Mike Mollo w ubiegłym roku w Legionowie sensacyjnie znokautował Krzysztofa Zimnocha w 128 sekund. Zapewnia, że tym razem jest jeszcze lepiej przygotowany i dużo uwagi poświęcił wypracowaniu odpowiedniej dyspozycji. Eksplozja ma nastąpić w sobotni wieczór w szczecińskiej hali Azoty.
- Przygotowywałem się do tej walki przez długie, długie godziny, choć na co dzień mam stałą pracę. Zachowałem odpowiedni poziom koncentracji. Wszystko po to, by pokonać Zimnocha ponownie. Naprawdę jestem bardzo podekscytowany możliwością ponownego spotkania się w ringu z nim - opowiadał 37-latek ze stanu Illinois.
Mollo zawodowo boksuje od 2000 roku. Przez te lata między linami spotykał się z czterema Polakami. Oprócz zwycięstwa nad Zimnochem ma także na rozkładzie Artura Binkowskiego. W 2008 roku w Madison Square Garden w Nowym Jorku przegrał na punkty z Andrzejem Gołotą, a pięć lat później dwukrotnie został zastopowany przez Artura Szpilkę, choć sam zdołał posłać "Szpilę" na deski.
- Gołota był szczególnie niebezpieczny. W ringu był jak zwierzę, to bestia i gigant. Byłem wtedy młody, szybki i pamiętam, co stało się z jego okiem. Nie wyglądało to dobrze. Ciężkim rywalem był Szpilka, ma ogromną siłę i szybkość, potrafi kontrować z wielu płaszczyzn. Sparowałem z wieloma pięściarzami, widziałem różne style. Sposób Szpilki jest najbardziej niebezpieczny.
Silny Amerykanin przyleciał do Polski ze swoim trenerem Samem Colonną, asystentką Ritą Figueroą i małżonką Carrie. Pierwszy triumf dedykował właśnie żonie.
- Żona jest dla mnie wszystkim, to wyjątkowa osoba w moim życiu. Bardzo się cieszę, że jest tutaj ze mną - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Masternak broni gwiazdora z Niemiec. "To tylko jego sposób na promocję"