Ostatnia (?) walka Mayweathera: Łatwa robota czy wielka sensacja?

East News
East News

"Money" wybrał na rywala Andre Berto. Większość fachowców twierdzi, że poszedł na łatwiznę. - To tak, jakby piłkarze Niemiec po pokonaniu Brazylii zagrali w finale MŚ nie z Argentyną, lecz z Australią - napisał dziennikarz "The Guardian".

W tym artykule dowiesz się o:

Jeśli wierzyć oficjalnym zapowiedziom Floyd Mayweather Jr (48-0, 26 KO) - niekwestionowany numer 1 w rankingu bez podziału na kategorie wagowe - 12 września wyjdzie do ringu po raz ostatni. W MGM Grand w Las Vegas zmierzy się z Andre Berto (30-3, 23 KO).

Gdy "Money" ogłosił nazwisko rywala w pożegnalnej walce, w środowisku bokserskim zawrzało. - To oczywisty "mismatch" - napisał Dan Rafael, jeden z najbardziej cenionych ekspertów w tej dyscyplinie. Mismatch to słowo używane w sytuacji, gdy pomiędzy rywalami jest ogromna różnica umiejętności. A tak właśnie jest w przypadku Mayweathera i Berto. Panuje powszechna opinia: mistrz, by wyrównać rekord legendarnego Rocky'ego Marciano (49-0), poszedł na łatwiznę i wybrał sobie przeciwnika, który nie sprawi mu żadnych problemów.
[ad=rectangle]
Porażki, kontuzje, oskarżenia o doping

32-letni Berto nie jest postacią anonimową, legitymuje się całkiem niezłym rekordem. Był dwukrotnym mistrzem świata w wadze półśredniej (najpierw federacji WBC od 2008 do 2011, a następnie IBF, po pokonaniu znanego polskim kibicom Jana Zavecka; tego drugiego tytułu się zrzekł). Jest jednak kilka argumentów, które przemawiają na jego niekorzyść.

Wygrał 30 z 33 walk, jednak bilans został "wyśrubowany" we wcześniejszych latach. W ostatnich sześciu pojedynkach przegrywał aż trzy razy. Zawiódł swoich fanów zwłaszcza w starciu z Jesusem Soto Karassem, w 2013 r. Był faworytem, posłał rywala na deski w 11. rundzie, by w ostatniej odsłonie przegrać przez TKO. To była jego trzecia porażka, po niepowodzeniach w walkach z Victorem Ortizem i Robertem Guerrero. Z dwoma ostatnimi Mayweather wygrał.

Berto zmagał się w ostatnich latach z poważnymi problemami zdrowotnymi. W walce z Soto Karassem doznał urazu ścięgna barku. Konieczna była operacja, po której pauzował przez ponad rok. Początkowo istniało nawet zagrożenie, że będzie musiał zakończyć karierę. - To wstrząsnęło moim światem - wspomina. Wrócił, wygrał dwa pojedynki, ale z mało wymagającymi przeciwnikami - Stevem Upsherem Chambersem i Josesito Lopezem.

Cieniem na życiorysie boksera z Winter Haven na Florydzie kładzie się także dopingowa wpadka z 2012 r. Berto planował zrewanżować się Ortizowi za porażkę, ale ich rewanż został odwołany. W organizmie "Bestii" wykryto sterydy, szybko przypięto mu łatkę oszusta. Pięściarz jednak się nie poddał, walczył o odzyskanie dobrego imienia. To mu się udało. Komisja sportowa stanu Kalifornia zwróciła mu licencję. Uznano, że negatywny wynik testu był efektem spożycia zanieczyszczonych suplementów diety lub odżywek (dozwolonych), a nie celowego przyjmowania dopingu.

Czy pokiereszowany wydarzeniami z ostatnich lat Berto będzie w stanie sprawić sensację i pokonać Mayweathera? On sam przekonuje, że tak. - Jestem w najlepszej formie, w jakiej kiedykolwiek byłem. Zamierzam użyć kombinacji szybkości i siły - podkreśla. - Jeśli wygram, będzie to coś ogromnego. Nie tylko dla mnie, ale dla sportu. Floyd jest od pewnego czasu ikoną, teraz zamierza wyrównać rekord. Dla mnie - głodnego sukcesu boksera - odebranie mu tego byłoby czymś ogromnym. Takie jest moje nastawienie - dodaje Berto, który dostanie za walkę 3 mln dolarów.

"Money" miał wiele innych opcji

Mayweather, pokonując w maju Manny'ego Pacquiao, zakończył wreszcie dyskusję pt. "Kto jest obecnie najwybitniejszym pięściarzem bez podziału na kategorie wagowe?". Nie był to jednak moment, w którym mógłby ogłosić, że brakuje mu wyzwań. Świetnych bokserów, którzy zasłużyli na pojedynek z nim, jest przynajmniej kilku: Brytyjczycy Amir Khan i Kell Brook, Amerykanie Keith Thurman, Shawn Porter czy Timothy Bradley. Marzeniem kibiców była zaś walka Mayweathera z Giennadijem Gołowkinem. Wprawdzie Kazach boksuje w wadze średniej, ale zapowiedział, że byłby gotów zejść do niższej kategorii. Nic z tego.

Mistrz postawił na Berto, unikając ryzyka. Najtrafniej sytuację tę zobrazował dziennikarz "The Guardian" Bryan Armen Graham. Odwołał się do futbolu. - Wyobraźcie sobie, że Niemcy po pokonaniu Brazylii awansowali do finału zeszłorocznego mundialu. Ogłoszono wtedy, że zdecydowali się zagrać o mistrzostwo świata z Australią na Stadionie Olimpijskim w Berlinie, zamiast z Argentyną na Maracanie. Mielibyśmy zamieszki na ulicach - napisał dziennikarz "The Guardian".

Kibiców zirytował nie tylko sam wybór mistrza, ale także jego argumentacja. Mayweather zaczął im bowiem wmawiać, że Berto to naprawdę trudny przeciwnik. - To twardy rywal, były mistrz świata. Gdy wychodzi do ringu, daje z siebie 100 procent. Wybrałem go, bo jest ekscytującym bokserem. Zmusi Floyda Mayweathera do maksymalnego wysiłku. To wiem na pewno - przekonywał "Money", dodając, że będzie to "intrygujące zestawienie".

Brzmi to odrobinę niedorzecznie, biorąc pod uwagę choćby to, że Berto klasyfikowany jest poza czołową "dziesiątką" wagi półśredniej w prestiżowym rankingu "Ring Magazine". Z drugiej strony, czy można się dziwić Mayweatherowi? W końcu to nie tylko wybitny pięściarz, ale także znakomity biznesmen, jak mało kto potrafiący zarabiać wielkie pieniądze. Stara się wypromować ostatni (?) pojedynek w karierze, by wygenerować większe zyski z pay-per-view (kibiców w USA ta przyjemność kosztuje 64,95-74,95 dolarów). Nie brakuje jednak głosów, że to tylko zabieg marketingowy. Później bowiem nastąpi spektakularny powrót, który zapewni Mayweatherowi kolejny potężny zastrzyk gotówki. A zarazem jubileuszowe i rekordowe 50. zwycięstwo.

Jak 25 lat temu w Tokio?

Oczywiście o ile Berto nie sprawi sensacji. Zdaniem bukmacherów - nic takiego się nie wydarzy. Uznali oni pretendenta do tytułu za zdecydowanego "underdoga". W jednej z firm przy nazwisku Berto pojawił się nawet kurs 100:1 (obecnie jego szanse na zwycięstwo oceniane są trochę wyżej - od 50:1 do 32:1). Dla porównania - kurs na wygraną Jamesa "Bustera" Douglasa, który w 1990 roku sprawił jedną z największych sensacji w historii boksu, nokautując Mike'a Tysona, wynosił 42:1. Można więc uznać, że ewentualny sukces "Bestii" w sobotnim pojedynku byłby wydarzeniem na miarę tego sprzed 25 lat w Tokio.

Co ciekawe, wspomniany Douglas nie skreśla Berto. - Bez względu na to, co ludzie o tobie myślą, musisz wierzyć w siebie. A on wierzy. Im bardziej w ciebie wątpią, tym ciężej musisz walczyć - mówi o rywalu Mayweathera pogromca Mike'a Tysona. - Berto nie ma nic do stracenia. Musi unikać dekoncentracji i nie może ani na moment odpuścić. Wszystko jest możliwe. Myślę jednak, że Floyd zdominuje końcowe rundy i wygra na punkty - typuje Douglas.

Eksperci podkreślają, że Berto to pięściarz, który nie boi się wymian, boksuje ofensywnie, jego walki zazwyczaj są ciekawe. Tyle że Mayweather to zupełnie inny rozmiar kapelusza.

Galę w Las Vegas pokaże, w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu, Polsat Sport Extra.

Komentarze (0)