miał nawet swoją chwilę chwały, przypuszczałem, że to może być moment zwrotny w jego karierze. Porażka z ukraińskim "Doktorem" nie jest żadnym wstydem, a wydawać się mogło, że w przypadku "Wikinga" będzie katalizatorem do pięściarskiego progresu i wielu ciekawych pojedynków w przyszłości. Propozycje ewentualnych walk faktycznie były wyjątkowo intrygujące, ale po kolei.
[ad=rectangle]
Po blisko dwóch latach przerwy od czasu mistrzowskiej szansy Wach wracał na ring startem w Dzierżoniowie, gdzie pewnie wypunktował twardego Samira Kurtagicia. I ten wybór był w pełni zrozumiały, bo należało pozbyć się rdzy i przeboksować pełny dystans. Jednak kolejne testy mnie osobiście rozczarowały - gościnne występy na galach Tymex Boxing Promotion Mariusza Grabowskiego nie wnosiły spektakularnego efektu, triumfy nad Travisem Walkerem, Gbengą Oluokunem i Konstantinem Airichem nie są w stanie przemówić do wyobraźni kibiców. Jak się teraz okazuje, nie były także (przynajmniej póki co) przygotowaniem do wymagającego wyjazdu na teren wysoko notowanego w rankingach rywala. Wach był wymieniany w gronie potencjalnych oponentów Anthony'ego Joshuy, a więc jednego z najjaśniej świecących talentów wagi ciężkiej, ale z planów nici wyszły. Brytyjczyk będzie rywalizował ze swoim dawnym pogromcą z czasów amatorskich, Dillianem Whytem. Wachowi się nie udało otrzymać tej szansy, może to i dobrze, bo gladiator z Watford jest piekielnie niebezpieczny. Problem w tym, że to kolejne wyzwanie przed nim uciekające.
Jeśli prześledzimy zawiłe losy naszego olbrzyma, to okaże się, że spora część czołówki królewskiej dywizji wyrażała mniej lub bardziej znaczącą chęć do skrzyżowania rękawic z Polakiem. Jeszcze nie tak dawno mówiło się, że David Price zaprasza go na bój do Liverpoolu, kontrakty miały być już lada chwila parafowane. I nic. Wcześniej trąbiono o potyczkach z Bryantem Jenningsem, Dereckiem Chisorą, czy nawet Deontayem Wilderem. Tyle spekulacji, a zero konkretów. Oczywiście pięściarstwo w dużej mierze opiera się na gadaniu, ale bez produktywności, jak mawia klasyk, nie będzie niczego. Oczywiście razy dwa, na wyjeździe do paszczy lwa należą się godziwe pieniądze, czy tu jest problem? Być może poniekąd, ale nie wierzę, by kością niezgody wracająca jak bumerang były zawsze finanse. Cóż, pozostaje czekać na rozwój sytuacji, nastawiając się teraz na najbardziej realną konfrontację Wacha z Marcinem Rekowskim na Polsat Boxing Night. I w sumie będzie ciekawie.
Lub ten by go ostro i bez litosnie obijał do 6 rundy,Mariusz musi zawalczyc z kims znaczacym jesli chce miec prawo do walki o pas.
Arti Szpilka tez by Antkiem nie nawojował , sadzil sie do Jeningsa i walka byla , Czemu miałby nie pokonac Antka jest Taki ostry i wogole Czytaj całość