Frajda, satysfakcja i uśmiech na motocyklu. O to chodzi w Red Bull 111 Megawatt
W najbliższy weekend w kopalni PGE w Kleszczowie odbędzie się kolejna edycja Red Bull 111 Megawatt. Na starcie do wyścigu stanie ponad tysiąc zawodników. - Tu chodzi o frajdę, satysfakcję i uśmiech na motocyklu - mówi Tadeusz Błażusiak.
Pierwszą edycję imprezy wygrał Tadeusz Błażusiak, który równocześnie jest jej gospodarzem. Kolejne dwie padły łupem Jonny'ego Walkera. Na liście startowej nie brakuje jednak amatorów. Opłata startowa w tym roku wynosiła ledwie 400 zł, więc nie brakuje śmiałków, którzy chcą się sprawdzić w rywalizacji z najlepszymi zawodnikami hard enduro na świecie.
- Tu trzeba oczywiście rozdzielić amatorów od profesjonalistów. Grupa 25-30 zawodowców startuje we wszystkich najważniejszych wyścigach i w Bełchatowie też nie może ich zabraknąć. Reszta to amatorzy, albo półamatorzy. Wiadomo, że poziom hiszpańskich, czy włoskich zawodników jest nadal trochę wyższy, ale jeśli chodzi o radość z rywalizacji, to tu już Polacy nie mają się czego wstydzić. A w sumie o to przecież chodzi - o frajdę, satysfakcję i uśmiech na motocyklu - twierdzi Błażusiak.
Polski motocyklista zakończył karierę pod koniec 2016 roku. 34-latek ma jednak na swoim występie w podobnych imprezach w wielu krajach świata. - Lista startowa tej edycji Red Bull 111 Megawatt liczy 1000 miejsc i to już jest naprawdę bardzo dobry wynik. W Romaniacs, Minas Riders i Sea To Sky zawodników jest zdecydowanie mniej. Tylko organizatorzy Erzbergu dopuszczają do eliminacji ponad 2000 tysiące uczestników - dodaje były mistrz świata.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 73. Krzysztof Zimnoch: Andrzej Gołota stanowił dla mnie wzór. To wielka postać