Esencją driftu są precyzyjne przejazdy kierowców w parach po wyznaczonych zonach na torze. Celem jest pokazanie umiejętności perfekcyjnego panowania nad sunącym bokiem samochodem pod presją rywala. Pisk opon i pojedynki kierowców, których przeczące fizyce na zakrętach samochody wyłaniają się z dymu zaledwie centymetry od siebie. To właśnie Drift Masters.
Najbardziej prestiżowe zawody driftingowe na świecie składają się z sześciu rund w różnych lokalizacjach w całej Europie. Ostatnia z nich wystartuje już w ten weekend na PGE Narodowym w Warszawie.
Najlepsi drifterzy z 20 krajów zamienią tor w pola bitew, uwalniając swoje umiejętności i odwagę w walce o driftingową dominację. Wśród nich znajdą się nasi rodacy - Paweł Korpuliński, Piotr Więcek, Jakub Przygoński, Adam Zalewski, Dawid Sposób, Jakub Król, oraz zdobywcy dzikich kart: Bartosz Stolarski, Bartosz Ostałowski, Karolina Pilarczyk, Łukasz Tasiemski i Sebastian Kraszewski (znany szerszej publiczności jako youtube'owy twórca Kickster).
ZOBACZ WIDEO: Ważna deklaracja prezesa Unii w kwestii budżetu klubu. Tyle będzie trzeba wydać na awans
Do warszawskiej rundy Drift Masters przygotowują się także światowe gwiazdy dyscypliny. Z "dziką kartą" przyjedzie m.in. Elias Hountondji, młodszy członek duetu Red Bull Driftbrothers.
Do debiutu w serii przygotowuje się też prawdziwa legenda, Nowozelandczyk "Mad" Mike Whiddett, który pojedzie najsłynniejszym z jego aut - "Humbulu", czyli Maździe FD RX-7, której silnik o mocy 1200 KM dosłownie bucha ogniem i ogłusza rywali.
- Jak zobaczyłem zeszłoroczny finał w Warszawie, stwierdziłem, że muszę być tego częścią! Przeniesienie zawodów na stadion, który może pomieścić 50 tysięcy osób, jest absolutnie niesamowite. To dla mnie totalny top - najlepsi kierowcy, najlepsze auta, szalone rozwiązania w samochodach, no i oczywiście najwyższy poziom rywalizacji. Dla mnie i mojej ekipy to wspaniała wyzwanie i okazja, by przywieźć wyjątkowe auto! - zapowiedział "Mad" Mike Whiddett.