Mistrzostwo świata dla Polski! "Nieprzerwane pasmo sukcesów"

Dwa złote i jeden brązowy medal - młodzi polscy brydżyści stanowią potęgę. - W ostatnich latach jesteśmy w czołówce światowej - przyznaje Marcin Kuflowski, trener kadry narodowej do lat 16.

Dawid Góra
Dawid Góra
brydżowa reprezentacja Polski do lat 16 W środku Marcin Kuflowski Archiwum prywatne / Na zdjęciu: brydżowa reprezentacja Polski do lat 16. W środku Marcin Kuflowski
18. Drużynowe Mistrzostwa Świata Juniorów rozegrano w niderlandzkim Veldhoven. Trwały od 31 lipca do 8 sierpnia. Polacy dwa złote medale wywalczyli w konkurencjach młodzików U16 oraz juniorek U26. Brąz zdobyli juniorzy U26. W ćwierćfinałach odpadły dwie pozostałe juniorskie drużyny.

W każdej konkurencji uczestniczyło 20 najlepszych reprezentacji z całego świata. Przepustki uzyskały w rozgrywkach kontynentalnych.

Najmłodszą reprezentację stanowili Aleks Bukat z AZS Wratislavia (Wrocław), Jan Łuczeczko i Szymon Grabala z Akademii Umysłu Primus Pruszcz Gdański oraz aż trzech zawodników z Centrum Kultury i Sportu w Skawinie: Milena Klimiuk, Kacper Kisielewski i Jakub Michalski. Trenerem kadry, poza Marcinem Kuflowskim, jest także Roland Lippik.

Dawid Góra, WP SportoweFakty: Stworzyłeś potęgę.

Marcin Kuflowski, trener kadry narodowej w brydżu do lat 16: Faktycznie w ostatnich latach jesteśmy w czołówce światowej, mówię tu o brydżowych reprezentacjach Polski w kategoriach młodzieżowych. Mnie cieszy w szczególności stały dopływ do kadr zawodników ze Skawiny, z miejscowego Centrum Kultury i Sportu.

- Jak to możliwe że zawodnicy z małego miasta pod Krakowem stali się mistrzami świata? Co szczególnego jest w Skawinie?

- To bynajmniej nie pierwszy sukces brydżystów ze Skawiny. Pierwsze międzynarodowe osiągnięcie to zasługa Piotra Mądrego, który w 1998 roku został mistrzem świata do lat 18 we francuskim Lille. Wtedy jeszcze byłem zawodnikiem, a za szkolenie w sekcji odpowiadał śp. Leszek Nowak, mój nauczyciel i trener. Od września 2000 roku szkoleniem w klubie zajmuję się nieprzerwanie ja. I śmiało mogę ocenić, że te 20 lat z okładem to wspaniała kontynuacja tego, co Leszek zaczął budować.

Ostatnie kilka lat to w zasadzie nieprzerwane pasmo sukcesów na arenie międzynarodowej. No, może poza okresem covidowym, kiedy na dwa lata rywalizacji zaprzestano. Wydaje mi się, że to nie wielkość miasta jest decydująca, zwłaszcza w takiej dyscyplinie jak brydż sportowy, a ludzie, którzy tam działają.

Skawina miała to szczęście, że najpierw miała Leszka Nowaka i Tomka Kutka, do dziś kierownika działu sportu CKiS, a potem trafiłem się ja. Fajnie, że udało mi się do brydża wprowadzić syna Kacpra, dziś już 18-latka, z wieloma sukcesami na koncie. Teraz zaczyna młodszy i kto wie, może za parę lat to z nim będę bił się o medale…

- Sukcesy młodzieżowców przełożą się na zwycięstwa w kadrze seniorskiej?

- To w brydżu zawsze bardzo długi proces, by z wieku młodzieżowego osiągać sukcesy w kategorii open, odpowiedniku kategorii senior w innych dyscyplinach. Ale rywalizujemy z dorosłymi w rozgrywkach ligowych, które są dość rozbudowane, bo mamy aż pięć poziomów rozgrywkowych. Moja drużyna, złożona w zdecydowanej większości z juniorów, którzy na mistrzostwach świata w Veldhoven tworzyli kadrę U21, w tym sezonie grała w I lidze i zajęła miejsce w środku tabeli. A w międzynarodowym turnieju Swiss Open - wygrali, pokonując aktualnych mistrzów świata open!

To wprawdzie nie oznacza, że zawsze możemy rywalizować z dorosłymi, ale już jest to możliwe. W ogóle w brydżu jest możliwe, że na krótkim dystansie amator może pokonać profesjonalistów. Początkujący może w pojedynczych rozdaniach ograć mistrza.

- Jak oceniasz poziom zainteresowania brydżem w Polsce?

- Zarejestrowanych i regularnie uczestniczących w rozgrywkach zawodników jest około 6 tys. To i dużo, i mało. Zasady gry w brydża zna - tak zakładam - pewnie z milion czy dwa naszych rodaków. Oczywiście takie uproszczone. Ale nie jest to sport popularny, jeśli wziąć pod uwagę zainteresowanie mediów chociażby. Bo jest trudny w odbiorze, co stanowi poważną barierę wejścia. Transmisje internetowe cieszą się jednak przyzwoitą popularnością. Na imprezach mistrzowskich zdarza się, że zmagania śledzi jednocześnie po kilka-kilkanaście tysięcy kibiców.

- Brydż to dochodowy sport dla zawodników i ludzi pracujących wokół kadry?

- W kategoriach młodzieżowych rozmawiamy o absolutnie amatorskim podejściu. Nie ma żadnych finansów, ani dla zawodników, ani nawet dla szkoleniowców. Z perspektywy Skawiny mogę za to ocenić, że mamy samorząd, który bardzo nas wspiera i docenia. Zawodnicy mogą liczyć na bardzo przyzwoite stypendia i nagrody, które pewnie pozwalają choć w części odciążać finansowanie wyjazdów na zawody przez rodziców. A zdarza się, że w roku na zawodach, zgrupowaniach czy obozach spędzamy po 80-90 dni w roku!

Więc podejście do sportu mamy bardzo profesjonalne, ale na ewentualne benefity może liczyć tylko absolutna czołówka krajowa, grająca na tzw. kontraktach sponsorskich. Ci z topu zarabiają bardzo godnie.

- Jest szansa że po ostatnich sukcesach brydż stanie się bardziej popularny w Polsce?

- Oj, bardzo bym chciał. Doświadczenie jednak mówi, że to nie jest takie proste. Nie narzekamy jednak. Od kilku lat funkcjonuje tzw. program "Sport Wszystkich Dzieci", który pozwala realizować pozalekcyjne kursy brydża sportowego od podstaw w szkołach podstawowych. Sam w minionych latach realizowałem te kursy w skawińskich szkołach: "jedynce", "czwórce", "szóstce" i "katoliku".

Szkolenie zaczynamy już od siódmego roku życia. I jest to wspaniała zabawa dla dzieciaków, a dla mnie - kolejne wyzwania. Myślę, że w najbliższych latach narybku brydżowego w Skawinie nie zabraknie.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×