W ten weekend (9-10 września) w Kopalni PGE w Kleszczowie odbędzie się Red Bull 111 Megawatt. Będzie to już czwarta edycja imprezy, która powstała z myślą o Tadeuszu Błażusiaku. Polak, legenda hard enduro i zdobywca wielu tytułów mistrzowskich, wygrał zawody w 2014 roku.
Błażusiak ma na swoim koncie występy w wielu imprezach, ale ta rozgrywana w Kleszczowie ma dla niego szczególne znaczenie. - Red Bull 111 Megawatt łatwy na pewno nie jest, ale ciężko tak bezpośrednio porównać go z innymi słynnymi wyścigami dlatego, że ta trudność leży gdzie indziej w poszczególnych imprezach. W Rumunii idziesz przez las zapiętą na full szóstką i nikt mi nie powie, że to jest proste. W Erzbergu dają w kość ostre kamienie i wielkie głazy. A w Polsce życie utrudnia piach, mnóstwo piachu - analizuje polski motocyklista.
Równocześnie 34-latek nie zgadza się z opiniami, że trasa ułożona przez organizatorów Red Bull 111 Megawatt jest mniej wymagająca od innych imprez hard enduro. - Czasem słyszę komentarze, że nasza impreza jest łatwiejsza, bo nie ma kamieni. To kompletna bzdura. Tak głęboki piach naprawdę daje w kość. Po trzech godzinach walki w takim terenie za kamieniami można wręcz zatęsknić! - dodaje.
Polak zwraca też uwagę na różnice pomiędzy zawodami w Polsce i innych krajach. - W Rumunii jedziemy z GPS, więc to jest kompletnie inna bajka. Wspina się tam lasem na naprawdę wysokie góry. Erzberg też ma swoje prawa, bo teren czynnej kopalni co roku się zmienia i zawsze można wpaść w jakąś pułapkę. Organizacyjnie austriacki event na pewno wyznacza pewien standard. W Turcji bywa różnie, ale widoki na pewno są wspaniałe - twierdzi.
Błażusiak nie ukrywa, że Polacy powinni być dumni z organizowania takich zawodów. - Red Bull 111 Megawatt jest tu w ścisłej czołówce. Impreza jest świetnie zorganizowana, a trasa perfekcyjnie oznaczona. Do tego jest szybka, co wyróżnia polską rundę w świecie. A sam teren, czyli gigantyczna kopalnia z tymi wszystkimi machinami robi na wszystkich piorunujące wrażenie. Wygląda to tak, jakby zawodnicy ścigali się na księżycu i nigdzie na świecie nie ma takich widoków - podsumowuje były mistrz świata.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Roger Federer spełnił marzenie 10-letniego kibica