- Łotewski obiekt znajduje się niemal w środku miasta. Jest to tor starszej generacji, cieszący się wielką popularnością wśród kibiców. W miniony weekend przybyło ich na tor kilkanaście tysięcy, a atmosfera zawodów była wprost fantastyczna - mówi Jakub Przygoński o ostatniej rundzie Drift Masters.
Kierowca Orlen Oil nastawiał się na uzyskanie bardzo dobrego wyniku w stolicy Łotwy, zwłaszcza po udanych pierwszych przejazdach.
- Początek trasy jest bardzo szybki, a wejście w drift następuje przy około 160 km/h. Piątkowe kwalifikacje poszły nam bardzo dobrze. Zdobyłem w nich 92,5 pkt. Miałem dwa równe przejazdy, z których jestem bardzo zadowolony. To pozwoliło mi zająć wysokie siódme miejsce, przy bardzo wyrównanej stawce. Tak więc z dobrym wynikiem awansowałem do rywalizacji w parach - dodaje kierowca z Polski.
ZOBACZ WIDEO: "Bałyśmy się, że dostaniemy udaru". Polska lekkoatletka szczerze o warunkach w Paryżu
W sobotę Przygoński został pozbawiony marzeń o dobrym wyniku. Wszystko przez usterkę silnika w jego Toyocie GR86. - Niestety, w sobotę podczas pierwszego przejazdu treningowego doszło do eksplozji silnika. Mieliśmy tylko dwie godziny na wymianę jednostki napędowej. Podjęliśmy próbę wymiany silnika na zapasowy, ale zabrakło czasu, dosłownie może 20 minut - tłumaczy kierowca Orlen Oil.
- Żywotność jednostki napędowej o mocy 900 KM jest bardzo ograniczona, dlatego byliśmy na to przygotowani i mieliśmy drugi silnik. Ostatecznie jednak nie udało nam się ukończyć zawodów tak, jakbyśmy tego chcieli. Straszny pech, ale co można poradzić. Pozostaje nam liczyć na więcej szczęścia w kolejnej rundzie, już za trzy tygodnie na Węgrzech - podsumowuje Przygoński.
Do zakończenia sezonu w Drift Masters pozostały dwie rundy. Od 23 do 24 sierpnia kierowcy rywalizować będą na torze Rabocsiring Mariapocs na Węgrzech. Wielki finał mistrzostw zaplanowano na 13-14 września, kiedy to kierowcy rywalizować będą na PGE Narodowym w Warszawie.
Czytaj także:
- To ich koniec w F1? Zaskakujący plan niemieckiego giganta
- Strajk Francuzów może storpedować F1. "Wbicie noża w plecy"