W tym artykule dowiesz się o:
Lewitujący stół Chisory
Dereck Chisora uchodzi za jednego z największych furiatów wagi ciężkiej. Lista grzechów Brytyjczyka jest wyjątkowo długa. "Del Boy" potrafił pocałować rywala podczas ceremonii ważenia, czy wdać się w krwawą bijatykę na konferencji prasowej z Davidem Haye'em.
Na dobre kontrole nad sobą stracił przy okazji walki z Witalijem Kliczką w 2012 roku. Na dzień przed pojedynkiem spoliczkował "Doktora", a na ringu opluł jego brata, Władimira.
Kolejny "popis" dał przed ubiegłoroczną walką z Dillianem Whytem w Manchesterze. Podczas spotkania z mediami zaatakował znienawidzonego oponenta... stołem. I może dziękować opatrzności, że nikomu nic się nie stało. Sam pojedynek był znakomitym widowiskiem, jak relacjonowaliśmy "wykraczającym poza granicę ludzkiej wyobraźni". Chisora przegrał, nie do końca zasłużenie, decyzją sędziów po okrutnej wojnie.
Na następnej stronie przeczytasz o zadymie podczas ceremonii ważenia z udziałem amerykańskiej legendy.
Wybuch legendy
Historia życiowej i sportowej drogi Bernarda Hopkinsa przypomina filmowy scenariusz godny najwyższych laurów. Zanim trafił na bokserski ring, odsiadywał karę pozbawienia wolności za szereg rozbojów. Usłyszał wyrok aż 18 lat więzienia, choć za dobre sprawowanie wypuszczono go po sześciu. W celi był świadkiem prawdziwych ludzkich tragedii - jeden ze współwięźniów został zabity za paczkę papierosów.
Hopkins zdecydowanie odcinał się od kryminalnej przeszłości, ale nie zawsze radził sobie z utrzymaniem nerwów na wodzy. Ekstremalne emocje wzbudzała w nim potyczka z Ronaldem "Winky" Wrightem w 2007 roku. Podczas ceremonii ważenia doszło do awantury między zwaśnionymi pięściarzami, a "B-Hop" otwartą dłoń ulokował na twarzy konkurenta.
Chłód i przenikliwość wróciły jednak w ringu i po dwunastorundowej batalii Hokpins wygrał jednogłośnie na punkty, odbudowując swoją pozycję w kategorii półciężkiej.
Na następnej stronie przeczytasz o haniebnym występku przed wielką walką i naśmiewaniu się z choroby Parkinsona.
Choroba pretekstem do ataku
Haniebne sceny oglądali kibice przed walką Manny'ego Pacquiao z Brandonem Riosem w 2013 roku. Kilka dni przed pierwszym gongiem pięściarze wraz ze swoimi sztabami szkoleniowymi spotkali się na treningu medialnym. I tam doszło do ataku. Trener od przygotowania fizycznego Riosa, Alex Ariza, który niegdyś współpracował z "Pac Manem", jawnie naśmiewał się z trenera rywala, Freddiego Roacha.
Szkoleniowiec zmagał się od lat z chorobą Parkinsona, a amerykański pięściarz meksykańskiego pochodzenia, w obecności kamer naśladował mowę 53-latka. Jakby tego było mało, ruszył do ataku, kopnął cenionego trenera i szukał dalszej zwady. Do akcji w porę wkroczyli ochroniarze.
Na całe zajście najlepiej odpowiedział w ringu sam Pacquiao, udzielając Amerykaninowi surowej lekcji boksu i zwyciężając wyraźnie na punkty. Arizie wybryk uszedł jednak na sucho.
Na następnej stronie przeczytasz o kuriozalnym triumfie Floyda Mayweathera zwieńczonym kłótnią z dziennikarzem.
Nokaut na ringu i przy mikrofonie
Swoje za uszami ma także Floyd Mayweather Junior, czyli jeden z najlepszych pięściarzy świata, którego zawodowy bilans jest wspaniały - 49 zwycięstw i 0 porażek. W 2011 roku "Piękniś" spotkał się z Victorem Ortizem, który uchodził za pięściarza-zagadkę, wpadającego niekiedy w szał z błahego powodu.
Już na ceremonii ważenia doszło do scysji między zawodnikami, Mayweather chwycił rywala za szyję i groził. W ringu wściekły Ortiz uciekał się do nieczystych zagrań, atakując Amerykanina głową. Faule doprowadziły do ostrzeżenia, a gdy "Vicious" chciał przeprosić Floyda w ringu, ten poczęstował go piorunującym sierpowym, notując kuriozalny triumf przez nokaut.
Do historii przejdzie także rozmowa Mayweathera z dziennikarzem Larrym Merchantem tuż po zakończonym starciu. Żurnalista skrytykował pięściarza, który uderzył oponenta w momencie, gdy ten wykonał gest pojednania.
- Ty wiesz gó*** o boksie. Powinieneś zostać zwolniony - mówił do sędziwego Merchanta Mayweather. Na ripostę nie musiał długo czekać. - Gdybym był 50 lat młodszy, to skopałbym ci tyłek.
Chodził za Władimirem Kliczką jak cień, stosując przedziwne prowokacje. O tym na następnej stronie.
Weteran prześladowca
Aż trudno uwierzyć w to, że po straszliwym laniu z rąk Witalija Kliczki w 2010 roku Shannon Briggs wrócił na ring. Między linami zameldował się po ponad trzyletniej przerwie i od początku miał swój cel - dorwać brata Ukraińca, Władimira.
Festiwal Amerykanina trwał długimi miesiącami, gdy niemal jak cień podążał za "Doktorem" i szukał okazji do zaczepki. Odwiedzał Kliczkę na sali treningowej, w restauracji, podczas relaksu nad jeziorem czy na konferencji po walce (patrz zdjęcie).
W kwietniu 2014 roku przyleciał specjalnie do niemieckiego Oberhausen, by nakłonić ówczesnego mistrza na bój. Na oczach tłumu dziennikarzy zerwał z siebie koszulkę i krzyczał w charakterystyczny sposób. Pomimo usilnych prób weteran z Brooklynu nie dopiął swego i doczekał się wymarzonej szansy.
Na następnej stronie przeczytasz o pamiętnej walce Andrzeja Gołoty, która wywołała okropną bójkę. A wszystko to mogło zakończyć się tragedią.
"Ludzie, co wy wyprawiacie!?"
To, co działo się na ringu i w hali Madison Square Garden w 1996 roku po zakończeniu pierwszej walki pomiędzy Riddickiem Bowe i Andrzejem Gołotą przeszło ludzkie pojęcie. Polak został zdyskwalifikowany za permanentne bicie Amerykanina poniżej pasa, a sympatycy obu bokserów wdali się w bezpardonową bijatykę.
- Nie rób tego, nie rób tego synu! Ktoś wyrządził krzywdę trenerowi Gołoty. Ludzie, co wy wyprawiacie!? - relacjonowali wstrząśnięci komentatorzy amerykańskiej stacji HBO.
Dantejskie sceny działy się na samym ringu, gdy poplecznicy Bowe'a rozpoczęli samosąd na Gołocie. Na zdjęciach widzimy, w jakich tarapatach znalazł się "Andrew", który chwilę później został uderzony krótkofalówką w głowę. Ranny był także trener Polaka, Lou Duva.
Po tej walce na stałe w obiekcie MSG została zatrudniona ochrona, która miała pilnować, by podobne wydarzenia się nie powtórzyły. Ze względu na kilkupłaszczyznową dramaturgię, wydarzenia z Nowego Jorku odcisnęły mocne piętno na historii zawodowego boksu.
Mike Tyson był w amoku. Opowiadał, że "zje jego dzieci" - o tym na następnej stronie.
Amok "Bestii"
Mike Tyson w latach swojej sportowej kariery zyskał miano "najniebezpieczniejszego człowieka na ziemi". Agresją kipiał nie tylko między linami, ale także w wielu innych okolicznościach. Festiwal nienawiści z udziałem Amerykanina obserwowaliśmy przy okazji potyczki z Lennoxem Lewisem z 2002 roku.
- Idę po ciebie. Jestem okrutny. Chcę wyrwać mu serce i nakarmić go nim. Chcę zjeść jego dzieci - mówił w totalnym amoku Tyson podczas konferencji prasowej. I na spotkaniu z mediami doszło do zamieszek z udziałem bokserów wagi ciężkiej. Prowodyrem był oczywiście najmłodszy mistrz świata w historii wagi ciężkiej, który rzucił się na boksera z Wielkiej Brytanii. Po chwili sam wylądował na podłodze i był okładany pięściami.
Zła krew między bokserami była tak stężona, że wprowadzono szczególne środki bezpieczeństwa. Nawet na ringu, przed wybiciem pierwszego gongu, obu krewkich wojowników oddzielał kordon ochroniarzy. W sportowej rywalizacji Tyson nie miał szans i został znokautowany w ósmej rundzie.