Suzuki Boxing Night. Damian Durkacz: Wreszcie mamy gdzie boksować

Już w sobotę czwarta edycja Suzuki Boxing Night. W Lublinie na ring wejdą mistrzowie swoich krajów. Dla Polski kluczowy będzie występ Damiana Durkacza, który w kwietniu będzie walczył o przepustkę na igrzyska w Tokio.

Julia Bar
Julia Bar
Suzuki Boxing Night WP SportoweFakty / Suzuki Boxing Night

Gala bokserska odbędzie się w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie. Z powodu pandemii – bez udziału publiczności. Reprezentanci Polski za rywali będą mieli mocnych pięściarzy z Czech, Estonii, Jordanii, Litwy i przede wszystkim bardzo silnej Rosji.

Właśnie Rosjanin Aleksiej Mazur w kategorii do 63 kg będzie przeciwnikiem Damiana Durkacza, młodego boksera z Knurowa i Reprezentanta Polski.

Dla niego to test przed kwietniowymi kwalifikacjami olimpijskimi. Aby pojechać na igrzyska, Durkacz musi w Londynie pokonać tylko jednego rywala – Węgra Milana Fodora, ale liczy, że zwycięsko rozprawi się również z Rosjaninem.

– Jestem optymistą. Dobrze, że dzięki Suzuki mamy takie gale. One naprawdę nam pomagają – mówi Durkacz.

Transmisję z Suzuki Boxing Night IV przeprowadzi w sobotę TVP Sport. Początek godz. 18.45.
Ceremonia ważenia odbędzie się w piątek o godz. 17.00 i będzie można śledzić ją w mediach społecznościowych Suzuki Polska i Polskiego Związku Bokserskiego.

JAN SIKORSKI: Suzuki Boxing Night to ważny element przygotowań do kwalifikacji olimpijskich?

DAMIAN DURKACZ: Oceniam ją bardzo pozytywnie, to super pomysł. Z powodu pandemii liczba walk możliwych do stoczenia jest ograniczona. Dlatego ukłony dla Suzuki, że wreszcie mamy gdzie boksować o stawkę. Soboty tym bardziej oczekuję, że będę mierzył się z dobrym przeciwnikiem.

Rosjaninem Aleksiejem Mazurem…

To wicemistrz Rosji, z którym przegrałem w 2019 roku w Bułgarii jednogłośnie na punkty (0-5). Mam nadzieję, że w sobotę pokażemy dobrą walkę i tym razem to ja będę zwycięzcą.

Jak się walczy w pandemicznych warunkach, bez udziału publiczności?

Oczywiście, że lepiej się boksuje, kiedy słychać wspierających kibiców. Ale jakie warunki by nie były, należy skoncentrować się na swojej robocie, na przeciwniku, na tym, co dzieje się w ringu. Jeśli są kibice, jest super. Jeśli ich brakuje, liczy się tylko praca i dążenie do zwycięstwa.

Walk jest dziś mniej niż przed pandemią?

Pod szyldem Suzuki Boxing Night będzie ich nawet więcej. Dopiero co dowiedzieliśmy się, że powinno być siedem albo osiem gal, czyli więcej niż w ubiegłym roku. Tym głębsze ukłony dla Suzuki, że mamy gdzie boksować w tych trudnych czasach, kiedy w różnych dyscyplinach wykruszyła się część sponsorów. A takie gale są naprawdę pomocne nie tylko dla mnie, ale także dla wszystkich chłopaków.

Terminarz macie napięty. Do Lublina przyjeżdżacie prosto z Władysławowa, podobnie jak reprezentanci innych krajów, którzy wezmą udział w gali.

Chyba tylko Jordańczycy nie przyjadą bezpośrednio z Władysławowa. W sobotę boksujemy, w niedzielę wracamy, a od poniedziałku do czwartku czekają nas sparingi. Traktujemy je jako mały turniej. To nie będzie jedna walka, ale cztery sparingi, mocne po trzy rundy, z bokserami z innych krajów. Będzie ciekawie.

Sparingi to jedno, ale niedługo przed Panem kwalifikacje olimpijskie.

Zaplanowane są na 22–26 kwietnia w Londynie. Swoje szanse oceniam bardzo mocno, za rywala będę miał mańkuta Węgra Milana Fodora. Teraz trzeba tylko mocno ćwiczyć. Mamy nowego trenera z Białorusi, Korniłowa, wierzę, że pomoże mi i całej reprezentacji. Trzeba się poświęcić, dać z siebie wszystko, najważniejsze, żeby zdrowie dopisywało.

Kiedy w ubiegłym roku przerwano kwalifikacje olimpijskie i igrzyska, był Pan rozczarowany?

Pomyślałem, że może mi to wyjść na dobre. Jestem jeszcze młodym zawodnikiem, nabieram doświadczenia, siły, takiej męskości bokserskiej, wydaje mi się, że wyjdzie mi to na plus.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×