Dla Artura Szpilki jest to powrót na ring po półtorarocznej przerwie. Polak ostatnio walczył na początku 2016 roku, kiedy to został znokautowany przez Deontay'a Wildera. Szpilka zdaje sobie sprawę z wagi pojedynku. Jest faworytem, ale Adam Kownacki to wymagający przeciwnik i rywalizacja nie zapowiada się na jednostronną.
Porażka z Kownackim może zamknąć Szpilce drogę do wielkich walk. Polski pięściarz nie ukrywa, że znów chce walczyć o mistrzowski pas. Jego trener wie, że przegrana może oznaczać koniec poważnej kariery.
- To koniec myślenia, że jesteś w szerokiej elicie bardzo dobrych pięściarzy wagi ciężkiej. Szpilka przegrywa z Kownackim i staje się natychmiast jednym z wielu setek zawodowych, anonimowych pięściarzy. To nie jest niedocenianie Adama, nie o to chodzi. Ale jeśli się ma praktyczną, nie teoretyczną przewagę doświadczenia, przygotowania trenerskiego, zaplecza, talentu i się przegrywa z pięściarzem, który nie ma tego wszystkiego za sobą, to wniosek jest jasny - przyznał w rozmowie z polsatsport.pl Ronnie Shields, trener Szpilki.
Zdaniem szkoleniowca, takie postawienie sprawy motywuje Szpilkę. Walka pomiędzy nim i Kownackim odbędzie się 15 lipca w Long Island.
ZOBACZ WIDEO Adamek zdradził kulisy walki. Wyszedł do ringu z poważną kontuzją!
Nie lubie go,i chciałbym aby przegrał.