Ćwierć wieku po igrzyskach Snarski idzie po rekord. 49-latek znów w ringu

PAP / Maciej Zegan unosi Dariusza Snarskiego
PAP / Maciej Zegan unosi Dariusza Snarskiego

Małżonka mówi: "Po co ty jeszcze boksujesz!? Idź się leczyć!". Wiadomo, że sport poszedł do przodu, bokserzy walczą dłużej - mówi 49-letni Dariusz Snarski, który w sobotę w Białymstoku stoczy 67 zawodową walkę w karierze. I ustanowi kolejny rekord.

Boks to właściwie całe życie Dariusza Snarskiego. Pierwsze sukcesy na krajowych ringach osiągał w... 1984 roku. Osiem lat później białostocczanin przeżył największą sportową przygodę swojego życia, uczestnicząc w igrzyskach olimpijskich w Barcelonie. Startował w kategorii do 60 kg, pokonując przed czasem Australijczyka Justina Rowsella, następnie przegrywając rywalizację o ćwierćfinał z Niemcem Marco Rudolphem. Ze słonecznej Hiszpanii nasza bokserska elita wróciła z brązowym medalem Wojciecha Bartnika i był to ostatni krążek na imprezie tej rangi.

Ćwierć wieku po igrzyskach  

25 lat później Snarski wciąż jest w ringu, mając za sobą ponad 250 pojedynków w boksie olimpijskim i 66 starć profesjonalnych (32 zwycięstwa - 32 porażki - 2 remisy). Nie ma drugiego tak doświadczonego. To nie koniec, 20 grudnia skończy 49 lat i nadal czuje się na siłach, by rywalizować między linami. W sobotę Białymstoku zmierzy się z Richardem Walterem, który nie jest rywalem wymagającym sportowo, ale witalnie już na pewno. Czech jest młodszy o 20 lat. Snarski wraca po czteroletniej przerwie, po minimalnej porażce w rewanżu z Maciejem Zeganem (na zdjęciu obaj panowie po walce), choć żegnał się z ringiem już w 2010 roku. Weterani stworzyli świetne dla oko widowisko skwitowane brawami publiczności. Wracając do przeszłości, czy w Barcelonie przypuszczałby, że ćwierć wieku później nadal będzie aktywny zawodowo?

- Nie... Nigdy w życiu! Pamiętam, jak w 2000 roku spotkałem się ze świętej pamięci Jerzym Kulejem w Białymstoku. Chwilę później miałem walczyć o pas IBF Inter-Continental. Mówił do mnie: "Ile ty jeszcze chcesz boksować? Darek, zostaw to! Masz przecież za sobą długą karierę amatorską". Odpowiedziałem: "Panie Jurku, toż ja dopiero nabieram renomy w tym boksie zawodowym!". Wiadomo, że sport poszedł do przodu, bokserzy walczą dłużej. Po czterdziestce to chłopcy przecież dają jeszcze takie walki! - opowiada.

Entuzjazm sportowca nie zawsze podziela żona Dorota.

- Ta sobotnia walka, mówiąc zupełnie szczerze, wyszła z przypadku. Przepracowałem solidne dziewięć tygodni. Małżonka mówi: "Po co ty jeszcze boksujesz!? Idź się leczyć!", a ja chcę ściągnąć trochę ludzi i odbudować boks w Białymstoku. Liczę na wsparcie miasta, bo poza piłką nożną trzeba coś w tym mieście robić, choć Jagiellonia jest teraz na topie.

ZOBACZ WIDEO Irlandzki młot bez litości! Kolejna wygrana Gary'ego O'Sullivana

Rekord ustalony

Choć Snarski na początku nie zdawał sobie z tego sprawy, to w sobotę dokona wyczynu historycznego. Zostanie bowiem najstarszym polskim bokserem zawodowym, bijąc rekord Przemysława Salety. Były mistrz Europy ostatni bój stoczył w 2015 roku, przegrywając z Tomaszem Adamkiem. Miał wtedy 47 lat. Nowy wynik będzie pobity prawie o dwa lata.

- W tamtym roku przebąkiwałem, że zaboksuję. Chodziłem, krzyczałem... I wykrzyczałem. Chcę pokazać miejscowym kibicom, że "Snara" w wieku prawie 49 lat jeszcze coś potrafi. Chłopcy mówią, że kondycyjnie wciąż jestem jak koń i nic nie zmieniłem przez te ostatnie lata pod względem wytrzymałości i szybkości. Mam wyjść i pokazać dobry boks, nie dostać po głowie i efektownie wygrać. Nawet nie myślałem o tym, że pobiję rekord! Napisałeś o tym, że będę najstarszym polskim pięściarzem, popatrzyłem i rzeczywiście, tak wyszło. Fajnie się złożyło. Do tej pory najstarszy był Przemek Saleta.

Wyrywny Michalczewski, samotnik Gołota 

Snarski jest ostatnim aktywnym przedstawicielem wspaniałego dla polskiego boksu rocznika 1968. Jego rówieśnikami są m.in. Dariusz Michalczewski, Andrzej Gołota i Przemysław Saleta. Dwóch z nich "Snara" doskonale pamięta z czasów występów w kadrze narodowej. Drogi "Tygrysa" i "Andrew" mocno się rozeszły, ale już w młodości byli to zupełnie inni ludzie.

- Andrzej miał zawsze swoje ścieżki, wszędzie chodził sam. Nie trzymał się z nami, ale oczywiście rozmawialiśmy chętnie. To był typ samotnika, "Andrew" miał swój świat. Jak się po latach widujemy, to zawsze mamy o czym rozmawiać. Przed ostatnią walką z Saletą gadaliśmy w szatni po treningu medialnym na Torwarze. Mamy dużo tematów z przeszłości, wspomnień.

Z Michalczewskim znajomość jest o wiele bardziej zażyła, panowie regularnie się spotykają i pielęgnują relacje. Były mistrz świata dwóch kategorii wagowych będzie zresztą gościem specjalnym sobotniej gali.

- Poznaliśmy się na obozie kadry narodowej w 1984 roku. On mnie anonsował prezesowi Polskiego Związku Bokserskiego, Jackowi Wasilewskiemu. Każdy się przedstawiał, Andrzej Gołota - Legia Warszawa, Heniek Zatyka - Gwardia Warszawa, Darek Michalczewski - Stoczniowiec Gdańsk. Gdy przyszła kolej na mnie, Michalczewski krzyknął "Oto Darek Snarski, Gwardia Białystok!". Mówi, że do dzisiaj nie wiedzieliby, jak sie nazywam, gdyby nie jego wyrywność. Ciągle o tym wszystkim wspomina - opowiada z uśmiechem Snarski.

Ze szkoły na walkę 

Snarski dużą część zawodowej kariery spędził na Wyspach Brytyjskich, sprawdzając perspektywicznych zawodników. Stoczył tam aż 22 starcia, niejednokrotnie godząc się na walkę w ostatniej chwili. Za tym nie mogły iść pozytywne wyniki, ale jest co wspominać.

Pytany o najbardziej zwariowany start, Snarski wspomina konfrontację z Mitchem Prince'em. O przygotowaniach nie było mowy, bowiem propozycja wyszła w ostatniej chwili. I tym sposobem "Snara" zupełnie zmienił plan dnia, by później niespodziewanie zremisować z brytyjskim "Księciem Pasji".

- Było trochę zwariowanych walk na Wyspach Brytyjskich. Rok 2007, jadę do szkoły o 9 rano i dostaję telefon od promotora Krzysztofa Zbarskiego. Mówi, że o godzinie 14 mam pociąg do Warszawy, o 17 wylatuję do Glasgow, a o 21 wychodzę do ringu. Odpowiadam: "Co ty, chory jesteś czy już całkiem zgłupiałeś? Tak w ostatniej chwili? Muszę przecież egzamin zdawać dzisiaj". "Zostaw wyjątkowo tę szkołę, chcesz zarobić parę złotych?". Zwolniłem się z tego egzaminu i poleciałem, walcząc z bokserem, który był niepokonany i miał 4 wygrane walki. Przyleciałem do Szkocji, chwilę odpocząłem, poleżałem i pojechałem na halę walczyć. Byłem lepszy, ale sędziowie wypunktowali remis. I po wszystkim szybko wróciłem do domu - opowiada.

Główną walką wieczoru gali w Białymstoku będzie potyczka Tomasza Mazura z byłym mistrzem Europy, Białorusinem Siergiejem Guliakiewiczem. Ponadto w akcji zobaczymy Kamila Łaszczyka czy startującego w wadze ciężkiej Pawła Wierzbickiego. Transmisja w sobotę od 18:50 w TVP Sport.

Komentarze (1)
WillyW
6.10.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
jak trzyma formę to niech walczy! ja jestem za tym, żeby jak najdłużej się trzymać w sporcie, sam mam już 44 lata i dalej startuję w zawodach, masę i rzezbę mam, largomass mnie trzyma w ryzach, Czytaj całość