[b][tag=53166]
Marek Bobakowski[/tag], WP SportoweFakty.pl: Wszyscy wokół mówią, że wkrótce obejrzymy walkę Artur Szpilka - Krzysztof Włodarczyk. To prawda, jest coś na rzeczy?[/b]
Andrzej Wasilewski, promotor m.in. Artura Szpilki, szef i założyciel grupy KnockOut Promotions: Sceptycznie do tego podchodzę. Przynajmniej na razie.
Czemu? Nienawidzą się, obrzucają błotem w mediach, opowiadają, że najchętniej do ringu wskoczyliby już dzisiaj (TUTAJ więcej >>).
Ale jak się zorientują, ile na takiej walce są w stanie zarobić, to im raczej przejdzie. Mają wyobrażenie wielkiej kasy, ale ja bym raczej kładł lód na rozgrzane głowy.
Rzeczywiście między nimi jest konflikt? Czy grają swoje role przed opinią publiczną, a tak naprawdę wieczorem siedzą przy piwie w barze?
Potwierdzam: jest między nimi zadra. Żałuję o tyle, że to moi najbardziej ulubieni zawodnicy. Są fantastyczni. Oczywiście, że dziennikarze ich nieco podpuszczają, oczekują od nich mocnych słów, więc konflikt się nakręca. Ale to nie tak, że tam jest przyjaźń, a jak włączymy kamery, to zaczyna się aktorstwo.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" #37: skandaliczne zestawienia w polskim MMA, skończy się to tragedią
Polski boks potrzebuje takiej walki, choćby z punktu widzenia promocji. Zainteresowałaby szerszą publiczność.
Tutaj się zgodzę. W ogóle jestem zdania, że raz do roku potrzebujemy naprawdę wielkiej walki. Szpilka - Adamek, Głowacki - Usyk, Adamek - Gołota kiedyś, itd. W tych kategoriach pojedynek Szpila vs Diablo pasowałby idealnie. Tylko trzeba się zastanowić, co taka walka da obu zawodnikom.
Pieniądze.
Ano właśnie. Jak już wspomniałem, nie do końca takie duże, jakich się spodziewają. A sportowo?
Włodarczykowi nic nie da, Szpilka może się wybić w nowej dla siebie kategorii wagowej.
Słusznie. Gdyby Artur pokonał Krzyśka, to byłoby to coś. Jak na razie Szpilka nie istnieje w kategorii junior ciężkiej, do której postanowił zejść po ostatnim pojedynku z Fabio Tuiachem (TUTAJ relacja z tej walki >>).
Pojedynku? Duże słowo. Włoch przyjechał do Polski kompletnie bez formy.
Zgadza się, formy to ja w ogóle nie zdążyłem zauważyć. On po pierwszych dwóch akcjach Artura już nie chciał walczyć. No, ale co ja mam powiedzieć. Szpilka chciał wrócić szybko na ring po fatalnej porażce z Chisorą. Nie było zbyt wielkiego wyboru rywali. Braliśmy, co było.
Wracając do decyzji Szpilki. Postanowił odpuścić wagę ciężką, schodzi niżej. Zrzuca kilogramy.
I bardzo dobrze. Ja to radziłem mu już od kilku lat. Przecież Artur nie jest tzw. "ciężkim". On nawet budowę ciała ma zbyt delikatną. Jak przywita się pan z Andrzejem Gołotą, poda mu rękę, to od razu pan wie, że ten gość walczy z najcięższymi na świecie. Pana ręka zginie po prostu w uchwycie Andrzeja. A pasek zegarka nie obejmuje jego obwody dłoni. Szpilka? Dużo mniejszy facet. On się nie nadaje do pojedynków z dwumetrowcami ważącymi po 120 kilogramów.
Długo zajęło mu dojście do takiego wniosku.
Artur kocha pieniądze. I w sumie nic w tym złego. Dlatego marzył o tych największych walkach w wadze ciężkiej, gdzie nagrody i premie się nieporównywalnie wyższe do innych kategorii. Marzył, marzył, czekał i dwukrotnie przekonał się, że to chyba jednak nie jego świat. A że oprócz miłości do pieniędzy jest jeszcze niezwykle ambitnym gościem, to postanowił coś ważnego wygrać, zdobyć pas.
Ma już 30 lat. Nie za późno?
Trudno powiedzieć. Oczywiście, że powinien to zrobić kilka lat wcześniej, jak go prosiłem. Jest jak jest. Musimy wygrać jedną, dwie, może trzy walki, zaistnieć w rankingach i dopiero szykować się do skoku o pas.
Po ogłoszeniu decyzji o zejściu wagę niżej otrzymał pan już oferty od potencjalnych przeciwników Szpilki?
Nic, zero, nul. Pewnie wielu ma wyobrażenie, że rywale walą do nas drzwiami i oknami. Nieprawda. Przecież Artur jeszcze nic nie osiągnął w nowej kategorii wagowej. Owszem, jest znany i popularny na świecie, o jego decyzji poinformowały zagraniczne portale (np. niemieckie), ale nie ma to przełożenia na kolejnych mocnych przeciwników. Każdy, kto coś znaczy w kategorii cruiser, myśli: ok, niech wygra dwie, trzy walki i wtedy mogę z nim walczyć.
Czyli to pan musi szukać kolejnego rywala. Realnie kiedy walka?
W najbliższym czasie umówię się z Arturem na herbatę i określimy sobie warunki brzegowe. Myślę, że wiosną byłoby optymalnie powalczyć. Proszę jednak nie traktować tej daty, jako obietnicy. Na razie za wcześnie, aby cokolwiek mówić.
A ta rywalizacja Szpilka - Włodarczyk? Gdyby jednak panowie zgodzili się na nieco niższą kasę, to… Kiedy polscy kibice obejrzą ich w akcji?
Późna jesień 2020 to byłby odpowiedni moment. Gdyby Artur wygrał, to wtedy jak z trampoliny wyskoczyłby w rankingach i można by planować walkę o mistrzostwo. Czeka nas na pewno kilkanaście miesięcy ciężkiej pracy.
Lubicie się z Arturem Szpilką?
Czemu pan pyta?
Bo każdy, kto obserwuje wasze ciągłe kłótnie, przytyki i komentarze w social mediach (na Twitterze), to zastanawia się, jak możecie ze sobą współpracować. "Szorstka przyjaźń" to mało powiedziane.
To rzeczywiście jest kuriozum. My się kłócimy tylko na Twitterze. Kiedy się spotykamy osobiście, rozmawiamy w cztery oczy, to jesteśmy zgodni. Traktujemy się z szacunkiem, dobrze nam się współpracuje. Gdyby było inaczej, to nie wytrzymalibyśmy wspólnie tyle lat.
No to skąd ten konflikt na forum publicznym?
Moim zdaniem Artur na siłę chce pokazać kibicom, że jest niezależny, że może coś mocniejszego powiedzieć swojemu promotorowi, że to on rozdaje karty. To takie trochę aktorstwo.
Kiedy poznał pan Artura?
Pierwszy raz zobaczyłem go w akcji podczas mistrzostw Polski w Radomiu. Od razu wpadł mi w oko. Niesamowity talent. Porozmawiałem z jego trenerem, dowiedziałem się, że Artur ma trochę kłopotów rodzinnych, był wówczas w Domu Dziecka, grzecznie, kulturalnie, nieco "po cichu" przyznałem mu nagrodę za tytuł mistrzowski. Co ciekawe w... dolarach, bo nie miałem złotówek przy sobie. To był chyba jakiś znak. Nie pchałem się na afisz. Nie chciałem wchodzić z butami w jego życie. Ale zapamiętałem, że jest taki chłopak.
Rzeczywiście wyróżniał się na tle ówczesnej konkurencji?
On nie miał konkurencji w Polsce. Mało! O jego sile przekonał się Tony Bellew. Tak, tak, późniejszy mistrz świata w kategorii junior ciężkiej, pogromca Davide’a Haye’a wiosną 2017. Bellew walczył ze Szpilką w Polsce, obaj byli nastolatkami. No i Artur złamał Brytyjczykowi szczękę. Bellew do dzisiaj, jak tylko się spotykamy podczas różnych gal na całym świecie, to wspomina i o tym opowiada.
A od kiedy współpracujecie już tak na stałe?
Będzie już 11, może 12 lat. Pamiętam jak pojechałem do niego, do Wieliczki. Siedzieliśmy z jego mamą przy stole, jedliśmy pyszne schabowe, które oczywiście sama przygotowała. Uzgodniliśmy warunki współpracy. No i poszło.
Znacie się już wiele lat, wiecie o sobie wszystko. Jaki jest tak naprawdę Szpilka?
To książkowy przykład samca alfa. Ze wszystkimi zaletami i niestety wadami. Z jednej strony jest bystry i bardzo szybko się uczy. Z drugiej, on zawsze wie lepiej, zawsze ma rację, jest uparty.
Dlatego porwał się na walki z Deontayem Wilderem i Dereckiem Chisorą? Dodajmy, że obie przegrał po potężnych nokautach.
Tak.
Przy okazji wyszło, że nie ma mocnej szczęki.
Czy ja wiem? Na pewno nie ma, jak to mówimy w żargonie, "głowy z kamienia". Jednak trzeba zauważyć, że te ciosy były piekielne. Większość pięściarzy padłaby po ich przyjęciu. Trudno mi stwierdzić czy Artur ma wytrzymałość poniżej czy powyżej średniej.
Setki tysięcy followersów w social mediach, ogromna rozpoznawalność, kontrowersje. Czemu nie widzimy Szpilki w reklamach?
Nie zajmuje się prowadzeniem jego spraw marketingowych. Ale poruszył pan bardzo dobry wątek. Moim zdaniem Artur znów coś przespał przez to, że jest uparty.
Niech zgadnę: powinien zatrudnić osobę lub agencję do pozyskiwania reklamodawców, ale postanowił sam o to zadbać.
Cały Artur. Jego popularność jest nadal spora, ale apogeum było kilka lat temu. I wtedy powinien związać się z jakimś specjalistą, aby zmonetyzować popularność wśród Polaków, wśród internautów. Teraz? Chyba już za późno. Ostatnia gala z jego udziałem sprzedała się całkiem dobrze, ale jednak około 200 biletów zostało. A przecież obiekt w Sosnowcu to nie Maddison Square Garden, ani nawet nie Spodek. To też o czymś świadczy.
Profil jego… psów na instagramie ma ponad 30 tysięcy obserwujących. Szaleństwo.
Też tego nie rozumiem. Mam już 47 lat, nie nadążam za pewnymi trendami, choć się staram. Tak czy siak, ta liczba ponad 30 tysięcy followersów pokazuje, jaki jest potencjał wokół Artura. Ale sam tego nie zamieni w pieniądze. Musi komuś zaufać i słuchać jego rad. A z tym jest największy problem.