Roy Jones Jr.: kiedyś legenda, teraz człowiek, który rozmienia się na drobne
Był uważany za boksera numer "1" bez podziału na kategorie wagowe. Teraz 46-latek walczy na podrzędnych galach przeciwko anonimowym rywalom. Tak bardzo kocha ten sport, czy może brakuje mu pieniędzy?
- Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym - refren hitu "Perfectu" może posłużyć jako motto dla wielkich sportowców. Zdobyć ostatni medal, wywalczyć jeszcze jeden tytuł mistrzowski, w chwale pożegnać się z kibicami, a następnie cieszyć się zasłużoną emeryturą. Nie wszyscy, niestety, potrafią odejść w ten sposób. Przedłużają karierę, odcinają kupony, rozmieniają się na drobne. Jednym z tych, który przegapił "swój" moment, jest 46-letni Roy Jones Jr (62-8, 45 KO).
Dokonał historycznego wyczynu
W latach 90-tych i na przełomie wieków Amerykanin uznawany był za jednego z najlepszych bokserów świata bez podziału na kategorie wagowe. Pierwszy pas - w wadze średniej - wywalczył w 1993 r., pokonując Bernarda Hopkinsa. Później zdobywał tytuły także w kategoriach superśredniej i półciężkiej (panował w niej przez lata), a w 2003 r. przeniósł się na jeden pojedynek do wagi ciężkiej. Pewnie wypunktował Johna Ruiza (cięższego o 15 kg). Żaden inny pięściarz nie przeszedł takiej drogi.To był kolejny sygnał ostrzegawczy dla legendarnego boksera. On jednak nadal wchodził między liny, tyle że przeciwko mniej wymagającym przeciwnikom. Przyjął nawet ofertę z Polski, w czerwcu 2012 r. był jednym z bohaterów gali w Łodzi. Miał walczyć z Dawidem Kosteckim, ten jednak został zatrzymany. Polscy promotorzy zaproponowali zastępstwo - Pawła Głażewskiego. Jones się zgodził i wygrał tę walkę decyzją sędziów. Nie brakowało jednak kontrowersji. "Głaz" rzucił bowiem legendę na deski, zdaniem wielu ekspertów był lepszy w tym pojedynku.
5 procent dawnego Roya
Po gali w Łodzi boksował ponownie w Moskwie, potem w Rydze i w Krasnodarze. Szczególnie aktywny jest w tym roku. Dwie walki stoczył w marcu (szybkie wygrane - w 2. i 1. rundzie), a latem jeszcze podkręcił tempo. Zakontraktował trzy pojedynki w ciągu zaledwie 28 dni. Wspólny mianownik? Rywale-słabeusze. Pierwsze starcie już za Jonesem. 16 sierpnia w Mashantucket, w stanie Connecticut, pokonał przez nokaut w szóstej rundzie Erica Watkinsa. Posłał go na deski mocnym lewym hakiem.
Zobacz decydujący moment ostatniej walki Jonesa
VIDEO: Roy jones KOs with that left hook, still got it pic.twitter.com/ri7NSBX0ZM
— Boxing-Hype.com (@BoxingHype) sierpień 17, 2015
To była jego ósma z rzędu wygrana, ale została ona przyjęta bardzo chłodno. Głos zabrał m.in. Dan Rafael, jeden z najbardziej znanych ekspertów w tej dyscyplinie. Dziennikarz ESPN wrzucał na Twittera następujące wpisy: "Bardzo smutno ogląda się tę walkę Roya Jonesa", "Ciężko uwierzyć w to, że kiedyś był najlepszym bokserem na tej planecie. Teraz jest może w 5 procentach tym, kim kiedyś był".