Zmiana na lepsze
Znalezienie odpowiedniej osoby na stanowisko pierwszego szkoleniowca nie jest sprawą łatwą. Największe europejskie marki mierzą się co pewien czas z podobnym problemem. Taki kłopot dopadł także SS Lazio.
Biancocelesti cierpią na brak trofeów od paru dobrych lat. Po raz ostatni kibice z błękitnej części włoskiej stolicy mieli powody do radości pomiędzy 2018 a 2020 rokiem. To wtedy Lazio sięgnęło po Puchar Włoch i dwukrotnie nie miało sobie równych w Superpucharze. Głównym kreatorem tego sukcesu był Simone Inzaghi.
U schyłku 2024 roku ten młodszy z niezwykle znanych braci pojawi się w Rzymie po raz kolejny. Oczywiście nie w roli trenera gospodarzy, ale osoby odpowiadającej za wyniki urzędującego mistrza kraju.
Jeden z jego następców na ławce trenerskiej w Lazio radzi sobie w trwającej kampanii wyjątkowo przyzwoicie. Czyżby więc to miejscowi mieli zgarnąć ten jakże ważny komplet oczek? To jeden z kilku niezwykle prawdopodobnych scenariuszów.
Ciężka praca
Przenosiny Piotra Zielińskiego do Interu wywołały na Półwyspie Apenińskim spore poruszenie. Kibice Neapolu mieli początkowo trochę Polakowi za złe, że zamiast opuścić Serie A, to wzmacnia on szeregi jednego z głównych rywali Azzurrich.
Sam Zielu udał się do klubu spod Wezuwiusza z bardzo jasnym celem. Wychowanek Orła Ząbkowice Śląskie planował z miejsca stać się wiodącą postacią w drużynie, co niestety jak na razie średnio mu się udaje.
Przed 30-latkiem jeszcze sporo pracy, aby przekonać do swoich usług Inzaghiego, który akurat w linii pomocy ma paru innych, równie dobrych piłkarzy do wyboru.
Po piętnastu meczach w nowym zespole Zieliński ma na swoim koncie dokładnie 2 gole. Oba zdobyte w trakcie październikowej potyczki z Juventusem. Rywalizacja z Orłami pod kątem poziomu trudności może być bardzo zbliżona. Niewykluczone zatem, że 99-krotny reprezentant Polski zdoła ponownie zabłysnąć. Nie będzie to na pewno łatwe, ale przy odrobinie szczęścia jak najbardziej wykonalne.
Wykluczyć błędy
Jeżeli dotychczasowa tendencja się utrzyma, to przyszły zdobywca scudetto będzie jedną z najrówniej punktujących drużyn w historii. Skąd taki pomysł? Wystarczy rzucić okiem na układ sił w samym czubie tabeli. Kilka zespołów ma bardzo zbliżoną liczbę oczek. Ten z nich, który popełni do końca sezonu najmniej błędów, będzie mógł finalnie cieszyć się z upragnionego tytułu.
Nie jest absolutnie możliwe, aby już w tej chwili wskazać triumfatora. Obaj szkoleniowcy są bez wątpienia świadomi tego, że poniedziałkowa potyczka to wielki sprawdzian. Te okoliczności bardzo jasno wskazują na to, że widzowie zgromadzeni na Stadio Olimpico ujrzą przynajmniej trzy trafienia. Kto ostatecznie strzeli o jednego gola więcej? Czas pokaże.