Krew, pot i łzy. Niezwykle trudna trasa na Red Bull 111 Megawatt

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W najbliższy weekend w kopalni PGE w Kleszczowie odbędzie się Red Bull 111 Megawatt. Będzie to już czwarta edycja imprezy, której gospodarzem jest Tadeusz Błażusiak. Organizatorzy przygotowali dla zawodników niezwykle trudną trasę.

W tym artykule dowiesz się o:

1
/ 7

Czwarta edycja Red Bull 111 Megawatt

Pierwszą edycję Red Bull 111 Megawatt zorganizowano w 2014 roku. Jej gospodarzem został Tadeusz Błażusiak. Polak okazał się przy okazji niezbyt gościnny, bo okazał się najlepszy w premierowej odsłonie zawodów.

Od początku Red Bull 111 Megawatt organizowany jest na terenie Kopalni Węgla Brunatnego Bełchatów, należącej do PGE. Ogromny teren daje organizatorom mnóstwo możliwości planowania trasy, która co roku jest sporym wyzwaniem nie tylko dla amatorów, ale też dla profesjonalistów.

2
/ 7

Start do wyścigu

Ogromne zainteresowanie imprezą powoduje, że w tym roku organizatorzy zwiększy liczbę numerów startowych. Do sobotnich kwalifikacji (9 września) przystąpi aż 1200 zawodników. Wyłonią one 500 motocyklistów, którzy w niedzielę (10 września) wystąpią w wyścigu finałowym.

ZOBACZ WIDEO Maciej Giemza zaimponował. Najszybszy pomimo upadku

Start jest niezwykle ważnym momentem w Red Bull 111 Megawatt. Trzeba popisać się nie lada sprytem i zbudować sobie dobrą pozycję wyjściową do pierwszych podjazdów. Co najważniejsze, zawodnicy poznają trasę w ostatnim momencie, więc nie mogą wcześniej przestudiować jej czy też zaplanować taktycznie swoich ataków.

3
/ 7

Brak taryfy ulgowej

Po raz kolejny Red Bull 111 Megawatt został też włączony do Międzynarodowej Serii Hard Enduro, na którą składa się sześć największych tego typu imprez na świecie. To oznacza, że zawodnicy nie mogą liczyć na taryfę ulgową.

Organizatorzy co roku wykorzystują naturalne wzniesienia na terenie kopalni PGE w Kleszczowie. Wjazd na nie okazuje się dla wielu motocyklistów próbą nie do pokonania.

4
/ 7

Mordercze opony

Niezwykle widowiskowa jest rywalizacja w sekcji endurocrossu. W niej zawodnicy potrafią utknąć nawet na kilkanaście minut. Szczególnym wyzwaniem jest pokonanie sterty ułożonych opon, o czym można było się przekonać podczas zeszłorocznej edycji. Nieodpowiedni wjazd na opony powoduje utknięcie w nich i straty czasowe. W tym momencie można wiele zyskać, ale też i wiele stracić.

5
/ 7

Rury i pale z drzewa nie lada wyzwaniem

Na sekcję endurocross składa się również przejazd przez specjalnie ustawione rury czy pale z drzewa. Jeśli zawodnikowi uda się szybko uporać z oponami, to chwila dekoncentracji na kolejnej przeszkodzie może go słono kosztować.

6
/ 7

Fair-play przede wszystkim

Tegoroczna opłata startowa wynosiła zaledwie 400 złotych, stąd w Red Bull 111 Megawatt udział bierze wielu amatorów. Dla wielu z nich dojechanie do mety jest głównym celem. W tej sytuacji niejednokrotnie możemy być świadkami postawy fair-play, gdy jeden zawodnik pomaga drugiemu, nie patrząc na swój czas i kolejność w stawce.

7
/ 7

Szczęście do pogody

W przypadku imprezy hard enduro trzeba mieć jeszcze szczęście do pogody. Przed rokiem opady deszczu sprawiły, że w niektórych miejscach zrobiło się mokro, co stanowiło dodatkowe utrudnienie dla zawodników. Każdy przystępujący do Red Bull 111 Megawatt ma jednak świadomość, że może go czekać walka po szyję w błocie.

- Myślę, że każdy, kto chce wystartować w imprezie Hard Enduro, liczy się z tym, że pogoda jest zawsze wielką niewiadomą i jest przygotowany na każdą ewentualność. Zmienne warunki atmosferyczne zawsze dodają smaku zmaganiom, bo w końcu wtedy jeszcze więcej może się wydarzyć - mówi Bartosz Obłucki, dyrektor sportowy imprezy.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)