Był jednym z najbardziej ekscytujących pięściarzy świata. Alkohol storpedował jego karierę

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images /  /
Getty Images / /
zdjęcie autora artykułu

W 2012 roku zakończył sportową karierę. Oficjalny powód - problemy neurologiczne. Nieoficjalny? Uzależnienie od alkoholu. Kelly Pavlik był nie tylko mistrzem świata, ale także jednym z najbardziej widowiskowych pięściarzy świata.

W tym artykule dowiesz się o:

Profesjonalną przygodę z pięściarstwem rozpoczął w 2000 roku. Sylwetką nie przypominał gladiatora, a szczupłego chłopaka, który na siłownię zagląda co najwyżej sporadycznie. Przy wzroście 189 cm ważył siedemdziesiąt kilka kilogramów, wielu pukało się w czoło, jak ktoś taki miałby przebić się przez sito znakomitych sportowców? O ile nie imponował masą mięśniową, o tyle sercem do walki mógłby obdzielić wielu innych kolegów po fachu. Kelly Pavlik szedł od nokautu do nokautu, seryjnie lał rywali i budował markę, która zaprowadziła go na sam szczyt kategorii średniej. Z lokalnej atrakcji stał się dumą całego stanu Ohio, a także idolem... słowackich kibiców. "Duch" wychował się w amerykańsko-słowackiej rodzinie, widnieje we wszelakich zestawieniach jako jeden z najwybitniejszych sportowców o korzeniach naszych południowych sąsiadów. Spektakularnie wszedł na samą górę, ale jeszcze głośniej z niej spadł.

"To była jedna z najlepszych walk w historii"

Znakomita passa Pavlika odbijała się coraz szerszych echem w środowisku pięściarskim. Z miana ciekawostki stał się prawdziwym pretendentem do tytułu mistrza świata, a swoją pozycję potwierdził w kwietniu 2007 roku, pokonując przed czasem twardego jak skała Edisona Mirandę w pojedynku, który był przepustką do walki o pas.

We wrześniu tegoż roku otrzymał szansę od obozu Jermaina Taylora - wówczas absolutnej gwiazdy dywizji średniej. To nie tylko brązowy medalista olimpijski, posiadacz tytułów WBA, WBC, IBF i WBO, ale także pogromca takich sław jak Bernard Hopkins. Faworytem był Amerykanin z Little Rock, ale to, co wtedy działo się w ringu w Atlantic City przeszło oczekiwania nawet najbardziej wybrednych sympatyków szermierki na pięści.

ZOBACZ WIDEO Szczere słowa Karoliny Kowalkiewicz o debiucie w UFC

Od pierwszego gongu rozgorzała wielka wojna, która bardziej przypominała batalię z filmowej sagi o Rockym, aniżeli realne sportowe widowisko. Bohaterowie tego starcia przenieśli się w zupełnie inny wymiar, wymiar rywalizacji na śmierć i życie, za wszelką cenę.

- Obaj pięściarze wyszli na środek ringu i okładali się bombami w nieprawdopodobnej pierwszej rundzie. Po przerwie Taylor posłał Pavlika na deski po twardym ciosie z prawej ręki, w dodatku wpakował mu lewe sierpowe, gdy ten miał nisko opuszczone ręce, a jego nogi były niestabilne. Kolejna runda naznaczona była brutalnymi wymianami. W siódmej odsłonie Pavlik zranił Taylora, wciągnął do narożnika i wykończył - relacjonuje branżowy portal BoxRec.

Pavlik balansował na bardzo cienkiej linii porażki przed czasem, a sposób, w jaki się odrodził, nakazuje wpisać go do annałów sportów uderzanych. Oszołomiony tym spektaklem był nawet anonser gali, Michael Buffer. W taki sposób dziękował wojownikom jeszcze na ringu w Boardwalk Hall.

- Dzisiaj wieczorem w Atlantic City byliśmy świadkami jednej z najlepszych walk o mistrzostwo świata wagi średniej w historii. Zwycięzcą przez techniczny nokaut w siódmej rundzie i nowym mistrzem zostaje "Duch", Kelly Pavlik!

Właśnie od tego momentu szacuje się początek upadku niestrudzonego fightera. Zamiast sportowych uniesień, była lista niekończących się problemów. Bójki, pijaństwo, strzelanie do człowieka - to tylko część z listy grzechów Pavlika.

Triumf, który stał się przekleństwem

W idealnym świecie spektakularny triumf byłby początkiem wspaniałej historii, tym bardziej, że w wielu plebiscytach Pavlik został nie tylko współautorem najlepszej walki tamtych dwunastu miesięcy, ale także najlepszym zawodnikiem 2007 roku.

Niestety na horyzoncie pojawił się przeciwnik, z którym nie potrafił sobie poradzić - alkohol. W sposób bezpośredni rozrywkowy tryb życia spowodował nagły spadek formy, który błyskawicznie wykorzystał stary wyjadacz, wspomniany wcześniej Bernard Hopkins, rozbijając Pavlika w 2008 roku. Zwyciężył wyraźnie na punkty i odebrał mu miano niepokonanego. Choć sam bokser twierdził, że "Kat" był w tamtym momencie sportowo poza jego zasięgiem i to była jedyna przyczyna porażki, zupełnie inne światło na całą sytuację rzucił jego ojciec, Mike.

- Myślę, że on nie był przygotowany na to, co przyszło w momencie wywalczenia pasów. Z jednej strony to była najwspanialsza chwila w życiu, ale okazała się równocześnie tą najgorszą, tragiczną. To nagłe gwiazdorstwo, oczekiwania i wielki szum wokół niego spowodował, że nie potrafił sobie z tym poradzić - tłumaczył. [b]ZOBACZ WIDEO Próbowali nakręcić nienawiść między Joanną Jędrzejczyk a Karoliną Kowalkiewicz

[/b]W 2011 roku stało się jasne - uzależnienie od alkoholu storpedowało karierę Pavlika. Menadżer byłego czempiona, Cameron Dunkin, przestał zamiatać kłopoty pod dywan i w oficjalnym oświadczeniu przyznał, że jego podopieczny przebywał w klinice leczenia uzależnień, walcząc z chorobą alkoholową.

Pavlik próbował wrócić na ring, ale stracił dawny blask i iskrę. Przegrał z Sergio Martinezem, przestał rywalizować ze światową czołówką, a w 2012 roku, w wieku zaledwie 30 lat, zakończył sportową karierę. Oficjalny powód - kłopoty neurologiczne wynikające z morderczego stylu. Nieoficjalne - dalsza nieumiejętność poradzenia sobie ze słabościami. Pavlik znaczy kłopoty

Zawieszenie rękawic na kołku nie oznaczało końca kłopotów. We wrześniu 2013 roku został aresztowany za wszczęcie awantury z taksówkarzem. Był pod wpływem alkoholu, między linami zarabiał miliony, a nie chciał uregulować rachunku na... 25 dolarów.

Kilka miesięcy później kolejne tarapaty. Dawny król wagi średniej prowadził auto "na podwójnym gazie". Policja w stanie Ohio nie zastosowała wobec niego taryfy ulgowej. Krewki pięściarz w taki sposób komentował wydarzenia na portalu społecznościowym.

- Ku***, znowu mnie złapali. Lol. Żyjemy w czasach, gdzie nie możesz pić i prowadzić, a wszędzie możesz kupić piwo. Wypijesz dwa i masz prze*** - opisywał.

Lista jego grzechów sukcesywnie rosła. W 2015 roku wybrał się na koncert Foo Fighters, ponownie przesadził z trunkami i wdał się w bijatykę z nieznanym mężczyzną. Szczęśliwie dla niego, sprawa rozeszła się po kościach, ale niesmak pozostał.

O włos od nieszczęścia

Czarna seria trwała w najlepsze. W listopadzie ubiegłego roku portal tmz.com opublikował nagranie, na którym widać, że rozbawiony Pavlik strzela ze śrutówki do człowieka. Mężczyzna pracował przy stawie na posiadłości eksmistrza, gdy ten nagle go zaatakował.

- Kelly! Au! Ty su***! Dostałem w ramię... stary, krew mi leci - słychać, jak krzyczy ofiara boksera na nagraniu, które pojawiło się w sieci. Ale Pavlik nic sobie z tego nie robi, gdy kamera go pokazała, śmiał się, a w ręku trzymał broń śrutową.

Poszkodowany zgłosił sprawę na policję kilka dni po zajściu. W zeznaniach podał, że Pavlik wcześniej spożywał alkohol.

W ostatnich miesiącach "Duch" nie pojawia się na świeczniku - uporał się z problemami czy to tylko kolejna cisza przed burzą?

Źródło artykułu:
Komentarze (0)