W tym artykule dowiesz się o:
Manny Pacquiao rozpoczął zawodową karierę w 1995 roku, gdy jego sobotni przeciwnik, aktualny mistrz świata WBO w wadze półśredniej Jessie Vargas, miał zaledwie... pięć lat. Za debiut zainkasował tysiąc pesos, czyli równowartość 20 euro. Dziś jego majątek liczony jest w setkach milionów dolarów. Zanim sława "Pac Mana" dotarła do Stanów Zjednoczonych, musiał wykonać tytaniczną pracę, by rozkochać w sobie publiczność. I zrobił to w oszałamiającym stylu.
5 listopada w Las Vegas powalczy o kolejny skalp, czyli odzyskanie tytułu czempiona w dywizji półśredniej. Starcie z Vargasem określane jest mianem konfrontacji "legendy z mistrzem". 37-letni Filipińczyk jest na ostatniej prostej sportowej kariery, coraz bardziej pochłania go polityka, w sobotę do ringu wyjdzie jako... czynny senator swojego kraju.
Na następnej stronie przeczytasz o politycznej karierze Pacquiao i prezydenckich aspiracjach.
Idol, senator, prezydent?
Pacquiao w ojczyźnie postrzegany jest jako ktoś więcej niż ulubieniec tłumów, gwiazda kultury masowej. Gdy wojownik z General Santos City wychodzi na ring, ulice pustoszeją, miasta sprawiają wrażenie wymarłych. Właściwie wszyscy oglądają jego kolejne boje, można to porównać do kultu jednostki. Sam pięściarz chciał wyjść poza ramy sportu i w maju tego roku dostał się do filipińskiego senatu.
- Przez lata udowodniłem, że mam wolę walki i samodyscyplinę. Dlatego właśnie chcę pomóc narodowi - ogłosił po wyborze, znajdując się w gronie dwunastu nowych senatorów.
Poglądy polityczne 37-latka są radykalne. Opowiada się m.in. za przywróceniem kary śmierci za handel narkotykami i najcięższe zbrodnie. Prawdziwą burzę wywołał jednak w lutym tego roku, gdy w wywiadzie telewizyjnym stwierdził: - Geje i lesbijki są gorsi od zwierząt. To podpowiada przecież zdrowy rozsądek. Widzieliście kiedyś u zwierząt, żeby samiec odczuwał pociąg seksualny do innego samca, a samica miała relację seksualną z samicą? - wypalił. Te słowa nie spodobały się m.in. firmie Nike, która wycofała się ze sponsoringu Pacquiao. Wielu rodaków poparło mocne stanowisko boksera, organizując pikiety, na których palono buty wyprodukowane przez amerykańskie przedsiębiorstwo.
Na pracy senatorskiej Pacquiao nie zamierza poprzestać. Ponoć jego ambicje sięgają znacznie wyżej i myślami ucieka w kierunku funkcji prezydenta Filipin. Już pięć lat temu jego menadżer i promotor Bob Arum twierdził, że to stanowisko jest mu pisane.
- Manny wdraża się bardzo szybko w świat polityki. Moim zdaniem w ciągu 10 lat zostanie prezydentem swojego kraju. On tam jest najpopularniejszym człowiekiem - stwierdził pięć lat temu. Czy przepowiedział przyszłość?
Na następnej stronie przeczytasz o walce, w której Pacquiao został brutalnie znokautowany. "Jeden z najdramatyczniejszych momentów w historii boksu" - pisał ceniony dziennikarz.
"Wyjdę do ringu, aby zabić"
Pacquiao zbudował swoją legendę na najtrwalszym z fundamentów - widowiskowości. Nigdy nie brylował na konferencjach prasowych, nie obrażał rywali, swoją pozycję udowadniając między linami. Ofensywny styl walki, pozbawiony momentami kalkulacji kilkukrotnie kosztował go wiele zdrowia.
Najboleśniej przekonał się o tym 8 grudnia 2012 roku, gdy po raz czwarty spotkał się z odwiecznym oponentem, Juanem Manuelem Marquezem. Wcześniejsze trzy boje kończyły się decyzjami sędziów (dwa zwycięstwa Pacquiao i jeden remis), ale to, co wydarzyło się w na ringu w MGM Grand w Las Vegas, zszokowało publiczność, a wśród sympatyków "Pac Mana" wywołało panikę.
Od pierwszego gongu rozgorzała wspaniała wojna, wpisująca się poniekąd w kanon filipińsko-meksykańskich bojów, a w szóstej rundzie "El Dinamita" niemal równo z gongiem wypalił piekielnym prawym i ciężko znokautował Manny'ego. Filipińczyk padł twarzą na matę ringu, przez kilkadziesiąt sekund nie dając znaku życia. Jego małżonka Jinkee zalała się łzami, krzycząc "O mój Boże!", a kibice oniemiali.
Meksykanin kilka dni przed pierwszym gongiem powiedział szokująco: - Wyjdę do ringu, aby zabić, albo umrę próbując tego dokonać. Ta walka zakończy się nokautem - prognozował.
Ceniony dziennikarz amerykańskiej "Biblii Boksu" Michael Rosenthal relacjonował. - To jeden z najdramatyczniejszych momentów w historii boksu. Pacquiao dostał prawy, który go uśpił.
Po straszliwej porażce wielu obserwatorów bało się o zdrowie Pacquiao. Filipiński lekarz stwierdził: "Manny ma objawy Parkinsona".
Szokująca diagnoza niepoparta badaniami
Kilka tygodni po dotkliwej porażce doktor Rustico Jimenez z Filipin zaapelował do rodaka, by ten natychmiast zakończył karierę i nie próbował wracać po tak potężnym wstrząsie. Opinia była miażdżąca - jego zdaniem Pacquiao miał pierwsze objawy choroby, która naznaczyła m.in. życie po karierze Muhammada Alego.
- Manny ma objawy Parkinsona, jego ręce drżą i zaczyna się jąkać. Powinien odejść, inaczej może skończyć jak Ali. Mogę się mylić, ale taka jest moja ocena - stwierdził.
Diagnoza oparta na obserwacji wizualnej nie została jednak nigdy potwierdzona żadnymi badaniami.
Wielokrotny czempion nie wziął tych słów na poważnie, tocząc od tamtej pory pięć pojedynków. Cztery z nich wygrał, a uległ tylko raz - w "walce stulecia".
O "walce stulecia", o której mówił cały świat, przeczytasz na następnej stronie. Takich pieniędzy w sporcie nigdy wcześniej nie było.
Rekord gonił rekord
Floyd Mayweather Junior i Pacquiao przez lata ścigali się w wyścigu o miano najlepszego pięściarza świata bez podziału na kategorie wagowe. Utarczki słowne nie miały końca, walka na argumenty ciągnęła się jak opera mydlana, a zmorą bokserskiego biznesu było to, że zawodnicy zamiast walki w ringu, toczyli boje na argumenty.
W końcu do hitowego starcia udało się doprowadzić 2 maja 2015 roku. Bilety na tę imprezę wyprzedały się na pniu, luksusowa hala MGM Grand w Las Vegas pękała w szwach, a bilety na czarnym rynku osiągały ceny kilkunastu tysięcy dolarów. Trudno się dziwić, skoro mowa o historycznym wydarzeniu w dziejach boksu. Gladiatorzy zainkasowali za tę konfrontację bajońskie gaże - Mayweather ponad 250 milionów dolarów, a Pacquiao około 180.
Sam pojedynek był jednak rozczarowującym widowiskiem. "Piękniś" w ringu był nieuchwytny, kontrolował poczynania i nie pozwolił "Pac Manowi" rozwinąć skrzydeł. Wygrał jednogłośną decyzją sędziów (116-112, 116-112, 118-110). Pacquiao porażkę tłumaczył kontuzją barku, a wielu kibiców nie potrafiło zaakceptować tego wytłumaczenia.
Pacquiao poza boksem ma jeszcze jedną sportową miłość. I realizuję ją pomimo mikrego wzrostu (166 cm).
ZOBACZ WIDEO UFC 205: Kowalkiewicz skomentowała decyzję Jędrzejczyk
Człowiek renesansu?
Pacquiao w okresie między walkami nie zastyga przed telewizorem, tylko chętnie realizuje swoją drugą po boksie pasję. Mikry "Pac Man" jest zapalonym koszykarzem i ma na swoim koncie nawet kilka sukcesów. W 2014 roku zadebiutował w rozgrywkach ligi filipińskiej w barwach drużyny Kia Sorento. Co prawda nie był to występ spektakularny, bowiem przez siedem minut gry nie oddał żadnego rzutu, ale sam udział w tym spotkaniu należy uznać za spore osiągnięcie.
Ponadto, legendarny bokser udzielał się również jako trener wspomnianej ekipy. A poza sportem? 37-latek uwielbia śpiewać, nagrał kilka popularnych w ojczyźnie singli, ale w tej branży furory zapewne nie zrobi. Poniżej próbka możliwości wokalnych.