W tym artykule dowiesz się o:
3 grudnia w Moskwie Denis Lebiediew przystąpi do kolejnej mistrzowskiej walki. Tym razem na swojej drodze spotka rodaka, Murata Gassijewa. Arcyciekawe zestawienie na szczycie kategorii junior ciężkiej elektryzuje wielu fanów boksu.
Aż trudno uwierzyć, że w 2013 roku aktualny czempion w przerażającym stylu przegrał z Guillermo Jonesem, w jednej z najbardziej krwawych walk w historii. Przypominamy kulisy tej niezapomnianej wojny.
Do jednej z najbardziej krwawych walk ostatnich dekad doszło 17 maja 2013 roku. Dzień wcześniej, podczas oficjalnej ceremonii ważenia, obaj bohaterowie walki w Rosji stanęli twarzą w twarz. Denis Lebiediew i Guillermo Jones emanowali niesamowitą pewnością siebie. Zwykle spokojny i opanowany gospodarz obiecywał spektakularne zbicie Panamczyka, pokazując fotoreporterom, a może przede wszystkim rywalowi, wymowne gesty.
ZOBACZ WIDEO "Popek" przeszedł piekło: niesamowity ból, nie miałem sił[color=black]
[/color]
A to był dopiero przedsmak tego, co wydarzyło się nieco ponad 24 godziny później. Bombardowanie? To za mało powiedziane, co było widać po twarzy totalnie pokiereszowanego Lebiediewa. Skutki przyjmowania ciosów "El Felino" zobaczysz na następnej stronie.
Wojna pomiędzy Lebiediewem i Jonesem rozgorzała praktycznie od pierwszego gongu - przewaga szybkości była po stronie Rosjanina, za Panamczykiem przemawiały znakomite warunki fizyczne, zasięg ramion i siła.
Od trzeciej rundy rozpoczął się dramat Lebiediewa, który zmagał się z rozcięciem wokół prawego oka. Cutmani robili, co mogli w przerwach pomiędzy kolejnymi rundami, ale kontuzja nie ustępowała, co widać na kolejnych zdjęciach.
Z biegiem kolejnych minut straszliwej wojny, sytuacja wymykała się spod kontroli Lebiediewa. Prawe oko było całkowicie zamknięte, co powodowało, że nie widział on właściwie ciosów z lewej ręki rywala.
Trudno uwierzyć w to, że sędzia Stanley Christodoulou dopuszczał Rosjanina do kolejnych rund, gdy jego twarz pokryta była krwawymi koleinami. Wielu dziwiło się też, dlaczego trener Kostia Cziu nie poddał swojego podopiecznego. Zgrzyt na linii trener - zawodnik był później potężny, a Cziu niedługo po walce został zwolniony ze swojej funkcji.
Po dziesięciu rundach Lebiediew prowadził nieznacznie na punkty (97-93, 96-94, 96-94). W jedenastej odsłonie Rosjanin znalazł się na deskach, jego świadomość była już prawdopodobnie w zupełnie innym miejscu. Sędzia przerwał tę rzeź.
Jones wydawało się w wielkim stylu wrócił na sam szczyt dywizji junior ciężkiej, po prawie dwóch latach przerwy. Niestety, jak się później okazało, to był początek olbrzymich problemów Panamczyka, który został złapany na dopingu i po raz kolejny zyskał łatkę "koksiarza". W dodatku obóz Lebiediewa sugerował, że coś było nie w porządku z rękawicami triumfatora. O tym na następnej stronie.
- Guillermo Jones przed majową walką z Denisem Lebiediewem stosował furosemid - czytaliśmy w oficjalnym oświadczeniu. Jest to środek, który pomaga w odchudzaniu, ale zdaniem rosyjskiego obozu, Panamczyk stosował również inne zakazane substancje, które zostały jednak wypłukane z jego organizmu.
W dodatku ludzie Lebiediewa i sam pięściarz sugerowali, że wszelkie rozcięcia, których doznał Rosjanin w trakcie niezapomnianego bombardowania, wynikały nie tylko z siły ciosu "El Felino". "Oni majstrowali przy rękawicach" - grzmiał przegrany. Te zarzuty nie zostały jednak potwierdzone.
37-letni Lebiediew trofeum WBA odzyskał we wrześniu 2014 roku, nokautując w drugiej rundzie Pawła Kołodzieja. Wojownik z Czechowa wygrał jeszcze trzy kolejne potyczki i 3 grudnia w Moskwie stanie w szranki z Muratem Gassijewem.