Jednym z najlepszych okresów w historii polskiego sportu były lata powojenne, podczas których polscy sportowcy przywozili dziesiątki medali z Igrzysk Olimpijskich. Jedną z najwybitniejszych grup, która wyróżniała się na tle innych, była ta prowadzona przez legendarnego Feliksa "Pappę" Stamma - grupa polskich pięściarzy amatorskich.
Od roku 1952, gdy Igrzyska Olimpijskie odbyły się w Helsinkach, do roku 1992 i pamiętnych Igrzysk w Barcelonie, Polscy pięściarze z najważniejszej imprezy sportowej świata przywieźli aż 43 medale, z czego aż 8 było złotych. Wśród tych, którym zagrano Mazurka Dąbrowskiego, znaleźli się dwukrotnie Jerzy Kulej, Zygmunt Chychła, Kazimierz Paździor, Józef Grudzień, Marian Kasprzyk, Jan Szczepański oraz Jerzy Rybicki. Wielu wybitnym pięściarzom ta sztuka się nie udała, a jedną z nich był Zbigniew Pietrzykowski - trzykrotny medalista olimpijski.
"Dżentelmen ringu"
Zbigniew Pietrzykowski urodził się 4 października 1934 roku w Bestwince, jednak jego prawdziwym domem była Bielsko-Biała. To właśnie tam stawiał swoje pierwsze kroki w sporcie, rozsławiając w późniejszych latach miejscowy BBTS i zdobywając z nim historyczne mistrzostwo Polski w sezonie 1959/1960.
ZOBACZ WIDEO: KSW 54. Zwycięski debiut Izu Ugonoha w MMA. Padło pytanie o walkę z Mariuszem Pudzianowskim
Już od najmłodszych lat Pietrzykowski wykazywał się sporym talentem, który został dość szybko dostrzeżony przez "Pappę" Stamma - ojca sukcesów większości medalistów olimpijskich, jednego z najwybitniejszych trenerów w historii polskiego sportu. To właśnie Stamm w 1953 roku postawił wówczas na 18-letniego, najmłodszego w kadrze Pietrzykowskiego podczas Mistrzostw Europy, które odbyły się w Warszawie. Tam "Piskorz", jak nazywał go "Papa", zdobył brązowy medal, jednak zyskał uznanie wymagającej wtedy widowni, która nagrodziła go gromkimi brawami.
Kariera Pietrzykowskiego rozwijała się bardzo dynamicznie. W niedługim czasie mieszkający w Bielsku-Białej pięściarz stał się czołowym punktem reprezentacji, zdobywając kolejne tytuły mistrza Polski. Od 1954 roku, czyli pierwszego złotego krążka podczas krajowych zmagań, do 1965 roku Pietrzykowski nie znalazł pogromcy, zdobywając rekordowe 11 tytułów mistrza Polski! W czasie gdy boks był jedną z najpopularniejszych dyscyplin, stając się w zasadzie sportem narodowym, był to wynik nieosiągalny dla nikogo.
Kolejnym rekordem, którym może pochwalić się "Piskorz" są cztery tytuły mistrza Europy, zdobyte w 1955, 1957, 1959 oraz 1963 roku. Żadnemu z polskich pięściarzy ta sztuka nie udała się, co potwierdza niezawodność i przygotowanie Pietrzykowskiego. Feliks Stamm zapytany o podopiecznych, na których mógł najbardziej liczyć, nie miał wątpliwości. - Na to pytanie najłatwiej mi odpowiedzieć. Wymienię dwa nazwiska: Pietrzykowski i Kolczyński, przedwojenny mistrz Europy - powiedział Stamm, którego zacytował w swojej książce "Pięści anioła" Leszek Błażyński, opisując w doskonały sposób historię "Piskorza".
Z uwagi na swój styl boksowania Pietrzykowski dorobił się przydomku, którym określany był w całej Polsce. Nazywano go "Dżentelmenem ringu", z uwagi na oszczędzanie rozbitych rywali w ringu oraz dużą klasę poza nim.
- Sport nauczył mnie szacunku do przeciwnika i trenera, a także przestrzegania zasad nie tylko w ringu, ale również w życiu. Niektórzy zawodnicy naciągają zasady, aby osiągać rekordy, wygrywać. Ale to obłuda i zakłamanie - komunikował Pietrzykowski cytowany przez Leszka Błażyńskiego.
Wiecznie drugi
Z udziałem Pietrzykowskiego odbyły się dwie najgłośniejsze walki bokserskie w historii powojennej Polski. Pięściarz w trakcie kariery mierzył się z Laszlo Pappem, trzykrotnym złotym medalistą olimpijskim oraz z Muhammadem Alim - wtedy znanym jako Cassius Clay.
W 1956 roku doszło do potyczki "Piskorza" z węgierskim bohaterem narodowym - Pappem, którego Polak pokonał przed czasem w drugiej rundzie. Dla trzykrotnego mistrza olimpijskiego była to jedyna porażka przed czasem w karierze. Zwycięstwo nad uznanym w 1989 roku przez federację WBC najlepszym pięściarzem wszech czasów w swojej kategorii wagowej, jest największym indywidualnym osiągnięciem polskiego boksera w historii.
Jeszcze większym echem odbiło się starcia w finale Igrzysk Olimpijskich w Rzymie w 1960 roku, w którym Zbigniew Pietrzykowski stanął naprzeciw Cassiusa Claya. Wielki pojedynek zakończył się punktowym zwycięstwem młodego Amerykanina, a do polskiego mistrza boksu przylgnęła łatka wiecznie drugiego, która towarzyszy mu na świecie do dziś.
W 2001 roku do Bielska-Białej przylecieli Australijczycy, by nakręcić spot reklamowy dla banku o tytule "Nikt nie pamięta, kto był drugi". Obok Polaka znaleźli się tam Sergio Oliva, którego przyćmił Arnold Schwarzenegger oraz Alan Bean, drugi człowiek na księżycu. Choć reklama w żadnym stopniu nie pasowała do osiągnięć i kariery Pietrzykowskiego, został on tak zapamiętany przez świat jako ten, który podczas Igrzysk przegrał z "Największym".
- Dla świata zostałem na zawsze tym, który walczył i przegrał ze słynnym Muhammadem Alim, gdy ten był jeszcze amatorem - mówił bielszczanin cytowany przez Błażyńskiego. Ali nie zapomniał jednak o Pietrzykowskim, z którym spotkał się w późniejszych latach dwukrotnie. Do najsłynniejszego spotkania doszło w brytyjskim show, podczas którego zapraszani byli rywale, znajomi i przyjaciele Alego. Jednym z nich był Pietrzykowski, na którego widok Ali był bardzo mile zaskoczony.
- To właśnie Laszlo Papp, a nie Muhammad Ali był najwybitniejszym bokserem, z jakim się zmierzyłem – opowiadał jednak po latach Zbigniew Pietrzykowski, który z Pappem wcześniej przegrał dwa mordercze boje.
Pojedynki z utytułowanym Węgrem i Clayem świetnie opisał Leszek Błażyński, który w książce o "Piskorzu" umieścił wiele informacji i ciekawostek wcześniej niedostępnych, anegdot przyjaciół, których opowieści znacznie przybliżają czytelnika do wydarzeń z tamtych lat.
Życie po karierze
Po zakończeniu kariery bokserskiej Zbigniew Pietrzykowski realizował się w wielu dziedzinach. Jedną z nich była polityka, o którą nie podejrzewali go znajomi i przyjaciele. W 1993 roku uzyskał mandat poselski z listy Bezpartyjnego Bloku Wspierania Reform, formacji, którą założył Lech Wałęsa. - Jestem dumny z tego okresu, który spędziłem na ulicy Wiejskiej. Praca posła to było dla mnie piąte Mistrzostwo Europy - cytuje mistrza Leszek Błażyński w swojej książce.
Zawieszenie rękawic na kołku nie oznaczało dla "Piskorza" końca przygody z boksem. Pietrzykowski zajął się trenowaniem młodych adeptów sztuki pięściarskiej, jednak nie wszedł on na poziom, który prezentował w ringu. Oczekiwania wobec czterokrotnego mistrz Europy były równie duże, jak te w ringu.
Za brak wymiernych sukcesów Pietrzykowski został skrytykowany w prasie przez samego "Papę" Stamma, który narzekał na brak następców. - Okazało się, że jako trenerzy nie wyszli poza przeciętność - ocenił Stamm grupę byłych podopiecznych, w tym "Piskorza". Sam Pietrzykowski po latach narzekał na zawodników, których przyszło mu prowadzić, argumentując swój brak sukcesów trenerskich, za które był krytykowany.
Dla wielu na świecie Zbigniew Pietrzykowski pozostanie wiecznie drugim, jednak w wielu krajowych konkursach wymieniany jest jako najwybitniejszy polski pięściarz w historii. "Mistrzowi kontry" nie sposób odmówić sukcesów i rekordów. Był postacią rozpoznawalną, cenioną, z którą na spotkanie bardzo nalegał Papież Jan Paweł II.
Po lekcji historii na temat Zbigniewa Pietrzykowskiego, którą w "Pięściach anioła" przedstawił Leszek Błażyński, dostajemy obraz osoby, która mimo wybitnych osiągnięć, nie została należycie doceniona. Historia "Piskorza", ulubionego pięściarza Feliksa Stamma, choć niekiedy smutna, przedstawia jednak w świetny sposób szczegóły kariery jednego z najwybitniejszych polskich sportowców w historii.
Zbigniew Pietrzykowski zmarł 19 maja 2014 roku w Bystrej. W trakcie kariery stoczył 366 walk, odnosząc 350 zwycięstw, przegrywając 14 razy i 2-krotnie remisując.
Obserwuj autora na Twitterze: Obserwuj @MatHencel
Zobacz także: Boks. Artur Szpilka zakończył rehabilitację. Promotor ma pół roku na zorganizowanie mu walki
Zobacz także: Boks. Mateusz Masternak pewny swoich możliwości. Chciałby rywalizować o pas