2 czerwca 1997 roku. Estadio Hernando Siles, La Paz. Mecz eliminacji do mistrzostw świata pomiędzy Boliwią a Argentyną. Atmosfera od samego początku jest tak gęsta, że można ją kroić nożem. Jeszcze przed meczem Daniel Passarella, selekcjoner Argentyny grzmi, że nie można tego meczu rozgrywać na tak wysoko położonym stadionie. Jego zdaniem są to "nieludzkie" warunki. Wszak obiekt w La Paz znajduje się 3637 metrów nad poziomem morza.
Napięcie miejscowych kibiców szybko zastępuję jednak euforia. Już w 8. minucie Boliwię na prowadzenie wyprowadza Marco Sandy. Tuż przed przerwą jednak jeden z obrońców gospodarzy wycina rywala równo z trawą i sędzia nie ma wątpliwości - wskazuje na "wapno". W akompaniamencie przeraźliwych gwizdów, jedenastkę na bramkę zamienia Nestor Raul Gorosito.
Prawdziwe piekło ma się jednak rozpocząć po przerwie.
W 49. minucie Boliwia znowu wyszła na prowadzenie, co całkowicie wyprowadza z równowagi zespół gości. Na boisku co i rusz dochodzi do przepychanek. Argentyńczycy momentami bardziej niż piłką, zainteresowani są rywalami. Z czerwonymi kartkami z boiska wylatują Nelson Vivas oraz Gustavo Miguel Zapata.
ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"
To jednak dopiero przedsmak tego, co wydarzy się na kilka minut przed końcem meczu. Julio Cruz rusza po wybitą poza linię boczną piłkę. Ta jednak znajduje się przy ławce gospodarzy. Momentalnie przy piłkarzu tworzy się wianuszek członków sztabu oraz policji, która miała zapewnić bezpieczeństwo na obiekcie. Nagle jeden z Boliwijczyków nie wytrzymuje. José Manuela Trujillo, kierowca autokaru reprezentacji gospodarzy, z wyskoku wyprowadza coś na kształt lewego sierpowego prosto w twarz Cruza. To przelało szalę goryczy. Dochodzi do karczemnej awantury, w ruch idą policyjne pałki.
Piłkarza, niczym żołnierza trafionego śmiertelnym pociskiem, z murawy znosi trener wraz z kilkoma innymi osobami przebywającymi na ławce. Wszystko w eskorcie policji.
Tymczasem w swoim mieszkaniu, nerwowo ze sztabem kadry stara skontaktować się Julio Grondona, prezes argentyńskiej federacji. Nikt jednak nie odbiera telefonu. Udaje mu się porozumieć dopiero z Davidem Pintado, prezydentem River Plate, który akurat także przebywa w La Paz.
- Proszę cię, przekaż Passarelli, że drużyna musi przerwać mecz. To szalone, co widzę. Przerwij ten mecz! - wykrzykiwał.
Finalnie jednak, po 12 minutach przerwy, mecz udaje się dokończyć. Argentyna dogrywa go w ósemkę, bowiem nie ma już zmian, by wprowadzić kogoś w miejsce Cruza.
Masz czyste sumienie?
Drzwi do szatni Argentyńczyków są szczelnie zamknięte. Gdy jeden z dziennikarzy prosi o możliwość wejścia, by zrobić zdjęcie rannego Cruza - spotyka się z odmową.
Kilka minut później następuje jednak zmiana frontu o 180 stopni. "Albicelestes" zwołują wszystkich fotografów, jakich tylko są w stanie wyłapać. Nagle priorytetem staje się to, by cały świat zobaczył, w jakim stanie znajduje się Cruz.
- To zwróciło moją uwagę. Dostęp do piłkarskiej szatni jest bardzo trudny. I to nagłe wpuszczenie wszystkich przez Passarellę było bardzo zdumiewające - wspominał Gustavo Ortiz dla portalu "Ole".
W pomieszczeniu Cruz leży już na noszach. W pobliżu znajdują się niezbędne opatrunki. Koszulka zawodnika zachlapana jest krwią. Na lewym policzku widać wyraźne rozcięcie. - Spójrz, co mu zrobili! - grzmieli Argentyńczycy.
Problem w tym, że Cruz otrzymał cios w prawą stronę twarzy. Dodatkowo, w momencie znoszenia go z murawy, na koszulce nie było śladu krwi.
Z czasem wersja Argentyny zmienia się. Cruz miał nabawić się rozcięcia, gdy spadł z noszy. Ciężko jednak wyjść z twarzą, gdy początkowo zwoływało się fotografów, by pokazać rany po ciosie.
Ta historia zresztą ciągnęła się za Cruzem jeszcze długie lata. Zawsze odnosił się do niej równie niechętnie. - Masz czyste sumienie? - dopytuje po latach jeden z reporterów. - Ja tak - odpiera Cruz. - A sztab szkoleniowy? - Nie wiem, należy o to już ich zapytać.
Inne teksty z serii #DzialoSieWSporcie.
Sprawdź też nasze cykle Sportowe rewolucje i Pamiętne mecze.